Ogólnie bardzo duży nacisk kładziony jest tutaj na sporty…

Ogólnie bardzo duży nacisk kładziony jest tutaj na sporty…

 

Po 17 latach mieszkania w naszej cudownej stolicy wylądowałam chyba w najmniejszej miejscowości z wszystkich wymieńców których znam. Tallula, Illinois jest miasteczkiem mającym zaledwie 650 mieszkańców. Mój uroczy domek znajduje się właściwie w środku pola między tą miejscowością, a Petersburgiem (2,5 tysiąca mieszkańców), gdzie chodzę do szkoły. Na szczęście Ok 20 minut ode mnie jest Springfield, stolicy stanu, więc nie jest to taki totalny koniec świata.

 

 

Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się czy faktycznie jedzenie w Ameryce jest złe, to mogę Was zapewnić, że odpowiedź brzmi tak. Jestem tutaj już 3 miesiąc i mimo że inni nie widzą żadnych zmian w moim wyglądzie, ja widzę. Mam wrażenie, że nawet żyjąc jedynie na sałatkach zdobędzie się wagę.

Ogólnie bardzo duży nacisk kładziony jest tutaj na sporty, dlatego prawie każdy nastolatek jest zaangażowany w jakąś drużynę. Lato było sezonem footballu amerykańskiego, pływania, cross country, golfa oraz siatkówki. Ja osobiście byłam w drużynie pływackiej, co ponieważ sezon pływania zaczął się przed rokiem szkolnym, bardzo ułatwiło mi pierwsze dni szkoły. Znajome twarze były błogosławieństwem.

 

 

Teraz z nadejściem jesieni do wyboru jest koszykówka oraz wrestling – takie jakby zapasy. Więc chcąc uniknąć toczenia się po tym świecie dołączyłam do drużyny koszykówki i nie ukrywam, że jestem nią baaaardzo zła. Póki co. W szkole oprócz sportów jest niezliczona liczba aktywności pozalekcyjnych, jak key club – ludzie do wolontariatu, National English Honor Society, National Honor Society, facs club – chyba też coś z wolontariatem, history club, etc, w których ludzie bardzo chętnie uczestniczą.

 

 

Ostatni miesiąc spędzałam będąc w szkole codziennie od 8 rano do 9 wieczorem. Bezpośrednio po lekcjach miałam 2h pływania, po czym próby do sztuki jesiennej – przedstawiliśmy „Opowieść Wigilijną”. Super zabawa. Szkoła sama w sobie nie jest ciężka, szczególnie gdy ma się zajęcia jak orkiestra i foods – na których uczysz się o jedzeniu No i oczywiście je robisz. Historia Ameryki, speech i matematyka są nieco bardziej wymagające. Lekcje trwają 47 minut, a przerwy 5, co jedynie starcza na przemieszczenie się z jednej sali do drugiej. Bardzo specyficzny kontakt mają uczniowie z nauczycielami. Nie ma tu tak zauważalnego respektu jak u Polsce, rozmawiają z nimi na luzie, można by powiedzieć, że jest to aż zbyt swobodne.

 

Strój w którym graliśmy jako orkiestra na paradach

 

Odnośnie ludzi, przeważnie wcale nie są tak grubi jak się ich przedstawia, co właściwie nie jest dziwne biorąc pod uwagę fakt, że codziennie mają po około 2h sportu. Ale co jest niesamowite to to, że ludzie są tutaj bardzo otwarci. Rozmawianie z obcym człowiekiem nie jest dziwne i w momencie gdy przypadkowo spotkasz się z kimś wzrokiem, zostaniesz obdarowany przyjaznym uśmiechem, a nie, jak w Polsce, szybkim odwróceniem ponurego wzroku.

 

Zdjęcia z Homecoming – szkolnego balu na początku roku

 

Aczkolwiek mentalność nastolatków jest nieco dziwna, dziewczęta nadmiernie ekscytują się błahymi rzeczami, a draki są bardzo popularne. Na przykład gonienie się dookoła stołu i wylewanie mleka na druga osobę za to, że obraziła Twoja rodzinę oraz ujawnianie cudzych sekretów i prywatnych spraw na mediach społecznościowych.

 

 

Host rodzina, mimo, że bezdzietna, trafiła mi się bardzo fajna, z bardzo specyficznym, lecz wciąż śmiesznym, poczuciem humoru. Zamiast rodzeństwa mam 14 krów, byka, 9 cielaków, 5 koni, osła, 2 psy, niezliczona ilość kotów. Nie ukrywam, że jest to bardzo ciekawe doświadczenie, w szczególności, ze mieszkam na środku pola. Dopiero będąc tutaj uświadamiam sobie, jak wartościowa jest warszawska komunikacja miejska, bo tutaj nieustannie muszę poprosić o podwózkę. Aczkolwiek tutejsi nastolatkowie nie mają z tym większych problemów, bo prawo jazdy jest od 16 roku życia, więc teoretycznie każdy ma auto.

 

Springfield, Illinois

 

Aktualnie jestem w Atlancie, Georgia, gdzie postanowiliśmy pojechać, wykorzystując kilka wolnych dni od szkoły z powodu święta dziękczynienia. Tradycyjny obiad z tej okazji zjedliśmy w restauracji po drodze, w Stanie Kentucky. Żebym się nie zanudziła mogłam zabrać kogoś ze sobą, w związku z tym jestem tutaj z dziewczyna z Francji, która jest również na wymianie w moim dystrykcie Rotary. Pierwszym przystankiem było Nashville.

 

Nashville, Tennessee

 

Nashville jest miastem wiecznie tętniącym życiem.  Nietrudno jest zauważyć, że jest to serce muzyki country. Wszechobecni są tu uliczni grajkowie. Wykorzystując czarny piątek prawie cały jeden dzień spędziliśmy w centrum handlowym, gdzie naprawdę człowiek stał na człowieku, ubrania były do góry nogami, ale fakt faktem dało się znaleźć dobre promocje.

 

Ogrody w Grand Old Opry Land Hotel, Nashville, Atlanta

 

 

W Atlancie zwiedziliśmy kwaterę główna Coca Coli, gdzie można było spróbować Coli z całego świata, zrobić sobie zdjęcie z białym misiem, znaleźć tajemniczy składnik i wiele innych atrakcji.

Następnie pojechaliśmy na 72 piętro, by podziwiać panoramę nocą.

 

Atlanta, Georgia

 

Niesamowita atrakcja jest tutaj również Stone Mountain, skąd widać panoramę Atlanty, otaczające ją morze drzew (dlatego też Atlanta określana jest miastem drzew) i gdzie można zobaczyć płaskorzeźbę z 3 przywódcami konfederacji wojny secesyjnej.

 

 

W USA ludzie żyją sezonami. W sierpniu, gdy przyjechałam, już w sklepach było wszystko na Halloween, bezpośrednio po 31 października zaczęło się przygotowanie do święta dziękczynienia. Teraz zaczyna się nastrój świąteczny – dosłownie wszechobecne są lampki i inne dekoracje. Ludzie z każdym sezonem diametralnie zmieniają cały wystrój w domu, co pozwala prawdziwie poczuć tę atmosferę. Nic tylko czekać co będzie po świętach!

 

Pozdrawiam drugiego końca świata.

 

Więcej relacji tej osoby: