Moja przygoda z wymianą młodzieżową w Chile…

Moja przygoda z wymianą młodzieżową w Chile…

3 sierpnia rozpoczęła się moja przygoda z wymianą młodzieżową. Wtedy właśnie wyleciałam z Warszawy i poleciałam do Santiago z międzylądowaniem w Rzymie. Po piętnastogodzinnym locie dotarłam wreszcie do Santiago, gdzie czekała na mnie dwójka ludzi z Rotary. Razem z dwójką dziewczyn z Finlandii i Austrii przeszłam przez kontrole i oficjalnie mogłam powiedzieć – jestem na wymianie.

Po długim oczekiwaniu na lotnisku w Santiago poleciliśmy do Concepcion, a stamtąd wystarczyła godzina autokarem by dojechać do hotelu w Saltos Del Laja. Jakkolwiek orientacja sama w sobie nie była zbyt ciekawa, fajnie było poznać innych wymieńców i nauczyć się tańczyć Cuecę – chilijski taniec narodowy. Najfajniejsze w orientacji były widoki. Przez okno mojego pokoju, który dzieliłam z Fracuzką Josephine widać było wodospad Saltos Del Laja. 

 

Z racji tego, że Rotary podarowało nam czilijskke flagi postanowiliśmy zrobić sobie z nimi zdjęcia nad wodospadem.

 

Pierwsze rodziny zaczęły przyjeżdżać po swoich wymieńców już południe w niedzielę. Bardzo ciężko było nam się pożegnać, a jeszcze ciężej było tym, którzy mieli wyruszyć w podróż dalej zupełnie sami. Ja i 7 innych wymieńców mieliśmy przed sobą ośmiogodzinną podróż nocnym autobusem do Puerto Varas. Nasz autobus miał odjechać o 23:50, wiec do tego czasu zostaliśmy podzieleni między host rodziny z Los Angeles i okolic. Ja i Nine – dziewczyna z Niemiec, również jadąca do Coyhaique zostałyśmy przyjęte przez pare godzin przez rodzinę Rasmusa z Danii.

Podróż minęła szybko i jak tylko wysiadłyśmy w Puerto Varas przygarnęła nas rodzina, u której mieszkać miał Henry, i która potem zawiozła nas, czyli mnie i 3 inne dziewczyny mające mieszkać w Coyhaique, na lotnisko.

Widoki, które mogłam podziwiać przez okno samolotu do Balmacedy chyba nigdy mi się nie znudzą.

 

 

Mam ogromnie szczęście, że przydzielono mnie do Coyhaique – czyli stolicy regionu Aysen w Patagonii. Jest to jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałam.

Na lotnisku przywitała mnie moja host rodzina razem z niektórymi członkami klubu Rotary w Coyhaique. Miałam ogromna przyjemność spędzić wspaniały wieczór z moją nową rodziną. Udało nam się również dostać mundurek szkolny.

Następnego dnia moja host mama zdecydowała, że powinnam odpocząć i wyspać się rano, a iść do szkoły dopiero na popołudniowe lekcje. Przy okazji udało nam się również podjechać do Policia de Independencia by załatwić formalności związane z moim pobytem. W końcu trafiłam na moją pierwszą lekcję, lekcję historii, w liceum San Felipe Benicio.

Od razu mogłam zauważyć różnice między Polską, a Chile. Jedną z nich jest fakt, że w Chile lekcje trwają 90 minut czyli dwa razy tyle co w Polsce.

Moja klasa bardzo dobrze się mną zajęła, wszyscy mi pomagają i starają się bym czuła się częścią klasy. Dołączyłam również do harcerzy, gdzie poznałam cudownych ludzi z mojego zastępu i z całej drużyny, dzięki czemu mój hiszpański cały czas się polepsza.

 

 

Mimo, że nie znam dobrze hiszpańskiego i nie mogę jeszcze dobrze się dogadać z osobami otaczającymi mnie, jestem bardzo wdzięczna za daną mi przez Rotary szansę by poznać obcą mi kulturę.

Jeśli ktoś ma ochotę czytać bardziej drobiazgowe relacje co do tego, co mysle o Chile to zapraszam na mój blog: expresspatagonia.wordpress.com

 

 

Więcej relacji tej osoby: