Spełnianie marzeń i odkrywanie siebie na nowo

Spełnianie marzeń i odkrywanie siebie na nowo

 

Niedawno minęły 2 miesiące od mojego wyjazdu. Nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko leci! Ostatnie dni przed wyjazdem były bardzo nerwowe, pożegnanie z przyjaciomi, rodzina, organizacja imprezy pożegnalnej, pakowanie, dokupowywanie dodatkowego bagażu, zakupy na ostatnia chwile (kochani nie pakujcie sie 2 dni przed wyjazdem, dobrze wam radze! 😉 ) No ale przejdźmy do najważniejszego! 26 sierpnia 2018 r. wyruszam w przygodę życia. Wylot miałam z Warszawy nad ranem, przesiadka 5 godzin w Paryżu (tak, tak jak wiele studentów wymiany tez mialam przyjemnosc zgubić się na lotnisku, które było ogromne i zeby dostac sie z jednego terminalu na drugi trzeba było urządzić sobie 40 min wycieczkę) Lot do mojego miejsca docelowego trwal okolo 9 godzin i minął bez żadnych utrudnień. Mialam szczescie, bo miejsce obok mnie było wolne więc komfort lotu był znacznie większy.

 

Po przylocie czekało mnie szczegółowe sprawdzenie dokumentów i wreszcie pierwsze spotkanie z moja host rodzina! Czekali na mnie z polskimi flagami, bidonem z orzeźwiająca woda i bukietem kwiatów. Dokładnie wiedzieli czego potrzebuje osoba po prawie 24 godzinach w podróży. Oprócz nich na lotnisku był mój country officer oraz club officer. Wszyscy byli bardzo podekscytowani i zadawali dużo pytań na które z przyjemnością odpowiadałam.

 

 

Moja rodzina mieszka w miasteczku Inver Grove Heights, które jest przyjemnym, zadbanym sąsiedztwem z cudownymi ogrodami. Pierwszy tydzień obfitował w rozmaite atrakcje: zwiedzaliśmy okolice, w tym St. Paul i Minneapolis od których mieszkam zaledwie 15 min autem, odwieźliśmy jednego z moich host braci na uniwersytet, wiec mialam okazje poczuc sie przez chwile jak studentka amerykańskiego kampusu, byłam na pierwszym meczu footballu oraz na pierwszym wyścigu z moja drużyna cross country. Już w pierwszym tygodniu poznalam duzo nowych znajomych, a to dzięki mojej wspaniałej host mamie która każdego dnia zapraszała nowe osoby aby mnie z nimi zapoznać. W pierwszy weekend pojechaliśmy nad jezioro do tak zwanej “cabin”. Nauczyłam się pływać na nartach wodnych, jeździłam na quadach,  grałam w karty, spróbowałam słynnych snore’s oraz obejrzałam najcudowniejszy zachód słońca w życiu.

 

 

Po naszym cudownym weekendzie przyszedł czas na rozpoczęcie szkoły. Część osób już znałam, poniewaz zaczelam treningi cross country dzień po przyjeździe z Polski. Na samym początku zdziwił mnie fakt, że w amerykańskich szkołach uczniowie mają codziennie ten sam plan lekcji. lekcje są nieco dłuższe niż w Polsce, u mnie w szkole trwają około 55 min a między lekcjami jest 5 min przerwy. Mój plan składał się z: fizyki, rozszerzonej ekonomii, rozszerzonej statystyki, historii USA, języka angielskiego oraz hiszpańskiego. Po szkole codziennie uczęszczałam na treningi cross country które trwały ponad 2 godziny. Przeżyłam też homecoming, który zakończył się tak zwanym „dance” oraz byłam na wielu meczach szkolnych footballu, gdzie każdy miał inny dress code np. Hawajski lub amerykański

 

 

Niestety, jak to się nieraz zdarza, napotkałam się na kilka problemów. Przyjeżdżając do Stanów nastawiona byłam na otrzymanie High School Diploma, którego niestety nie mogę otrzymać z powodu mojej wizy. Miałam chwile załamania, nie widziałam zbytniego sensu na spędzenie całego roku na wymianie i miałam wracać o 5 miesięcy szybciej. Na szczęście szybko pojawiło się kilka innych możliwości. Dowiedziałam się o szkole w pobliżu, która realizuje program IB. Podjęłam trudną decyzję zmiany szkoły, która wiązała się z ponownym zapoznaniem się z rówieśnikami na nowo, co, nie ukrywam, jest dosyć trudnym zadaniem, kiedy wszyscy znają się już od kilku lat. Decyzja wiązała się z traktowaniem szkoły i nauki już na poważnie, ponieważ mój rok będzie zaliczony w Polsce. Poziom IB jest znacznie wyższy niż tutejsze kursy dla uczniów dlatego też, nauka w nowej szkole jest dla mnie nie lada wyzwaniem, dodając fakt, że miałam do nadrobienia 6 tygodni roku szkolnego oraz nadrobienie czterech lat hiszpańskiego aby dorównać poziomowi, który jest na lekcji.

 

Miałam także okazję bliżej zapoznać się z osobami z wymiany. Na Halloween wszyscy studenci udali się na wycieczkę do cudownego parku gdzie wycinaliśmy dynie, odkrywaliśmy okolice oraz spędziliśmy wieczór pełen muzyki i tańców. Był to niezapomniany weekend podczas, którego każdy dzielił się swoimi dotychczasowymi przygodami oraz opowiadał o swoich krajach ucząc podstawowych słówek w swoim języku.

 

Wracając do mojej rodziny… Moja host mama ma na imię Sherry. Jestem z nią naprawdę blisko. Codziennie razem gotujemy, prześcigając się w to co nowych pomysłach na zdrowe, bezglutenowe i wegetariańskie jedzenie. Mój host tata ma na imię Dan. Uwielbia sport i bardzo cieszy go moja aktywność sportowa. Zdarzało nam się nawet kilka razy razem biegać i grać w golfa. Mam 3 braci, z czego 2 jest w college’u więc nie miałam zbytnio okazji na bliższe zapoznanie się z nimi. Nie mogę zapomnieć o Brandy, czyli czekoladowym labradorze, który z nami mieszka i jest najcudowniejszym pieskiem jakiego miałam okazję poznać. Moja rodzina na pewno nie pozwala mi się nudzić. Nie było dnia kiedy narzekałam, że się nudzę, ponieważ zawsze gdy widzą, że nie mam żadnych zajęć zabierają mnie na różne wycieczki po okolicy. Urządził mi także imprezę powitalną, a na moje urodziny wystroili cały dom balonami, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem.

 

 

W tej chwili, gdy pomyślę, że tak naprawdę zaraz minie już ⅓ mojego wyjazdu kręci mi się łezka w oku. Miałam okazję poznać mnóstwo niesamowitych, inspirujących ludzi, którzy pomogli mi się rozwinąć i pomogli w naprawdę kilku ciężkich chwilach. Złamałam także regułę mówiącą, że w USA lubi przybyć kilka kilogramów 🙂 Cały wyjazd traktuje jako życiową przygodę, która niestety się już nigdy nie powtórzy. Korzystam z każdej chwili, poznaję ludzi z całego świata, zaczynam doceniać rzeczy na które wcześniej nie zwracałam uwagi, uczę się nie tylko angielskiego ale także hiszpańskiego i szwedzkiego przy okazji rozmowy z moimi obecnymi przyjaciółmi. Czuję, że z dnia na dzień staję się coraz to lepszą wersją siebie, staram się pokazać mój kraj z jak najlepszej strony, pomagać innym. Jednym słowem być inspiracją…

 

 

Więcej zdjęć i relacji na instagramie: m_dulcet

mail: dulcetmarysia@gmail.com

Więcej relacji tej osoby: