Moja wymiana jest naprawdę magiczna…

Moja wymiana jest naprawdę magiczna…

 

Moja przygodna rozpoczęła się 2 sierpnia, kiedy po prawie 20 godzinach lotu w końcu znalazłam się w Meksyku. Przez pierwsze 4 dni wraz z wszystkimi studentami wymiany z dystryktu D4100 byliśmy na obozie integracyjnym w Ensenadzie. Po wspólnie spędzonym czasie pojechaliśmy na lotnisko skąd każdy poleciał do swojego miasta.

W Hermosillo czekała na mnie moja pierwsza host rodzina z transparentem i tradycyjną meksykańską muzyką graną przez Mariachi.

Pierwszy tydzień był bardzo stresujący, ponieważ moi host rodzice nie znają hiszpańskiego i ciężko było się porozumiewać, ale teraz już prawie wszystko rozumiem i bez problemu rozmawiamy. Trudne było dla mnie również to, że w nie mogę poruszać się komunikacją miejską przez co czuje się dość uzależniona od rodziny. Teraz jednak mam mnóstwo znajomych, którzy mają auta i często mnie podwożą albo używam Ubera.

 

 

Moja szkoła jest bardzo duża i podobna do tej z amerykańskich filmów. Lekcje trwają od 7 do 14, co dla mnie jest dość dużo, ponieważ mało rozumiem i na lekcjach bardzo się nudzę. Nosimy ładne mundurki co jest ogromnym udogodnieniem i chciałabym, żeby w Polsce też takie były.

 

 

 

Poznałam już bardzo dużo ludzi i uważam, że Meksykanie to radosny i pomocny naród.

 

 

Mają kilka wad, np.: spóźnianie się, ale da się przyzwyczaić i już wiem, że jeśli się z kimś umawiam to o godzinie o której się mamy spotkać dopiero wychodzę z domu.

 

Moja rodzinka jest bardzo kochana. Host rodzice bardzo mnie wspierają, mam również starszą host siostrę, o której zawsze marzyłam i host brata, który obecnie jest na wymianie w Tajwanie.

 

Jedzenie jest pyszne i nie wiem, jak wrócę do polskich posiłków. Enchiladas, tacos, quesadillas, tortas i chillaquiles to jedne z najlepszych potraw jakie jadłam. Już rozumiem, dlaczego Meksykańska kuchnia jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie.

Mieszkam w stanie Sonora, który jest dość blisko Stanów Zjednoczonych, dlatego mamy wszystkie amerykańskie słodycze i niestety również ich przetworzone jedzenie: chleb, „parmezan”, jabłka i ser żółty są bardzo sztuczne i nie mogą równać się z tym co mamy w Polsce.

 

 

Moja wymiana jest naprawdę magiczna i myślę, że nigdzie indziej nie mogłabym zdobyć takich doświadczeń i wspomnień. Jestem niezmiernie wdzięczna rodzicom i Rotary, że pozwolili mi wybrać się na taką przygodę.

 

 

 

 

 

Więcej relacji tej osoby: