Pierwsze wrażenia z Kraju Kwitnącej Wiśni

Pierwsze wrażenia z Kraju Kwitnącej Wiśni

  Dwudziestego pierwszego sierpnia bieżącego 2019 roku rozpoczęła się moja największa dotychczasowa przygoda – przyleciałam do Tokio na lotnisko Narita, by zostać w Japonii na prawie rok! Lot zajął około 11 godzin, a miałam przyjemność lecieć z polskimi sportowcami, którzy lubują się w nocnych przechadzkach, więc nie udało mi się uzyskać zbyt wiele snu. Na lotnisku przywitali mnie host rodzice, counselor oraz Kuroda san, z którą wcześniej utrzymywałam kontakt mailowy.

 

 

         Mój nowy dom znajduje się w Shizuoce, która jest oddalona od Narity o dobre kilka godzin drogi, więc w aucie udało mi się nadrobić zaległości ze snu. Mieszkam z rodzicami i ich najmłodszym synem. Tata nazywa się Seiichi Nishigai, mama Shoko a brat Masayuki. Wszyscy są dla mnie bardzo mili i zawsze starają się mi pomóc jeśli czegoś nie rozumiem.

 

         W moim dystrykcie nie ma żadnego wymieńca oprócz mnie. W sąsiedniej prefekturze, którą jest Yamanashi, są aż trzy osoby z wymiany. Spotkałam się z nimi na obozie integracyjnym i razem wspinaliśmy się na górę Fuji. Ku chlubie mojego klubu jako jedyna z wymieńców potrafię mówić po japońsku. Znajomość tego języka przydała mi się podczas wspinaczki, gdyż byłam w stanie zrozumieć anegdoty pani przewodnik, bez których pewnie nie zaszłabym daleko.

 

         W Shizuoce uczęszczam do szkoły o wdzięcznej nazwie Sakuragaoka. Jest to placówka edukacyjna dość pokaźnych rozmiarów, szczycąca się około 1000 podopiecznymi. Nauczyciele są dla mnie przemili i biorę czynny udział w lekcjach. Szkoła pomimo tak dużej liczby pupili jest bardzo uporządkowana, więc na lekcji z czterdziestoma uczniami jest mniejszy harmider niż w Polsce przy klasie o połowie mniejszej. Mój numer w dzienniku to 41, gdyż tyle jest nas razem. Po lekcjach wszyscy uczęszczają do klubów sportowych. Moja szkoła pochwalić się może reprezentacją w piłce nożnej i baseballu. Niedawno brałam udział w dniu sportu (体躯債czyli taikusai). Brałam udział  w grupowym zadaniu. Każdy rocznik miał zawody klasowe. Pierwszoklasiści biegali i skakali przez kłodę, trzecioklasiści związali sobie nogi ze sobą tworząc rząd 40 osób i omijali tak przeszkody. Drugoklasiści, a z nimi i ja, ustawiali się w rząd po którym biegała dziewczynka Było to niesamowicie trudne, ale bardzo dobrze się bawiłam, a na koniec okazało się, że moja klasa wygrała.

 

 

         Na razie moje życie w Japonii przebiega wspaniale!

Więcej relacji tej osoby: