Pozdrowienia z kraju (nie)wiecznego słońca!

Pozdrowienia z kraju (nie)wiecznego słońca!

 

Cześć!

Tutaj Maja, bądź jak to wymawiają moje imię Brazylijczycy – Mazia. Okres 2018/2019 spędzam właśnie w Brazylii i chciałabym wam co nie co opowiedzieć co tam u mnie. Zacznijmy od tego, ze długo wahałam się czy jechać na taka wymianę czy nie. Wiedziałam, ze będzie to przgoda mojego życia, ale nie wyobrażałam sobie tak długiej rozłąki z najbliższymi. Jednak ostatecznie zdecydowałam, że pojadę i w tym momencie nie mogłabym być bardziej szczęśliwsza, że to zrobiłam.

Brazylia to kraj bardzo zróżnicowany, pełen kolorów i pysznego jedzenia. Ludzie są niesamowicie otwarci i pomimo tego, ze nie za bardzo i nie zawsze mówią po angielsku, zawsze starają się pomoc i być życzliwi. Jestem totalnie zakochana w Brazylii i polecam ja każdej osobie, które myśli nad wyjazdem.

 

 

24.08.2018 Tego dnia rozpoczęłam przygodę swojego życia. Z samego rana, było to ok 4, razem z rodzina i przyjaciółka zapakowałam bagaże do samochodu, pożegnałam zwierzaki i wyruszyłam na lotnisko, na którym miałam spotkać się z dwoma innymi wymieńcami i wspólnie lecieć do Brazylii. Podczas tej krótkiej podróży towarzyszyło mi tyle uczyć, ze aż ciężko to opisać. Mimo wszystko poddenerwowanie i stres lotem przewyższały chyba wszystkie inne☹️ Pożegnanie z rodzicami było ciężkie, ale dzięki temu, ze mialam ze sobą Jagodę i Hugo po przejściu przez bramki nie załamałam się, tylko z uśmiechem na ustach pognałam do gate’a. Prawie spóźniliśmy się na nasz lot, bo uznaliśmy, ze dobrym pomysłem będzie kupienie jedzenia w kiosku obok…

 

No, nieważne hahahah Lot z Warszawy do Paryża przebiegł spokojnie, nie było turbulencji, a pogoda była przepiękna. Kiedy wylądowaliśmy zaczęły się pierwsze lekkie komplikacje. Na chwilkę rozdzieliliśmy się, przez co później mieliśmy problem ze znalezieniem nie tylko naszego gate’u, ale również siebie. Na szczęście jakiś miły Brazylijczyk pomógł nam i dzięki temu wyrobiliśmy się w czasie i bezpiecznie wsiedliśmy na pokład samolotu do São Paulo. Lot był długi, ale przyjemny. Dostaliśmy dobre jedzonko, mieliśmy mnóstwo filmów i seriali do wyboru; nie narzekaliśmy na nudę. To był nasz ostatni wspólny lot na tej trasie; na lotnisku w São Paulo każdy z nas leciał w inna stronę. Mieliśmy niestety problem z odbiorem bagaży, co zaskutkowało kolejnymi nerwami i telefonami do równie zdenerwowanych rodziców. Na nasze szczęście trafiliśmy na bardzo miła panią z obsługi, która pomogła nam i mogliśmy biec dalej, aby zdarzyć na loty. Oczywiście nie obyło się to bez biegania po całym lotnisku, bo każdy mówił nam coś innego i na dodatek w innym języku. Mój lot z São Paulo do Kurytyby był zdecydowanie najgorszy jaki kiedykolwiek miałam. Niecałe 20 minut po wylocie zaskoczyła nas potworna burza, co skutkowało tym, ze nie mogliśmy wyładować przez dobra godzinę. Panicznie boje się latać, wiec niestety ten lot bardzo odbił się na moim samopoczuciu przez następne kilka dni.

 

 

 

RODZINKA&PIERWSZE CHWILE W BRAZYLII

 

Na lotnisku w Kurytybie powitała mnie moja pierwsza host rodzinka, czyli host tata José i host mama Silvania razem ze swoją siostra Alessandra. Okazało się, ze tylko ona umie mówić płynnie po angielsku; moi rodzice poza kilkoma podstawowymi zwrotami nie potrafią nic, wiec jej obecność była niezwykle pomocna. Z lotniska udaliśmy się do apartamentu jednej z moich host sióstr Natalii, która wyjechała dwa dni przede mną do Włoch, gdzie mieliśmy spędzić dwie następne noce. Następnego dnia host rodzice byli bardzo podekscytowani, żeby pokazać mi miasto i kilka ulubionych zabytków, wiec odrazu po zjedzeniu śniadania, wyruszyliśmy w mała podróż. Kurytyba odrazu niesamowicie mi się spodobała. Miasto jest trochę większe od Warszawy i znacznie bardziej zróżnicowane. Można znaleźć tam dosłownie wszystko. Najbardziej charakterystyczna rzeczą, a właściwie to obiektem, która tam widziałam było muzeum w kształcie oka, niedaleko parku im Jana Pawła II. Byliśmy również w małym raju na ziemi, czyli parku dla psów.

Znacznie poprawiło mi to humor na resztę dnia😃 Po zobaczeniu jeszcze kilku innych pięknych miejsc udaliśmy się na kolacje, czyli pizzę. I tutaj spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Brazylijczycy jedzą zupełnie inna pizzę w zupełnie inny sposób. Tutaj zamawia się jedna duża pizzę z kilkoma różnymi rodzajami, mogą być ich 2, ale również 5 czy 6. One oczywiście też są zupełnie inne od tego co znamy w Polsce. Tutaj bardzo popularne są pizze z nutella, lodami czy m&m’sami.

 

Ja i mój pierwszy host-tata Jose podczas Dnia Niepodległości

 

 

SZKOŁA

 

 

Do szkoły poszłam tydzień po przyjeździe. W Brazylii szkoły publiczne maja bardzo słaby poziom i z tego co słyszałam od znajomych, to chodzą tam tylko osoby, którym niezbyt zależy na dobrym wykształceniu, dlatego tez trafiłam do szkoły prywatnej, co równało się z zakupem mundurka, który szczerze mówiąc niezbyt trafił w moje gusta. Chodzę do pierwszej klasy liceum, ale jako ze tutaj liceum kończy się w wieku 17 lat, to moi koledzy z klasy maja tylko 15 lat. Generalnie tutaj szkoła wyglada zupełnie inaczej.

Lekcje trwają od 7:30 do 12 z tylko jedna 15-sto minutowa przerwa na jedzenie o 10. Mają bardzo dużo przedmiotów ścisłych, a niestety mało moich ulubionych, czyli angielskiego czy historii (nie można wybierać przedmiotów, których chce się uczyć). Ludzie w szkole są bardzo mili, chociaż nieśmiali. Nauczyciele maja wrodzony dar do rysowania; każdy z nich prowadzi bardzo estetyczne notatki na tablicy. Właśnie. Tutaj nauczyciele dużo notują ma tablicy, a znacznie mniej mówią. Zwykle na początku lekcji zapisują cała tablice różnymi rzeczami, których chcą nauczyć tego dnia, a potem o nich tłumacza. Znaczy tak mi się przynajmniej wydaje, bo z moim poziomem języka nie do końca jeszcze rozumiem co się dzieje na lekcji hahahaha. Mój typowy dzień w szkole wyglada tak, ze czasami próbuje słuchać przedmiotów, które mnie interesują, czasami śpię lub słucham muzyki, rozmawiam szeptem z innymi wymieńcami (staramy się nie przeszkadzać!) lub idę do biblioteki czytać książki. Nauczyciele raczej nie angażują nas w lekcje, ale w sumie nie robią tego nawet z normalnymi uczniami w klasie. W skrócie szkoła w Brazylii jest zupełnie inna niż tej w Polsce, ale podoba mi się tutaj bardzo.

 

 

SPOTKANIE DYSTRYKTU

 

 

Tydzień po przyjeździe odbył się Orientation Meeting. Jest to pierwszy oficjalny zjazd wszystkich wymieńców z dystryktu. W tym roku po raz pierwszy odbywało się ono w moim mieście, co jak dla mnie było bardzo fajna opcja, bo nie musiałam znowu długo podróżować samochodem. Trwało ono 3 dni, podczas których mieliśmy wykłady i prezentacje na temat wycieczek, generalne informacje na temat dystryktu, prezentacje osób, które wróciły już z wymiany i quizy oraz Talent Show. Bawiłam się świetnie.

Po tych kilku dniach spędzonych z wymieńcami mogę powiedzieć tylko jedno – kocham ich całym sercem. Wymieńcy to ludzie tak niesamowici, niesamowicie otwarci, zawsze uśmiechnięci, gotowi żeby porozmawiać i pomoc sobie nawzajem z czymkolwiek, bo przecież kto zrozumie wymieńca lepiej jak nie inny wymieniec? Jestem przeszczęśliwa, ze mogłam ich poznać i się z nimi zaprzyjaźnić. Ludzie w moim dystrykcie są naprawdę świetni. To były 3 dni pełne nowych doświadczeń, szalonych konwersacji, picia wielu litrów guarany, niezliczonej ilości żartów i śmiechu oraz tańca nad basenem i w pokoju hotelowym w środku nocy do piosenek Justina Biebera. Nie mam słów, żeby wyrazić jak cudowne i ekscytujące jest poznawanie nowych ludzi z każdego zakątka świata, wymienianie się pinami, porównywanie swoich tradycji i pytanie każdego „a jak powiedziałbyś/powiedziałabyś to w swoim języku?”.

Za niecały miesiąc mamy wycieczkę do Foz do Iguaçu i jestem bardziej niż podekscytowana, żeby tam pojechać i znowu świetnie się bawić z wymiencami z mojego dystryktu, ale również z sąsiedniego 4740!

 

 

 

 

 

POGODA

 

 

Mieszkam w południowej Brazylii, która różni się od tego co większość ludzi myśli o tym kraju. Nie ma tutaj wiecznego słońca i plaży z przejrzystym oceanem. Pory roku są odwrócone do tych w Europie. Najzimniejszym miesiącami są czerwiec, lipiec i sierpień, natomiast najcieplejsze to grudzień i styczeń. Wakacje trwają mnie więcej od grudnia do lutego, a w Święta Bożego Narodzenia chodzi się w krótkich spodenkach i można tylko pomarzyć o śniegu czy ujemnych temperaturach. Zima potrafi być tutaj całkiem chłodna, bo tylko 4°C, wiec jeśli planujesz wyjazd do Brazylii podczas polskiego lata lepiej weź ze sobą bluzy hahaha. Podczas wiosny dużo pada i często towarzysza temu burze.

Moje miasto leży bliżej Argentyny i Paragwaju niż oceanu nad czym ubolewać będę głównie podczas lata, gdy przez gorąc nie będę w stanie się ruszyć. Jak na polskie normy jest nieduże, ale różnisz nie jest ono tak małe, jak uważają Brazylijczycy. Można tutaj znaleźć prawie wszystko, co potrzeba. Jest kino, restauracje, bary, cluby, kilka szkół i innych publicznych instytucji. Ciagle mam problem z zapamiętaniem, która ulica jest jednokierunkowa, a która dwu, przez co kilka razy prawie wpadłam pod samochód…. Właśnie! Jeśli chodzi o ruch samochodowy, to tutaj niektórzy jeżdżą tak jak chcą i niezbyt zwracają uwagę na innych. Przechodzenie po pasach jest rzadkością, ale zauważyłam, ze większość kierowców bardzo przestrzega sygnalizacji świetlnej. Ciagle się wszystkiego uczę i staram się czerpać z każdego dnia tyle ile tylko moge.

 

 

KILKA RÓŻNIC MIĘDZY POLSKĄ A BRAZYLIĄ

 

Oczywiście podstawową różnicą jest język. Niestety nie każdy jest tego świadomy, ale w Brazylii ludzie posługują się jezykiem portugalskim, a nie hiszpańskim. Nie jest on tak trudny i skomplikowany jak język polski, ale również nie jest zbyt łatwy, głównie ze względu na wymowę niektórych liter. Mój problem z tym językiem polega na tym, że jestem bardzo nieśmiała jeśli chodzi o mówienie. Rozumiem bardzo dużo, jestem w stanie zrozumieć codzienne konwersacje, albo niektóre przedmioty w szkole, takie jak historia, filozofia lub fizyka w szkole, lecz bardzo wstydzę się mówić. Staram się trenować to z moimi brazylijskimi przyjaciółmi i widzę już małe postępy.

Brazylijczcy są najbardziej otwartymi i najmilszymi ludźmi jakimi miałam przyjemność się otaczać. Zawsze na powitanie całują sie w policzki i przytulają. Zachowują się tak nawet w stosunku do nowo poznanych osób hahahahah. Bez skrępowania rozmawiają ze sobą na wszystkie tematy i pomagają sobie nawzajem jak tylko mogą. Kiedy tylko ktoś się dowiaduje, że jestem studentem wymiany i pochodzę z Polski, odrazu chce wiedzieć praktycznie wszystko na temat mojego pobytu w Brazylii, życia w Polsce i jak dużo umiem już powiedzieć po portugalsku.

Brazylia to kraj, który zamieszkuje ponad 200 milionów ludzi, więc potrzebnych jest więcej miejsc pracy. Równa się to na przykład z tym, że w niektórych sytuacjach zostajesz obsłużony „na prawo i lewo”. Jednym z takich przykładów jest stacja benzynowa, na której to pracownicy stacji tankują benzynę do twojego samochodu i myją ci szyby. Ty wysiadasz z samochodu tylko po to, żeby zapłacić. Czasami zdarza się również tak, że na parkingu przed restauracją stoją specjalnie zatrudnieni ludzie, którzy „odwożą” twój samochód na wolne miejsce, podczas gdy ty już siedzisz przy stoliku. .

 

 

Brazylia to kraj bardzo zróżnicowany, pełen kolorów i pysznego jedzenia. Ludzie są niesamowicie otwarci i pomimo tego, ze nie za bardzo i nie zawsze mówią po angielsku, zawsze starają się pomoc i być życzliwi. I właśnie dlatego z każdym tygodniem czuję się tutaj coraz bardziej jak w domu; tak, jakbym odnalazła swoją „drugą ojczyzne”. Takie uczucie jest naprawdę niesamowite, kiedy jest się na innej półkuli, drugim końcu świata. Jestem totalnie zakochana w Brazylii i polecam ja każdej osobie, które myśli nad takim wyjazdem. Jestem również bardziej niż wdzięczna całemu Rotary w Polsce za tą niesamowitą przygodę, a rodzicom za wsparcie i akceptację tego trochę szalonego pomysłu❤️

 

 

 

Do następnej relacji, tchau tchau!

Więcej relacji tej osoby: