Moja rodzina to niesamowicie pomocni i przyjacielscy ludzie.

Moja rodzina to niesamowicie pomocni i przyjacielscy ludzie.

 

W ciągu ostatnich niecałych czterech miesięcy upewniłam się w przekonaniu, że kiedy przyjdzie czas powrotu do kraju, będzie brakować mi wszystkiego, co jest częścią mojego obecnego życia. Nie będzie niespodzianką, jeśli napiszę, że moja codzienność ułożona jest tu inaczej niż podczas dotychczasowego życia w Polsce. Mimo tego, zdarzają się i podobieństwa, a różnice nie oznaczają niczego negatywnego. Tajwan przekroczył moje oczekiwania jako miejsce zamieszkania.

Wszystko jest tutaj na wyciągnięcie ręki, zawsze bez problemu można znaleźć miejsce do odwiedzenia lub zajęcie. Żaden z elementów codziennej rutyny nie przysparza problemów: jedzenie (jest wszędzie), pogoda (no, może oprócz kilka tygodni latem), komunikacja miejska (pociągi niestety są na czas, więc nie można się spóźniać).

 

Moja rodzina to niesamowicie pomocni i przyjacielscy ludzie. Na kilometr widoczna jest ich chęć sprawienia, żebym poczuła się jak w domu, co objawia się we wspólnych wyjściach, długich pogawędkach, które są dowodem anielskiej cierpliwości do mojego łamanego chińskiego, uczeniu mnie podstaw tutejszej egzystencji (mama, jak się obiera pomelo?) i robieniu ilości zdjęć, która po wydrukowaniu wystarczyłaby do zaklejenia wszystkich ścian w moim pokoju.

 

Fakt, że moja rodzina nie mówi po angielsku, wcale nie jest wadą mojego pobytu. Pozwala mi to na jeszcze szybszą naukę, ponieważ innych możliwości porozumiewania brak. Chiński wcale nie jest tak trudny, jak niektórzy uważają, i po kilku miesiącach przebywania w chińskojęzycznym środowisku jestem w pełni zadowolona z efektów nauki. Oczywiście zdarzają się spektakularne porażki dialogowe, ale to po to, żeby było co wnukom opowiadać (mylenie „jajek” z „paintballem” i tym podobne).

 

W szkole jestem swego rodzaju osobliwością, ale to było do przewidzenia. Zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli, wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni do mojego pobytu. Środowisko edukacyjne jest bardzo wygodne (osławione hasło „biblioteka drugim domem wymieńców” jest po części prawdą). Miałam okazję brać udział w wielu różnych zajęciach i poznać setki osób z całej szkoły. Choć tutejsza szkoła nie przypomina za bardzo tej w Polsce, nie przeszkodziło jej to w staniu się całkiem przyjemną częścią mojego tajwańskiego życia.

 

Taipei jest miastem, które nie pozwala uczestnikom wymiany się nudzić. Weekendy zawsze zapełnione są odwiedzaniem ciekawych miejsc. Nieodłącznym elementem wymiany jest również poznawanie ludzi z całego świata (order dla każdego, kto zapamięta wszystkie imiona). Prawie każdy dzień może być wypełniony wrażeniami, jeśli tylko się chce.

 

Honorowe wspomnienie dla jednej z rzeczy, z którą nie będę umiała się rozstać: tajwańska herbata jest ósmym cudem świata. Wydaje mi się, że wszystko wyżej napisane prowadzi do prostego wniosku: wybranie się na wymianę było dobrą decyzją. Zobaczymy, jak będzie dalej  – mogę się założyć o chińską zupkę, że równie dobrze.

 

Dla zainteresowanych życiem na Tajwanie:

veronicastaiwan.wordpress.com

Więcej relacji tej osoby: