Ale Meksyk!
Pierwsza myśl po lądowaniu w Cancún? O BOŻE, ALE MEKSYK! Dokładnie tak, od teraz Meksyk przez rok jest moim domem. Szaleństwo prawda?
Zacznijmy od początku. 2 sierpnia spotkałam się z moimi towarzyszami na warszawskim Okęciu, aby zacząć przygodę życia. Po stresie podczas przesiadki (mieliśmy dosłownie 10 minut na lotnisku w Zurychu) i 12-godzinnym locie w końcu dotarliśmy do Cancún w Meksyku.
Na zdjęciu od lewej ja, Zuza Kujawa, Martyna Zimek i Czarek Wac.
(Z nadmiaru emocji pomyliliśmy strony meksykańskiej flagi.
Na lotnisku w Zurychu okazało się, że razem z nami leci około 20 innych uczestników wymiany z całej Europy. Wylądowaliśmy 2 sierpnia o godzinie 20:00 czasu meksykańskiego. W Cancún powitali nas członkowie Rotary i pojechaliśmy do hotelu, aby rozpocząć Welcome Camp. Przybyło ponad 50 wymieńców z całego świata. Zmęczeni po podróży poszliśmy spać.
Następnego dnia obudziłam się wyjątkowo wcześnie bo o 6:00 rano (prawdopodobnie przez jet lag, ponieważ różnica czasowa wynosi +7 godzin) i zastał mnie niesamowity widok z naszego balkonu i przepiękny wschód słońca.
O godzinie 8:00 opuściliśmy hotel i autokarami udaliśmy się do portu, gdzie czekał na nas prom. Po około godzinie płynięcia dotarliśmy na wyspę Isla Mujeres (z hiszp. Wyspa Kobiet). Tam czekała na nas niesamowita niespodzianka – cały dzień w luksusowym hotelu all inclusive! Brzmi jak meksykański sen. Mogliśmy korzystać z atrakcji hotelowych: plaża, basen, kajaki, deski sup, sprzęt do nurkowania oraz zabawy z animatorami.
Podczas tego dnia bardzo zżyliśmy się z innymi uczestnikami wymiany i spędziliśmy wspaniały czas. Oczywiście nie zabrakło poparzeń słonecznych, ale kto by się tym przejmował.
Następnego dnia czekała na nas bardziej oficjalna część obozu. Wszyscy musieliśmy założyć rotariańskie marynarki, koszulki z logo Rotary International, które otrzymaliśmy już w Meksyku oraz długie spodnie, co było niemałym wyzwaniem w taką temperaturę. Pojechaliśmy do miejsca, gdzie odbyło się oficjalne przywitanie wszystkich studentów wymiany.
Na początku odbyła się parada flag, gdzie jeden przedstawiciel z każdego kraju niósł swoją flagę narodową. Jako jedna z czterech osób z Polski miałam okazję nieść biało-czerwoną flagę na swoich barkach. Trochę się stresowałam, lecz byłam dumna, że mogę reprezentować Polskę w odległym o 10 000 km kraju.
Następnie przez kilka godzin słuchaliśmy przemówień i wykładów członków Rotary.
Po oficjalnych wydarzeniach pojechaliśmy do hotelu przebrać się w letnie ubrania i pojechaliśmy w miasto! Zabrano nas do ogromnej, otwartej galerii handlowej położonej nad brzegiem morza. Tam mieliśmy kilka godzin czasu wolnego, gdzie mogliśmy zrobić shopping, zjeść dania z kuchni meksykańskiej czy po prostu obserwować życie i kulturę mieszkańców. To właśnie tutaj w jednej z restauracji razem z moją przyjaciółką Zuzą spróbowałyśmy naszych pierwszych meksykańskich tacos!
To dopiero początek mojej życiowej przygody w Meksyku, a już tyle się dzieje. Nie mogę się doczekać, aż polecę do mojego docelowego miasta Tuxtla Gutiérrez i poznam moją nową rodzinkę!
Jeżeli chcecie być na bieżąco z moimi relacjami zapraszam Was na mój Instagram: olejarzowaa.