Zbiorczo za 6 miesięcy…

Zbiorczo za 6 miesięcy…

Hej wszystkim!

 

Na poczatku chcialabym z gory przeprosic za brak polskich znakow, ale niestety moj komputer nie chce ze mna wspolpracowac i postanowil sie zepsuc. Z tego powodu nie jestem rowniez w stanie wstawic zdjec, bo wszystkie mam na komputerze.

 
Ostatnia relacja byla w grudniu. Jestem przerazona jak ten czas szybko leci. Postaram sie opisac moje doswiadczenia i wrazenia od tego czasu, ale moze byc to ciezkie. Kazdego dnia cos sie dzieje, takze opisanie pol roku w jednej relacji jest dla mnie wyzwaniem.

 
Zacznijmy od tego, ze swieta spedzilam jeszcze w Broome. Bylam juz praktycznie spakowana, bo zylam przeprowadzka do Perth. Pierwsza 'Kolacje Wigilijna” spedzilam z moja rodzina na skypie. Jako, ze jest tu zmiana czasowa, musialam wstac bodajze o 2 w nocy. Szczerze powiem, ze swieta byl to najgorszy dla mnie czas. Moze dlatego, ze troche bylam zmeczona mieszkaniem w malej miejscowosci, gdzie do najblizszego duzego miasta trzeba leciec samolotem. W Broome nawet nie mialam komunikacji miejskiej, takze moje zycie bylo troche monotonne i nudne. Wracajac do rozmowy na skypie milo spedzilam kilka godzin rozmawiajac z cala moja polska rodzinka. 25 grudnia z rana zaczelismy swietowac nasze Christmas. Dzien minal szybko, spedzilismy go razem z moja host rodzinka przy duzym indyku na lunch.

 
27 grudnia mialam lot do Perth. Troche sie balam, ale jednak cieszylam na preprowadzke do duzego miasta. Kolejny tydzien spedzilam jeszcze z rodzina z Broome, bo tak sie skladalo, ze tez lecieli do Perth na wakacje. Oczywiscie co zdazylam zrobic po przylocie do Perth. Pojsc do sklepow! Bardzo mi tego brakowalo!
2 stycznia. Zmiana rodizny. Bylo to dla mnie ciezkie. Nie wyobrazalam sobie zmienic rodziny po 5 miesiacach mieszkania z tymi samymi ludzmi. Moja host rodzina zawiozla mnie do nowego domu. Wszyscy plakali. Najgorsze bylo dla mnie pozegnanie z moimi host siostrami. Mialam z nimi super kontakt. Nadal mam co prawda, mimo ze juz 5 miesiecy sie nie widzialysmy, to nadal codziennie piszemy i plotkujemy, czy to przez facebooka, czy skype. Do rodziny, do ktorrej zostalam 'odstawiona’ trafilam tylko na tydzien. Potem do niej wroce, takze opisze reszte potem.
O zapomnialabym. Moje 18 urodziny. Czwartego stycznia wielka osiemnastka. Gdyby kiedys ktos mi powiedzial, ze tak spedze te urodziny to nie uwierzylabym. Z jednej strony super, 18 urodziny w Australi. Czy moze byc cos lepszego? Chyba nie. Z drugiej strony nawet nie mialam pewnosci, czy moja rodzina o tym wie, bo przeciez mieszkalam z nimi tylko 2 dni. Tak czy inaczej milo wspominam ten dzien. Poszlismy do azjatyckiej restauracji, wypilismy tradycyjnego szampana i wrocilismy do domu na pyszny i swiezo upieczony tort.

 
10 stycznia znowu czekala mnie zmiana rodziny. Strasznie denerwowalo mnie to, ze ciagle musialam sie pakowac. Oczywiscie pogubilam kilka rzeczy, no ale cos za cos. Trafilam do palacu. Tak, wielki dom z 1000 roznych posagow, fontanna, basen, 2 kuchnie, widok na ocean. Byl to dom kobiety, ktora jest prezydentem jednej z kilku czesci Perth. Jak ktos mnie pyta, jak bylo z Tracey, to zawsze odopwiadam 'crazy’. Nie ma innych slow, zeby to opisac.

 

 

Zacznijmy od tego, ze Tracey jest z Anglii. Jej akcent jest co najmniej ciezki do zrozumienia. Nie wiem dlaczego. Caly czas jest czyms podekscytowana, albo patrzy sie w telefon, dlatego nawiazac z nia jakis kontakt wzrokowy to bylo cos. Ale Tracey jest bardzo kochana i naprawde nie moge powiedziec o niej zlego zdania. Mieszkajac z nia mialam ok 1 msc wakacji. Ona byla zajeta, takze czasami dzien spedzalam sama, czasami z nia w pracy, a czasami w sklepie. Oczywiscie ona chciala jak najwiecej dac od siebie, takze jak tylko miala czas zabierala mnie gdzie tylko mogla. Na minigolfa, do akwarium, na roznego typu spotkania. Dlaczego napisalam, ze czas z Tracey byl 'crazy’? W mojej rodzinie w Polsce, czy tez w kazdej rodzinie do ktorej trafilam mialam jedzenie, czy to w lodowce, czy w szafkach. Pamietam, jak otworzylam szafke z jedzeniem u niej w domu a tam tylko kilka puszek tunczyka i makaron i platki kukurydziane. A zapomnialabym, nawet nie mialam mikrofalowki, czy kuchenki gazowej. Podobno sie zepsuly i poszly do naprawy. Chcac sobie zrobic herbate, nie moglam znalezc czajnika. Pomyslalam, ze juz nic mnie nie zaskoczy. Jednak jak moglam pomyslec, ze Tracey moglaby miec zwykly czajnik. Miala specjalny kranik, gdzie lecial wrzatek, takze czajnik nie byl mi juz potrzebny. Jako, ze mialam wakacje, mialam duzo czasu. Nie mialam jedzenia, ale nie moge powiedziec, ze glodowalam. No moze czasami. Zazwyczaj jadlysmy lunch na miescie, czasami w mcdonaldzie, a czasami w kawiarenkach. Na obaid take away, lub cos co mozna przygotowac w piekarnkiku, bo tylko to bylo w kuchni.

Zastanawialam sie, co bedzie gdy pojde do szkoly, ale Tracey powedziala, ze wtedy wezmiemy catering i nie bedziemy sie martwic o jedzenie. Bylam w szoku. Po 2 tyg pojawila sie i mikrofala, i piekarnik. Jako, ze gotowanie sprawia mi przyjemnosc, to zaczelam gotowac. Gotowalam codziennie dla siebie, dla Tracey i jej meza. W weekendy nadal chodzilimy do kawiarenek, na sniadnie. A raczej lunch, bo gdy Tracey miala dzien wolny spala do 10/11. Plusem mieszkania u tracey bylo to, ze chociaz nie musialam sobie sprzatac, bo mielismy pania, ktora robila to za nas. Takze mi pozostawalo gotowanie. Raz w tyg chodzilismy na zakupy, zeby miec z czego gotowac. Nie chcialam kupowac 76325287 skladnikow, bo wiedzialam, ze niedlugo sie wyprowadzam i nikt tego nie bedzie uzywal. Oczywiscie ja robilam liste zakupow, a Tracey i Pete pchali koszyk. Nawet nie zadawali pytan, po co cos kupuje. Sprawialo mi to przyjemnosc, bo lubie zakupy 'jedzeniowe’ i jako, ze jestem maniakiem zdrowego stylu zycia wybieralam produkty typu olej kokosowy. Gdy o tym pisze, naprawde az usmiecham sie do monitora. Milo wspomianm ten szalony czas.

 
W lutym poszlam do szkoly. Tym razem wybralam inne przedmioty bo: szycie, gotowanie, geografie, angielski, matematyke i media. Po jakims czasie zamienilam siobie media na 'work experience’, bo media kompletnie nie trafilo w moj gust. Szkoly bardzo sie obawialam. 1000 osob, ale tylko 2 roczniki, takze w year 12, czyli ta ostatnia klasa, gdzie ja jestem bylo ok 500 osob. Czulam sie troche anonimowo, ale jednak nikogo nie znalam. Po kilku dniach znalazlam sobie paru znajomych, jednak w takiej wielkiej szkole ciezko bylo. Kazdy praktyznie mial juz swoja paczke, bo jak pisalam, byl to juz ostatni rok. Moje przedmioty ciekawe, lecz bardzo slaby poziom. Matematyka- czulam sie jakbym wrocila do 6 klasy podstawowki.

 

 

Najlepsze, co mi sie trafilo, to moje workplace. Srody w mojej szkole sa wolne. Uczniowie, ktorzy wybrali workplace, chodza wtedy do danego miejsca i ucza sie zawodu. Ja wybralam sobie kawiarnie, bo tak jak pisalam uwielbiam gotowac i wszytsko co z tym zwiazane. Przydzielali mi zazwyczaj jakies latwe prace i tak wlasnie spedzalam teoretycznie wolne od szkoly srody. Po pierwszym semestrze bylam najlpesza w swoim roczniku z geografii i gotowania(tam tez mamy teorie, gotujemy tylko raz w tyg) i 6 z matematyki.
Pod koniec lutego nadszedl czas na przeprowadzke. Wracalam do rodzicy, co spedzilam z nia tydzien przez Tracey. Ta rodzina okazala sie moja ulubiona. Duzo gotowalismy, pieklismy w wolnym czasie. Codziennie jakies inne rzeczy. Czasami ja zrobilam cos polskiego jak np.pierogi, bigos czy babke wielkanocna. Tam mialam siostre w wieku 20 lat. Dobrze sie dogadywalysmy. pokazala mi rozne przepisy i nawet pomogla uszyc 2 spodnice. Zazwyczaj mi sie nie nudzilo. Czasami po prostu prasowalam, czy nadrabialam zaleglosci ze szkoly. Zawsze staralam sie czyms zajac, bo nie lubie sie nudzic. Jestem typem porannego ptaszka, jak jeszcze bylo cieplo to razem chodzilysmy biegac. Najlepiej z tej rodziny wspominam nasze niedzielne poranki. Jajka z bekonem. Tak, to bylo moje ulubione sniadanie i rozpoczynalismy tak kazda niedziele.

 
25 marca mialam swoj szkolny bal. Cos takiego jak nasza studniowka. Nie bylam, az tak podekscytowana jednak tym balem jak niektore dziewczny ode mnie ze szkoly. Doczepiane rzesy (choc sama w koncu je mialam), sztuczna opalenizna, czy sztuczne wlosy byly wtedy na porzadku dziennym. Bal wspominam jednak milo, troche sie potanczylo, nogi oczywiscie cale obolale od niewygodnych butow, ale czego sie nie robi, by ladnie wygladac. Jezeli ktos chcialby zobaczyc zdjecia z balu, mam kilka na telefonie, takze na facebooku smialo mozecie pisac.

 
Niestety przyszedl czas gdzie trzeba bylo sie wyprowadzic od najfajniejszej jak narazie rodziny. Lzy polecialy, ale z doswiadczenia wiem, ze zmiany rodziny to najlepsza rzecz jaka jest. Nikt chyba nie wytrzymalby caly rok z jedna rodizna. Nawet jak jest najlepsza na swiecie. Takze kilka tyg temu przeprowadzilam sie do nowego domu. Zaledwie 10 min samochodem takze moja podroz w nowe miejsce nie zabrala mi duzo czasu. Z poprzednia rodzina caly czas mam kontakt, za tydzien nawet wyjezdzam z nimi na dlugi weekend.

 
Takze nowa rodzina- mama weganka, siostra nie je czerwonego miesa i ryb, tata na szczescie (podobno) je wszystko. Bylam z poczatku przerazona i myslalam tylko o tym, ze juz nie bedzie jajek i bekonu na sniadanie. Ale powiem wam, ze jest normalnie. Nie mamy co prawda szynki, kielbasek (znalazlam tylko jakies weganskie kielbaski w lodowce) ale jemy normalnie. Mama tylko od kilku tyg je tylko walfle kukurydziane, ser, awokado, vegemite oczywiscie, selera, migdaly i arbuza. To wszystko. Ale nie bede rozpisywac sie o jej diecie, bo troche odbieglabym od tematu. Poki co bardzo podoba mi sie w tej rodzinie. Jak mowilam komputer mi sie kompletnie zepsol, a mam teraz 2 tyg wakacji, takze boje sie troche, ze sie jednak bede nudzic.

 
Jezeli macie jakiekolwiek pytania, zapraszam na facebooka w wiadomosci prywatnej.

 

Więcej relacji tej osoby: