Niezwykle pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie szkoła…

Niezwykle pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie szkoła…

 

Niedawno minęły trzy miesiące odkąd wylądowałem w Stanach Zjednoczonych. Było to 11 sierpnia, około południa.

Na lotnisku w Seattle czekała na mnie moja pierwsza rodzina, która po krótkim powitaniu zabrała mnie do Gig Harbor, miasta w którym zamieszkam na najbliższe kilka miesięcy. Jest to dość małe miasteczko znajdujące się w stanie Waszyngton, które zostało wybudowane dookoła zatoki nadal będącej ważną częścią miasta. Przed wyjazdem myślałem, że będzie tutaj dość zimno, w końcu jest to sama północ Stanów. Ku mojemu zaskoczeniu klimat jest bardzo podobny do naszego, może nawet jest trochę cieplejszy, gdyż, z tego co słyszałem, w zimę nie ma nawet śniegu.

 

Moi host rodzice są naprawdę super. Chcą mi pokazać jak najwięcej rzeczy, dlatego w prawie każdy weekend zabierają mnie w jakieś ciekawe miejsce. Póki co najbardziej podobała mi się wycieczka do parku narodowego Mount Rainier i wyjazd do Oregonu by zobaczyć całkowite zaćmienie słońca. Mam też dwójkę host rodzeństwa, Noah i Natalie. Natalie ma jedenaście lat a Noah czternaście.

 

 

Bardzo dobrze się dogadujemy i dość często spędzam z nimi czas w domu, na przykład grając w gry planszowe czy gotując. Moja rodzina zamówiła specjalne paczki, które przychodzą dwa razy w tygodniu. W środku jest zawsze jakiś ciekawy przepis i wszystkie potrzebne składniki. Zazwyczaj te posiłki przyrządzamy ja, Natalie i Noah.

 

 

Niezwykle pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie szkoła. Każda osoba uczęszcza na równo 6 przedmiotów, które sama wybiera. Oczywiście są przedmioty, które trzeba wziąć, jak angielski lub matematyka, ale nawet one dzielą się na podkategorie, z których możemy wybrać te, które nas najbardziej interesują. Noah chodzi do pierwszej klasy w tym samym liceum co ja, a nawet ma jeden z przedmiotów razem ze mną. Próbował mi trochę wytłumaczyć na temat amerykańskich szkół, ale to też jego pierwszy rok w tym liceum, więc wiedział niewiele więcej ode mnie.

 

 

Sama szkoła jest trochę jak te znane z filmów: bale (tzw. Prom), szafki, drużyna cheerleaderek i zawodnicy futbolu amerykańskiego, którzy traktowani są trochę jak gwiazdy. Szkoła oferuje mnóstwo dodatkowych zajęć i sportów, ja wybrałem „STEM” Club, czyli klub zajmujący się wszelkiego rodzaju konkursami i turniejami o tematyce technicznej, od budowania podwodnych robotów czy programowania do tworzenia muzyki i architektury. Ze sportów postanowiłem spróbować swoich sił w smoczych łodziach, czyli wyjątkowo długich łódkach w których naraz wiosłuje 20 osób.

 

 

W szkole traktowany jestem jak wszyscy inni uczniowie. Nie mam taryfy ulgowej. Odrabiam zadania, piszę sprawdziany, dostaję oceny. Nauczyciele są bardzo otwarci i wiem, że mogę z każdym z nim porozmawiać w razie wątpliwości. Najbardziej podoba mi się przedmiot „bio-med” gdzie poznajemy tajemnice ludzkiego ciała na podstawie fikcyjnej historii śmierci. Uczymy się technik analiz kryminalistycznych, aby na koniec semestru zdiagnozować przyczynę śmierci naszego „pacjenta” i przebieg wydarzeń. W planie jest nawet obserwowanie prawdziwej sekcji zwłok (dla chętnych)!

 

Zaangażowałem się też w działania lokalnego klubu Rotary. Razem z innymi ochotnikami biorę co jakiś czas udział w różnych akcjach charytatywnych, np. wielka zbiórka pieniędzy na schroniska dla psów, paczki z żywnością dla biednych z okazji święta dziękczynienia lub rajd rowerowy, z którego zysk był przeznaczony dla szpitala dziecięcego. Jestem jedynym „wymieńcem” w moim mieście i wszyscy Rotarianie bardzo o mnie dbają. Dodatkowo członkowie klubu chcą by moja wymiana była jak najlepsza, więc zabierają mnie w różne ciekawe miejsca, na przykład do muzeum lotnictwa w Seattle, na rejs łódką po zatoce czy nawet na rafting w Oregonie.

 

 

Wymiana sprawia, że nawet rzeczy, których kiedyś nie lubiłem stają się interesujące. Dotąd nigdy nie lubiłem oglądać sportów, jednak wyjazd na mecz baseballa czy futbolu amerykańskiego były dla mnie wspaniałym doświadczeniem. Pomimo tego, że minęły trzy miesiące, to wciąż prawie każdego dnia zaskakuje mnie coś nowego, od jedzenia po wydarzenia lub zwyczaje.

 

Trudno mi powiedzieć co mi się tu najbardziej podoba, bo właściwie podoba mi się wszystko. Szkoła, w której mogę wybrać dokładnie te przedmioty, które mnie interesują (niestety tylko sześć). Niesamowicie serdeczni ludzie, którzy naprawdę chcą pomóc mi zobaczyć jak najwięcej podczas wymiany. Wspaniała rodzice, która naprawdę traktuje mnie jak członka rodziny.

 

Teraz już rozumiem, czemu tyle ludzi mówi, że wymiana to najlepszy rok w ich życiu!

Jestem bardzo wdzięczny Rotary za ten dar!

Więcej relacji tej osoby: