Moja przygoda zaczęła się o 6:25 25 sierpnia…

Moja przygoda zaczęła się o 6:25 25 sierpnia…

Moja przygoda zaczęła się o 6;25 25 sierpnia, gdy mój samolot do Brukseli wzniósł się w powietrze. Przez wyjazdem pytali się, czy nie boję się podróży. Może faktycznie brzmiało to dość przerażająco- 18 i pół godziny, 2 przesiadki. Ale naprawdę było w porządku, bez żadnych przygód. Nie ma się czego bać.

Zostałam przepięknie pożegnana przez moją rodzinę i przyjaciół na warszawskim lotnisku

i cudownie przywitana przez moją host rodzinę na lotnisku w Burlington.

 

Moja host rodzina to starsze małżeństwo, które mieszka teraz samo w ogromnym domu w Bethel, Vermont. Szczerze mówiąc myślałam, że nie będą jakoś bardzo rozrywkowi. Wyobrażałam sobie te wieczorki Bingo… Dlatego byłam bardzo zdziwiona gdy mój host tata pojechał odebrać swój motor z naprawy, gdy zabrali mnie nad jezioro, żeby popływać, gdy moja host mama zabrała mnie na przejażdżkę swoją motorówką,

 

którą trzymają na plaży przy swoim „domku” letniskowym, gdy spędziłam cały dzień i prawie całą noc na festiwalu muzyki irlandzkiej, który był organizowany przez moją host mamę. Trafiłam na wspaniałą rodzinę i mam nadzieję, że każdy będzie miał możliwość spotkania takich ludzi jak oni.

 

Jeśli chodzi o szkołę…

To najtrudniejszy temat. Rozpoczęcie roku miałam 31 sierpnia, ale wszystkim gorąco polecam poszukanie jakiś spotkań przed rozpoczęciem dla nowych uczniów. Moja host mama zaprowadziła mnie na takie spotkanie 26 sierpnia i jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Poznałam parę osób, rozejrzałam się po budynku, spotkałam nauczycieli. Niesamowicie pomocne.

Nie zmienia to faktu, że szkoła tu jest…Inna. Zupełnie luźna, bez żadnego respektu, potrzeby nauki… Średnio mi to pasuję, ale co mogę zrobić? Dam jeden przykład- na lekcji angielskiego głosowaliśmy jakie będą nasze prawa i obowiązki w czasie zajęć. Nie wygrało to, aby nikt nikogo nie obrażał, żeby była cisza, czy inne podstawowe zasady, które panują w polskich szkołach. Tu wygrało prawo do używania telefonów i słuchania muzyki (ale tylko przez słuchawki).

Ludzie w szkole- to jak na razie mój największy problem. Jeśli nie zaczniesz rozmowy, nikt się do ciebie nie odezwie. Oczywiście gdy kogoś o coś zapytasz czy poprosisz zawsze jest bardzo miły i uprzejmy. Mam nadzieję, że z czasem coś się zmieni i będę miała z kim porozmawiać w czasie lunchu.

Niestety nie mogę tu kontynuować tego, co kocham. Nigdzie nie ma klubu tanecznego, chyba, że w Bostonie, a to 3 godziny drogi. Nie mogę też uprawiać żadnego innego sportu- można tu tylko grać w piłkę nożną. Tutaj jest to niesamowicie popularne i wszyscy, naprawdę wszyscy, grają w drużynie piłkarskiej- męskiej albo żeńskiej. Nauczyciele proponowali mi dołączenie, ale grzecznie odmówiłam.

Miałam już pierwsze spotkanie miejscowego klubu Rotary i muszę przyznać, że ludzie są tak sympatyczni, że od razu poczułam się swobodnie. Miałam też okazję spotkać resztę osób z wymiany. Wszyscy są bardzo otwarci i już po pierwszym spotkaniu mamy grupy na Facebooku i innych portalach.

To chyba tyle-tak naprawdę jestem tu tylko 2 tygodnie, a mam wrażenie, że zrobiłam tu już tyle, tylu rzeczy spróbowałam…

Nie żałuję.

Więcej relacji tej osoby: