To jeszcze nie koniec atrakcji…

To jeszcze nie koniec atrakcji…

 

Minęły wakacje. Mogę śmiało powiedzieć, że były to najdłuższe i zdecydowanie najciekawsze wakacje w moim życiu. Dzięki zaangażowaniu host rodziny, przyjaciół i Rotary, miałem możliwość zobaczenia i zwiedzenia ogromnej części Argentyny. Mówiąc szczerze, nie jestem w stanie powiedzieć ile godzin spędziłem w podróży, czy przejechałem 8 czy 12 tysięcy kilometrów, jednak jestem pewien, że było warto. Teraz krótko opowiem, jak spędziłem te 110 wolnych od szkoły dni.

 

Wakacje zacząłem spokojnie. Przez pierwszy miesiąc, tj. od końca listopadado Świąt Bożego Narodzenia 2018r. , korzystałem z pięknej pogody i wolnych chwil, spędzając je ze znajomymi i z moją host rodziną. Potem nadeszły święta. Ten czas jest tu zupełnie inny od naszego, takiego, do którego byłem przyzwyczajony. Okres świąteczny w Argentynie  to czas upałów, tradycyjnej polskiej  Wigilii nie ma, główne danie  wigilijne, to niezwykle popularny „Asado” czyli obfity grill, pora jedzenia, stosunkowo późna,(kolację zakończyliśmy przed 1 w nocy). A co później? Niespodzianka.W Argentynie świętuje się Boże Narodzenie na wielkich fiestach na świeżym powietrzu, na które wybierają się zarówno młodzi, jak i dorośli, krewni, przyjaciele czy nauczyciele. Wszyscy bawią się do rana, tańcząc i śpiewając. Niemalże identyczna tradycja związana jest z Nowym Rokiem. Najpierw obowiązkowe spotkanie rodzinne, a potem zabawa aż do świtu

 

 

 

Kilka dni po wkroczeniu w 2019 rok, pojawiły się pierwsze wyjazdy wakacyjne. Rodzina mojego  najlepszego kolegi Sebastiana, zaproponowała mi wyjazd nad ocean, na wschodnie wybrzeże, do popularnego miasta turystycznego Mar Del Plata. Ten czas spędziliśmy świetnie! Prawdę mówiąc, był to pierwszy od długiego czasu wyjazd do dużej metropolii…

 

Następnie przyszedł czas prawdziwej podróży. Host rodzina zabrała mnie na objazdową,kilkunastodniową wycieczkę  po całej południowej części Argentyny, po  Patagonii! W ciągu prawie 20 dni przejechaliśmy niemalże 10 tys. kilometrów. Zobaczyliśmy ogromną ilość niesamowitych miejsc. Ushuaia i „Koniec Świata”, lodowiec Perito Moreno, Jaskinia Rąk, czy robiące wrażenie Andy w mieście Chalten (z popularnym szczytem Fitz Roy), to tylko niektóre z nich. Było to wspaniałe przeżycie, które zostanie w mojej pamięci na długo, a wdzięczność i podziękowania dla moich host rodziców są ogromne.

 

To jeszcze nie koniec atrakcji, które miałem okazję przeżyć podczas wakacji 2018/2019. Na ostatni weekend lutego 2019r.  zaplanowany był letni obóz organizowany przez Rotary, w nadmorskim mieście Necochea. Dało mi to możliwość spotkania się z  innymi studentami przebywającymi w Argentynie w ramach RYE, odbyliśmy wiele rozmówi odpowiadałem na niekończącą się ilość pytań od młodzieży, która planuje swój wyjazd na przy rok.

 

Pierwsze dni marca, ostatnie dni wakacji spędziłem z moim bratem  bliźniakiem, który przyjechał do mnie w odwiedziny, na ponad dwa tygodnie. Dzięki zaangażowaniu rodziny i znajomych, za co jestem ogromnie wdzięczny, ten czas minął ciekawie i błyskawicznie. Dało mi to także możliwość podzielenia sięz nim kawałkiem kultury argentyńskiej. Także razem rozpoczęliśmy nowy, tutejszy rok szkolny tradycyjną fiestą, po której, jako Ano Promo (najwyższy rocznik, kończący edukację), wraz ze wschodem słońca,  otworzyliśmy szkołę, strzelając pianą, konfetti czy balonami z wodą. Kolejny niesamowity zwyczaj, który warto by przenieść do w Europy.

 

Kilka dni temu zmieniłem moją host rodzinę. Mieszkam wciąż w tym samy mieście San Carlos De Bolivar, w odległości ok. dwóch kilometrów od poprzedniego miejsca zamieszkania. Od szkoły wciąż dzieli mnie tylko 15 min pieszo. W zasadzie jedyną nowością, czy zdecydowaną zmianą, jest dla mnie posiadanie młodszego rodzeństwa, a mianowicie 12-sto letniej siostry Teresy i 6-cio letniego brata Salvadora.  Dogadujemy się jednak  bez problemów, wszyscy liczymy na spędzenie owocnego i przyjemnego czasu we wspólnym towarzystwie.

Jestem w Argentynie już 7 miesięcy, tym czasie musiałem nauczyć się  języka hiszpańskiego. Z jednej strony zdawałem sobie sprawę, że jest to nieodłączna część wymiany, jednak fakt, że niewiele osób zna tutaj język angielski niejako mnie do tego zobligował. Do powrotu do Polski zostało mi niespełna 100 dni. Czas leci nieubłagalnie szybko… Hay que disfrutar!

Saludos y besos,

Więcej relacji tej osoby: