Piękna harmonia

Piękna harmonia

 

Najbardziej wyczekiwanymi wydarzeniami w trakcie roku szkolnego są bez wątpienia festiwal kulturowy (bunkasai) oraz festiwal sportowy(taikusai). Przygotowania do nich zaczynają się już miesiące wcześniej, a bardziej lub mniej szczęśliwi uczniowie zostają w szkole po zajęciach, aby w nich pomóc. O ile przy bunkasai mnie to ominęło, taikusai miałam okazję poznać od kuchni.

W lutym zaczęły się treningi “cheerleaderek”. Nie wiedziałam, co to znaczy, a tłumaczenia koleżanek, że to “coś w stylu karate, tylko bardziej męczące” niezbyt mnie przekonywały, więc postanowiłam je sobie odpuścić. Dość szybko tego pożałowałam — patrząc na ich ćwiczenia, zazdrościłam im dobrej zabawy, której w życiu japońskiego licealisty zbyt dużo nie ma.

 

Kolejnym etapem były treningi przebiegu całej imprezy — przez dwa tygodnie uczyliśmy kłaniać się “nie za szybko, nie za wolno, nie za głęboko”, jak odwracać się czy nawet jak klaskać. Moje znajome porównywały to do armii, a mi nie pozostawało nic innego jak zgodzić się z tymi uwagami.

Sam festiwal sportowy był całkiem wycieńczający, ale dobrze się na nim bawiłam — co prawda siedzenie przez cały dzień na pełnym słońcu nie służyło mojemu samopoczuciu i przez większość czasu kręciło mi się w głowie, ale wygrana mojej drużyny skutecznie mi to zrekompensowała.

 

Zakaz telefonów i kamer dla uczniów niestety nadal obowiązywał, więc jedyne zdjęcia jakie mam to te, zrobione przez rodziców.

 

 

W międzyczasie skończył się rok szkolny, a moja klasa została pełnoprawnymi trzecioklasistami lub, jak wolą to mówić nauczyciele, “jukensei”. W teorii słowo to oznacza coś w stylu polskiego maturzysty, a w praktyce, że nie mają czasu na jakiekolwiek przyjemności w życiu. Przez ostatnie kilka tygodni odpowiedzią na każdą próbę wyciągnięcia kogoś na spotkanie jest “przepraszam, ale jestem jukensei, muszę się skupić na nauce”.

Zamiast tego moja host rodzina zabiera mnie w różne miejsca — począwszy od odległych, takich jak Kumamoto, Kyoto czy Osaka, na kinie czy muzeach sztuki skończywszy.

 

(zamek w Kumamoto jest nadal w remoncie po trzęsieniu ziemi, więc niestety nie udało mi się go zwiedzić. Zamiast tego byłyśmy w typowym japońskim parku, gdzie wypiłyśmy matchę (drogą zieloną herbatę) i zjadłyśmy wagashi (japońskie słodycze).)

 

 

(co roku w Kagoshimie można zobaczyć jak kiedyś żyła arystokracja — odgrywa się scenę czytania wierszy pod cieniem kwitnącej wiśni. Oprócz tego można zwiedzić posiadłości oraz przymierzyć kimono księżniczki)

 

 

30 kwietnia 2019 roku był dla Japończyków szczególnie ważną datą — po około 30 latach panowania, cesarz Akihito ogłosił swoją abdykację, wraz z którą zakończyła się era Heisei. Nowa era, Reiwa, zapisywana jest znakami 令 (używany jako “pomyślny”, “dobrze wróżący” czy “rozkaz” ) oraz 和 (“pokój”, “japoński”), a oficjalne angielskie tłumaczenie to “beautiful harmony”. Od ponad 200 lat zmiana cesarza następowała dopiero po jego śmierci, dlatego też teraz nie zabrakło głosów zdziwienia tą decyzją.

 

Ostatni miesiąc był dobrym przykładem na to, jak dużą rolę odgrywa władca w życiu Japończyków. Wraz z melancholią związaną z niespodziewaną zmianą, usłyszałam wiele historii o cesarzach — o płaczu, gdy umarł cesarz Hirohito, o wdzięczności, którą czuli moi host rodzice mogąc posprzątać ogród cesarski, o faux pas, które popełnił ktoś uściskając dłoń przyszłego cesarza. Mimo że młodsze pokolenia nie do końca potrafią to zrozumieć, cesarz jest postacią powszechnie kochaną i czczoną niemal jak Bóg.

Więcej relacji tej osoby: