W końcu na miejscu!

W końcu na miejscu!

Swoją podróż rozpoczęłam 9 sierpnia na lotnisku Chopina w Warszawie. Podczas rozstania z rodziną nie obyło się bez łez. Pomimo tego, że lot był długi czas minął mi dość szybko. Całą drogę zastanawiałam się co się wydarzy, jaka będzie moja rodzina. Na lotnisku w Sao Paulo miałam lekkie problemy i prawie spóźniłam się na lot do Curitiby, ale wszystko dobrze się skończyło.

Po wylądowaniu i odebraniu bagaży chyba po raz pierwszy byłam zestresowana. Bałam się wyjść do mojej host rodziny, wzięłam kilka głębokich oddechów i po chwili ruszyłam, żeby zacząć największą przygodę w moim życiu. Moje obawy były bezpodstawne, rodzinka przywitała mnie bardzo ciepło. Mam dwie starsze hsiostry Melinę i Magaly z czego jestem strasznie zadowolona, ponieważ jestem jedynaczką i zawsze marzyłam o rodzeństwie.

Pierwszy tydzień minął na wysokich obrotach, załatwianie różnych spraw związanych z moim przyjazdem, poznawanie rodziny.

W weekend po przylocie mieliśmy rodzinną imprezę na rancho. Bardzo lubię takie klimaty, z ogniskiem, graniem na gitarze, śpiewaniem i tańczeniem. W tym czasie poznałam dużą część mojej host rodziny.

Pięć dni po moim przyjeździe udałam się do szkoły. Szkoła zdecydowanie wygląda inaczej niż ta nasza polska, ale bardzo się cieszę, że mogę zobaczyć normalną stronę życia w Brazylii, a nie turystyczną. W klasie mam naprawdę miłe osoby, jest też w niej chłopak z meksyku.

W moim mieście jest 8 studentów wymiany łącznie ze mną. Z meksyku, Niemiec, Szwajcarii, Tajwanu, Czech, stanów zjednoczonych i Grenlandii. Już na początku złapaliśmy ze sobą bardzo dobry kantak i teraz widujemy się prawie codziennie. Pomimo tego, iż nie znamy się długo jesteśmy już “międzynarodową rodziną”.Gramy razem w siatkówkę, kręgle, wybieramy się na piesze wycieczki, jemy dużo acai (sorbet z brazylijskich owoców, można go zjeść tylko tutaj).

Moje miasto Jaragua do sul jest położone w pięknej okolicy, otaczają je góry.

Pewnego dnia wraz z moimi znajomymi z wymiany wybraliśmy się na najwyżej położony wierzchołek góry w naszym mieście „morro de antena”. Widok był przepiękny.

Jestem w Brazylii 1,5 miesiąca i nie wiem kiedy to zleciało. W czasie tego krótkiego czasu pokochałam Brazylię, chciałabym opisać każdy dzień z mojego pobytu, ale jest to nie możliwe, ponieważ tyle się dzieję.

 

 

Więcej relacji tej osoby: