Co robi się po szkole w Tehuacan?

Co robi się po szkole w Tehuacan?

 

Pewnego dnia postanowiłam, iż ni stąd ni z owąd mam ochotę zmienić swoje życie o 180 stopni. Porozmawiałam ze znajomymi, przeszukałam internet, przeczytałam kilka blogów i oto powstała moja myśl, by wyjechać na roczną wymianę z Rotary. O wszystkim powiedziałam rodzicom dopiero, gdy do podpisania była wstępna aplikacja (możecie sobie wyobrazić, jakie zdziwienie zobaczyłam na obu twarzach, gdy powiedziałam, że chciałabym opuścić dom i wyjechać na jeden rok do tak „dzikiego” miejsca, jakim wydawał mi się wcześniej Meksyk).

Tym sposobem po ok. 10 miesiącach przygotowań siedziałam na lotnisku, czekając na lot do Ciudad de Mexico z przesiadką w Amsterdamie. Te 20 godzin w podróży minęły mi wyjątkowo dobrze i przez cały czas byłam niesamowicie podekscytowana. Dużo ludzi pytało mnie, czy nie jestem zestresowana, czy się nie boję jechać do tak egzotycznego kraju z naprawdę marną znajomością języka (czyt.: cześć, jestem Aga, mam siostrę, brata i dwa psy), ale uwierzcie mi, ciekawość i ekscytacja są znacznie znaaacznie silniejsze od strachu.

 

Moja nowa rodzina odebrała mnie z lotniska w stolicy. SZOK NUMER 1 – wszyscy niscy! Bardzo niscy! Ja przy wzroście 180 cm prawdopodobnie byłam wyższa o głowę od każdej jednej osoby w zasięgu 100 km.  Po trzech godzinach w samochodzie znalazłam się w moim mieście docelowym – Tehuacan.

Jest to: ok 200 000 mieszkańców, pomiędzy rezerwatem kaktusów i największą w Meksyku hodowlą kurczaków z dwoma kawiarniami i jednym kinem. Wymiana zapowiadała się wspaniale! Szczególnie po 18 latach spędzonych w Warszawie, gdzie życie toczy się zupełnie inaczej.

Przespałam dwa kolejne dni i pojawił się SZOK NUMER 2 – Meksykanie nie wychodzą z domów, przynajmniej tak myślałam na początku. Cały pierwszy tydzień przesiedziałam w moim pokoju oglądając seriale i czytając książki. Z ręką na sercu: nigdy w życiu tak bardzo nie wyczekiwałam pierwszego dnia szkoły i nigdy w życiu nie byłam tak znudzona.

Tutaj mogę wspomnieć o SZOKU NUMER 3 – jako wysoka blondynka z niebieskimi oczami nie możesz wyjść sama na ulicę w szortach i koszulce na ramiączka (tak, nawet jeśli jest 35 stopni i mieszkasz w ścisłym centrum miasta :–)), to naprawdę grozi katastrofą międzynarodową.

 

Po tygodniu wyczekiwania nareszcie przyszedł ten piękny dzień – pierwszy dzień szkoły!! Założyłam mój niesamowicie stylowy mundurek i o godzinie 6:40 stawiłam się na rozpoczęciu roku 2017/18 w liceum imienia Karola Wojtyły. Uwierzcie mi, nauczyciele pokochali mnie za samo bycie Polką, „a papież też był Polakiem! Czy to nie wspaniałe?!”. Myślę, że nigdy w życiu nie przytuliło mnie tyle nieznajomych mi osób i nigdy w życiu nie dostałam tylu propozycji na bycie „najlepszą przyjaciółką” od innych osiemnastoletnich dziewczyn, których imion nie potrafiłam nawet powtórzyć.

W ławce usiadłam z koleżanką, która poprzedni rok spędziła na wymianie w Stanach, więc na początku pomagała mi z tłumaczeniem. Myślę, że już po miesiącu rozumiałam wystarczająco, żeby wiedzieć, co się dzieje, po dwóch – zaczęłam się coraz więcej odzywać, obecnie po trzech – nie używam prawie w ogóle angielskiego.

Prawdą jest, że poziom nauczania jest znacznie niższy niż w Polsce, a ja i tak jestem w „najlepszej szkole w mieście”.

SZOK NUMER 4 –  W mojej klasie są osoby, które np. nigdy w życiu nie przeczytały żadnej książki od deski do deski, albo które myślą, że Grecja jest w Azji, a od nauczyciela historii dowiedziałam się, że II WŚ zaczęła się w 1940, ponieważ „tę datę łatwiej zapamiętać. Jednak szkoła sama w sobie jest super. Organizujemy dużo imprez, pikników i jednodniowych wycieczek. I wszyscy są bardzo zintegrowani, jak jedna wielka rodzina.

 

Co robi się po szkole w Tehuacan?

Zawsze obiad w domu, który swoją drogą jest przepyszny! Jestem wegetarianką i tutaj jest to bardzo dziwne, dla nich jestem „loca”, „jak ja w ogóle mogę żyć bez mięsa?!?!?!?!”. Ale to ile jest tu przepysznych warzyw i owoców i serów i te tortille z kukurydzy! Wszystko smakuje zupełnie inaczej, nie lepiej, nie gorzej, inaczej.

Po obiedzie mogę robić na co mam ochotę jeśli:

1. Mam pozwolenie od mamy goszczącej,

2. Mam podwózkę do miejsca docelowego (nie ma w ogóle mowy o chodzeniu samemu, lub używaniu transportu publicznego),

3. Mam podwózkę z powrotem do domu,

4. Wrócę do domu o wyznaczonej godzinie.

 

Konkluzja? Jestem w 100 procentach uzależniona od mojej rodziny – SZOK NUMER MILION. To nie dotyczy wyłącznie mnie, nie jest to również kwestia bycia uczniem wymiany, tak po prostu wygląda bycie nastolatkiem w meksykańskiej rodzinie. To wszystko było na początku bardzo bardzo ciężkie. W domu mogę robić na co mam ochotę + mam swój samochód, to wszystko daje mi wielką swobodę.

 Nie wiedziałam, co mogę robić w wolnym czasie (jak wyżej wspomniałam – meksykanie nie wychodzą za często z domów), nie miałam dobrej komunikacji z moją mamą goszczącą, nie mogłam realizować moich pasji, praktycznie codziennie byłam znudzona wszystkim w moim życiu (dom, szkoła, dom). Nigdy nie tęskniłam za moim rodzicami, rodzeństwem, domem, jedynie za moim aktywnym, warszawskim stylem życia.

Jednak zawsze miałam przy sobie wspaniałych znajomych, zarówno Meksykanów, jaki i innych wymieńców. Z czasem zaczęłam sobie wszystko układać. Znalazłam siłownię, która nie wygląda lepiej niż standardowa meksykańska siłownia, zaczęliśmy coraz częściej wychodzić z innymi uczniami wymiany, którzy również potrzebują kontaktu ze światem poza domem i co najważniejsze, zaczęłam rozumieć, że dla Meksykanów najważniejszymi (lub jedynymi) aktywnościami są: siesta y fiesta. Jest to po prostu część ich pięknej kultury.

 

Teraz po ponad trzech miesiącach mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa na mojej wymianie. I pomimo to, że przeżyłam trzy trzęsienia ziemi, siedem chorób z czego cztery leczone antybiotykami i niezliczone ilości karaluchów oraz wiele innych niesamowicie ciekawych przygód, nie zmieniłabym tego na nic innego.

I podczas tego czasu, który tu spędziłam, nauczyłam się dostrzegać piękno i dobro oraz wybaczać i przymykać oko na drobne skazy, które są nieuniknione i często niezmienne. Już teraz czuję, że nawiązałam tu niesamowite przyjaźnie i że ciężko będzie mi opuścić to miejsce.

 

Więcej relacji tej osoby: