W jednym z najpiękniejszych miast świata, Barcelonie…

W jednym z najpiękniejszych miast świata, Barcelonie…

 

Po już ponad 3 miesiącach mojej wymiany przyszedł wreszcie czas na pierwszą relację.

Gdzie jestem? W jednym z najpiękniejszych miast świata, Barcelonie.

 

Hiszpański i kataloński

Przyjeżdżając tutaj, hiszpański znałam już na dosyć dobrym poziomie, rozumiem co się do mnie mówi i odpowiadam. Kiedy nie rozumiem jakiegoś słówka, zostaje mi ono wytłumaczone, nie przetłumaczone na angielski. Znajomość chociaż podstaw języka bardzo ułatwia komunikację, dlatego bardzo Wam polecam przed wyjazdem trochę się z językiem zapoznać.

Co do katalońskiego, bardzo się zaskoczyłam. Jako że Barcelona jest w Katalonii (a ogólnie w Hiszpanii ludzie są bardzo przywiązani do “swojego” regionu i osobnego języka, którym się w niektórych częściach posługuje), i z racji ostatniego zaostrzenia sytuacji politycznej, kataloński jest nieodłączną częścią codzienności, której nie sposób ominąć. Tutaj jeszcze zaznaczę, że tak, szkoła jest po katalońsku. Właśnie to mnie tak zaskoczyło, bo oznacza to, że muszę nauczyć się również tego języka. A raczej głównie tego języka, bo da się tu żyć bez znajomości hiszpańskiego (kastylijskiego).

 

Rodzina

Czyli najlepsze, co mnie spotkało. Składa się na nią Lidia – host mama, Gabriel (Gabi) – host tata, Berta – host siostra. Od pierwszego dnia traktują mnie po prostu jak członka rodziny, a nie przybysza z kosmosu. Mają również doświadczenie, bo rok temu Berta, teraz 18-letnia, była na wymianie w USA, a oni przyjęli wymieńców. Gdyby nie oni i ich wsparcie nie wiem, jak udałoby mi się przetrwać pierwsze 24h na wymianie, które do najłatwiejszych nie należały, mimo wielkiej ekscytacji. Już niedługo, bo w styczniu zmieniam rodzinę, a szkoda, bo już teraz wiem, jak bardzo będę za nimi tęsknić i nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł im dorównać. Z drugiej strony nie mogę się doczekać, żeby poznać moją drugą rodzinę i ich bliskich.

 

Ja i Berta

 

Szkoła

Jak już wspomniałam, jest po katalońsku. Jestem w ostatniej obowiązkowej klasie, więc muszę ją zdać. Nauczyciele podchodzą do mnie jak do innych uczniów i oczekują tego samego, chociaż mam małą taryfę ulgową ze względu na nieznajomość języka. W mojej klasie mamy obowiązkowe lekcje: kastylijski, kataloński, angielski, matematykę, historię po angielsku, etykę, WF. Dodatkowo mamy trzy grupy przedmiotów, z których wybieramy sobie po jednym. Ja wybrałam niemiecki, przedsiębiorczość i kulturę klasyczną. Na początku miałam też biologię po angielsku, ale była bardzo trudna, w dodatku pani mówiła głównie po katalońsku, więc i tak bym się dużo nie nauczyła, więc w ostatnim możliwym terminie udało mi się zmienić ją na przedsiębiorczość.

Codziennie szkoła zaczyna się o 8 rano i kończy o 14:30. Każda lekcja trwa godzinę zegarową, przerwę mamy tylko jedną, półgodzinną (po trzech lekcjach).

W klasie jest ponad 30 osób, więc jest dosyć ciasno. Na początku inni podchodzili do mnie z dystansem i czułam się odizolowana, ale po tym czasie bardzo się wszyscy zaprzyjaźniliśmy i chodzenie do szkoły stało się wręcz przyjemnością.

 

Rotary

Na początku mojego pobytu zostałam zaproszona do mojego klubu, żeby się tylko przedstawić i zaprosili mnie przed świętami, żebym pokazała prezentację. Od tego czasu nikt się mną za bardzo nie przejmuje, nikt też nie wie, kto jest moim counselorem. No cóż.

Odbyły się też dwa spotkania wymieńców, jeden całej Hiszpanii (trzech dystryktów) i jeden z mojego dystryktu.

Na pierwszym z nich, w Madrycie, było ok 150 osób! Poznałam mnóstwo cudownych ludzi, z którymi w ciągu trzech dni bardzo się zżyłam i za nimi tęsknię.

Wszyscy wymieńcy w Hiszpanii

 

Na spotkaniu mojego dystryktu w Logroño niestety zabrakło moich najlepszych przyjaciół, ponieważ mieszkają w Madrycie, który jest w innym dystrykcie. Poznałam jeszcze więcej ludzi, których jeszcze nie było w Hiszpanii w terminie pierwszego spotkania. Dużym zaskoczeniem było to, że potworzyły się zamknięte grupki nierozmawiające z nikim, poza ich członkami. Mimo to cudownie spędziliśmy razem trzy dni.

 

Mój dystrykt

 

Podsumowując moją pierwszą relację, jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy przyczynili się do tego, gdzie teraz jestem. Dziękuję mojej mamie i Rotary za tę niesamowitą możliwość!

Obiecuję, że już niedługo pojawi się kolejna relacja i przepraszam za taką zwłokę.

Po dzienną dawkę mnie i Barcelony zapraszam na mojego instagrama @anciaska, gdzie możecie mi też śmiało zadawać pytania i przekonać się, że Hiszpania to najlepszy kierunek wymiany!

Więcej relacji tej osoby: