Moje pierwsze wrażenia związane z przyjazdem na Tajwan…

Moje pierwsze wrażenia związane z przyjazdem na Tajwan…

Na Tajwan przyjechałem już prawie 4 miesiące temu. Przyznaję, że o wcześniejszych sprawozdaniach po prostu zapomniałem. W dzisiejszym sprawozdaniu postaram się streścić moje 4 miesiące pobytu w zupełnie obcym mi kraju.

 

1 Miesiąc

Był to oczywiście miesiąc pełen wrażeń, szoków i niespodzianek. Po 20 godzinnym locie ujrzałem swoją nową rodzinę po raz pierwszy. Przywitali mnie bardzo gorącymi okrzykami, plakatem z moim imieniem a nawet namalowaną moją osobą, nad którym pracowali ponoć całą noc. Na lotnisku czekali także moi opiekunowie, pozostałe rodziny a nawet sam prezydent Rotary.

Po załadowaniu wszystkich moich bagaży zaczęły się obustronne pytania o wiek, wzrost, hobby itp. Moim pierwszym pytaniem do mojej siostry było ”  So, how old are you?”(wygląda bardzo ale to bardzo młodo więc ciężko było mi określić trafnie jej wiek) na które siostra trochę niepewnie odpowiedziała „Nineteen”. Pierwsza myśl, która mi się nasunęła, to : „może jej angielski nie jest za dobry” więc pewny że się pomyliła, zapytałem ” you mean NINE?”. Na co jej mama zaśmiała się i powiedziała „no, no, Nineteen” resztę drogi się nie odzywałem z przeszywającą mnie myślą że jestem skończony po 30 minutach mojego pobytu tutaj…

Moje pierwsze wrażenia ? No cóż, pierwsze 2 tygodnie ciężko było mi się przyzwyczaić do patrzenia pod kątem 60 stopni, ale przynajmniej z moją rodzinką w miarę dobrze się dogadywałem. 3 tygodnie eksplorowałem Taipei i piękno jakie oferuje obcokrajowcom ,Pierwszy raz miałem styczność z azjatycką kulturą, architekturą, mentalnością ludzi i ich nawykami, wiec każdego dnia wracałem z uśmiechem na twarzy do domu z nowo nabytą wiedzą. Zwiedziłem wszystkie najpopularniejsze miejsca w okolicy Taipei i wchodziłem w interakcję z tubylcami którzy cieszyli się na sam mój widok. Będąc tu, w krótkim czasie dostrzegłem różnice cenowe między Polską a Azją, Efektem tego  mogę śmiało powiedzieć , że jest zarys planu biznesowego na przyszłość.

 

2 i 3 miesiąc

Oba te miesiące były adaptacją do moich obu nowych szkół i nowych znajomych. Szkołę zacząłem na końcu pierwszego miesiąca. Nie byłem zestresowany, raczej podekscytowany. W mojej szkolę oprócz mnie, jest jeszcze 3 innych studentów: Edgar z Francji, Luana z Belgii oraz Nancy z Meksyku. Wszyscy studenci zarówno płci męskiej jak i żeńskiej „obcinali nas” wzrokiem, a uczennice na widok mnie i Edgara piszczały jak tylko rzucaliśmy krótkimi spojrzeniami, uśmiechami czy powiedzieliśmy do nich „cześć”. Najpierw nasz opiekun szkolny oprowadził nas po szkole. Szkoła jest ogromna: ma 3 budynki, które tworzą swego rodzaju mur dookoła dwóch boisk do siatkówki i dwóch boisk do koszykówki. Szkoła ma ponad 50 klas, każda liczy po około 40 uczniów. Jest to szkoła prywatna i wcale nie należy do największych. Szkoła mojego „ wymieńca „ który przebywa w mojej rodzinie w Polsce liczy ponad 6000 uczniów!

Nadszedł czas przedstawienia nas naszym nowym klasom. Zostaliśmy rozdzieleni do 4 różnych klas rozmieszczonych na 2 i 3 piętrze. Wchodziliśmy do każdej po kolei, gdzie wybierano jednego z nas do danej klasy. Wchodząc do pierwszej klasy rozległ się przeokropny pisk dziewczyn z tylnych ławek, a ci co oszczędzali swój głos, po prostu patrzyli i „podziwiali” nas. Do tej klasy przypisano Edgara. Wychodząc w trójkę z klasy słyszeliśmy nieustępliwy krzyk podniecenia przez dobre 2 minuty. Następne 2 klasy miały taką samą reakcje co pierwsza. W pewnym momencie nie byłem w stanie rozróżnić czy wchodzimy do tej samej klasy czy innej. Rzucając szybkie spojrzenia na uczniów, miałem wrażenie, że widzę te same osoby, które miały tą samą reakcję. Czwarta i za razem ostatnia klasa była piętro wyżej. Byłem ostatni więc automatycznie wiedziałem, że klasa którą zobaczę będzie moja. Kiedy mój opiekun powiedział to ta klasa, nie oczekiwałem na nic innego niż w poprzednio. Myślałem, że ta klasa przywita mnie jak każda poprzednia. Myliłem się. Wchodząc do klasy nastała martwa cisza. Brak uśmiechu ze strony jakiegokolwiek ucznia . Tyko spojrzenia, w których widziałem zdziwienie i niechęć. Niezręcznie się czując, usiadłem w pierwszej wolnej ławce i siedziałem cicho przez resztę lekcji. Uznałem że może są po prostu wstydliwi. Kiedy usłyszałem dzwonek wszyscy omijali mnie i sprawiali wrażenie kompletnie nie zainteresowanych i obojętnych.

Na następnej przerwie z ciekawości zszedłem piętro niżej, żeby podpytać się reszty „wymieńców” jak jest w ich klasach. Nie dowiedziałem się zbyt wiele bo wszyscy byli zajęci rozmową z otaczającymi ich kolegami z klasy.

         Tak jak wspomniałem wcześniej chodzę do 2 szkół: chińskiej szkoły (odpowiednika naszego liceum) i szkoły języka chińskiego, sponsorowanej przez Rotary. W 2 miesiącu nauki każdy, niezależnie od jego poziomu był losowo przypisywany do klasy, więc poziom pomiędzy studentami był bardzo zróżnicowany. Na początku 3 miesiąca odbył się test sprawdzający nasz poziom i na jego podstawie dostaliśmy się do poszczególnych klas z odpowiednim poziomem. Ja, jako że nigdy nie miałem styczności z tym językiem trafiłem do kasy z najniższym poziomem.

 

4 miesiąc

No i jestem już tutaj. Mogę spokojnie powiedzieć, że jestem w pełni oswojony z tutejszą kulturą, ludźmi i stylem życia. Ludzie z klasy zaczęli się do mnie odzywać, zajęło im to trochę czasu, ale finalnie przełamali się i nawet umawiają się ze mną na wyjścia do kina, lunch czy po prostu się przejść.

Mój chiński jest z każdym dniem coraz lepszy. Jestem w stanie rozmawiać bardzo prymitywnym językiem z moimi tajwańskimi przyjaciółmi.

Teraz są święta Bożego Narodzenia. Nie czuję kompletnie świąt bo tutejsza zima to jakby polska jesień a większość tutejszych rodzin nie obchodzi świąt. W najbliższym czasie zmieniam swoją rodzinę. Czas spędzony z moją pierwszą rodziną będę wspominał bardzo dobrze. Mam nadzieję, że będzie tak i z nową.

 

PS. Jak chcecie się o coś dowiedzieć to piszcie do mnie

Więcej relacji tej osoby: