Mój lot był 22 sierpnia .

Mój lot był 22 sierpnia .

Pierwsza relacja z wymiany, tak wiem troche opozniona, poniewaz – no wlasnie poniewaz co? Nie wiem, nie spodziewajcie sie jakiegokolwiek uzasadnienia, poprostu takowego nie mam.

Na poczatku, wypadałoby jakos zaczac moja ow relacje, poniewaz jest to wstep. No to do dziela!

Moj lot byl 22 sierpnia (musialem zerknac na bilet bo nie pamietalem dokladnej daty – taka juz moja pamiec, jak sie pewnie domyslacie podobnie jest ze slowkami angielskimi, tez czesto musze zerkac tam i owdzie, hehe). Kontynuujac, pozegnanie z rodzina utkwilo w mojej pamieci, mimo tego ze ten dzien byl dosc nie poukladany i taki, hmm.. wiecie – inny, dobrze pamietam co czulem i domyslam sie co czuli moi rodzice a takze moj kuzyn Bartek, ktory tego dnia byl rowniez ze mna! No dobra nie wiem co czul Bartek, ale mysle ze rozmyslal o czyms niezwiazanym  z czym kolwiek, taki wolny stan umyslu. Hah!

 

No dobra to krotkie pozdrowienie mamy za soba. Pierwszy lot z Warszawy do Toronto, trwajacy 10 godzin znioslem bardzo dobrze, siedzialem obok przesympatycznego Pana o imieniu Julian, ktory umilal mi czas z godziny na godzine coraz bardziej, pragne dodac ze Pan Julian z godziny na godzine wlewal w siebie coraz wiecej plynu z zawartoscia alkoholu, wiec jak pewnie sie domyslacie to bylo przyczyna jego dobrego samopoczucia i rownie dobrych zartow. Dostalem nawet prezent, nie wiedzialem tylko czy go przyjac, poniewaz nie bylem pewny czy Pan Julian jest swiadomy tego co mowi ale ostatecznie zdecydowalem sie wziac ksiazke, tak to byla ksiazka – dobra ksiazka.

Po wyladowaniu w Toronto mialem godzine, aby sie porzesiasc. Hmm… godziny niby malo, niby w sam raz – mowili. Jak dla mnie za malo, wszystko dzialo sie na najwyzszych obtotach, biegalem, skakalem, cudowalem, glownie w drodze po wize, tak po wize Kanadyjska, poniewaz dopiero takowy dokument mial zostac mi wydany Tutaj! Wszystko jakos w miare sprawnie sie potoczylo, potem kilka krotkodystansowych biegow, bez paska, no nie bylo czasu aby go zalozyc po kontroli. I gdy doslownie wparowalem do samolotu – wtedy poczulem ulge. Jakies 2 minuty moze 3 minuty pozniej bylem juz w powietrzu. Przez kolejne 5 godzin lotu z Toronto do Vancouver mialem bole brzucha, wiec bawilem sie juz troche gorzej.  No dobra, wyladowalem, odebralem walizke, zrobilem kilka okrazen wokol jakiejs budki i spotkalem moja host rodzine!!

 

 

Odebrala mnie moja host mama wraz z jej synem oraz trojka przyjaciol, ale takze poznalem mojego Rotary Bro, czyli drugiego stypendyste wymiany w moim miescie. Imie: Tomas, kraj pochodzenia: Chile.

 

Nastepnie przyzylem noc w hotelu oraz podroz do domu trwajaca kolejne 5-6 godzin. Wygladajaca mniej wiecej tak:

Po dotarciu na miejsce czekala na mnie reszta mojego host rodzenstwa ( razem jest ich 5) oraz moj host tata. No dobra, wszystko poszlo zgrabnie i szybko, nawet nie zauwazylem kiedy bylem w moim pokoju z otawrta, czekajaca na oproznienie walizka.

 

A wiec to tyle, tak minela moja podroz.

 

Teraz przejdzmy do kolejnej czesci, pierwszy poranek, pierwszy dzien na wyspie itp. ale bez szczegolow, takich jak, no wiecie, pierwsze…. no… no powiedzmy sniadanie.

Gdy sie obudzilem, za oknem ujrzalem gladkie lustro wody, ktore lsnilo slonecznymi promieniami, a takze zielone drzewa, rosliny, szelszczac, chwialy sie, poruszane lekka bryza znad ocenau….

 

Mam nadzieje ze dobrze przedstwilem ten widok, jest on naprawde piekny i czesto mam okazje go podziwiac, wystarczy tylko ze otworze drzwi od pokoju, rzecz jasna o odpowiedniej porze dnia. Przez pierwsze dni mojego pobytu zwiedzalem wyspe, taka troche eksploracja, mysle ze to odpowiednie slowo oraz inne interesujace i przynoszace wiele frajdy i radosci zajecia. Zdjecia ponizej:

 

Nastepnie spedzilem weekend u Rotarianina, ktory jest dla mnie jak, cutuje: „Godfather” i to byla poprawka na moje stwierdzenie:

„Bruce Ty jestes dla mnie jak wujek, prawda”?

Niee, ja jestem jak no wiesz…  „The Godfather” – odrzekl Bruce

 

Po tej krotkiej, ale jakze waznej rozmowie zajelismy sie takim, standardem dla kazdego wymienca, czyli: Szkola – co, jak, gdzie, kiedy i dlaczego.  Konto w Banku –  Ile?  hahah!  Telefon, takie tam podstawy. A propo szkoly, tak jak wczesniej pisalem mieszkam na wyspie, no okej, super cieszymy sie Milosz, mielsimy okazje przeczytac to kilka razy(pewnie to sobie pomysleliscie teraz, drodzy czytelnicy) ale moja szkola jest polozona na innej wyspie, to znaczy ja kazdego dnia najpierw udaje sie na prom a nastepnie korszystam z komunikacji miesjskiej. Plywac promem do szkoly, niesamowite wrazenie, jeden minus jest taki ze ta podroz trwa dosc dliugo, mam na mysli czas od wyjscia z domu, do zlapania klamki od drzwi szkolnych. i odrotnie. Podroz poranna trwa 1.2h a powrotna 2h. Taka tam ciekawostka. Oprocz standardowych zajec w szkole uczewszczam rowniez na dodatkowe zajecia o nazwie „TeenFlight” co to jest?  Jest to zespol 15 ochotnikow (uczniow) ktory pod nadzorem wykfalifikowanych osob buduje realny samolot. Mamy swoje mijesce na jednym Hangarze na lotnisku w Campbell River. Spotykamy sie dwa razy w tygodniu (jest to 8 godzin na tydzien).

 

O tych zajeciach moglbym napisac wiele, ale jesli kogos to interesuje to zawsze moze sie skontaktowac i dopytac o wiecej szczegolow, jak dane techniczne, cokolwiek.

No dobra, teraz pora na zdjecia, kilkanascie zdjec z mojej wymiany takich tylko  do przejrzenia bez opisow.


 

A tutaj (czyli ponizej) link do filmiku zrobionego przeze mnie, jest to jeden dzien z mojej wymiany. Taki mialem pomysl i zrobilem to, jak wyszlo, ocencie sami.

 

https://drive.google.com/file/d/0B_MYZ4iUaUqLZmdheGhtRWJNYTA/view?usp=sharing

 

 

 

Więcej relacji tej osoby: