Mój American Dream…

Mój American Dream…

Mój American Dream zaczął się 19 sierpnia, czyli ponad miesiąc temu. Wtedy też nauczyłam się, jak wiele skrajnych emocji człowiek może odczuwać jednocześnie. Czuję tu często ogromny smutek, brak zrozumienia, kontaktu z przyjaciółmi i rodziną z Polski, ale w tym samym czasie odczuwam też szczęście, podekscytowanie i ciekawość nowego, całkowicie innego świata! Ale to nie wszystko, czego o sobie nie wiedziałam, bo okazało się również, że potrafię być głodna i pełna jednocześnie. Jedzenie wpada tu ze skrajności w skrajność. Słodycze? Bajka, zakochałam się w brownie z masłem orzechowym, chlebie bananowym i pancakes na śniadanie. Jednak jedzenie na słono… tu można by polemizować. Nie da się ukryć, że miałam duże szczęście do rodziny, bo jak na amerykanów odżywiają się bardzo zdrowo (chociaż i tak mają szafę pełną cukru), ale w szkole? Nie da się nic przełknąć! Jedzenie jest okropne i dosłownie ocieka tłuszczem!

Wracając do rodziny, jedzenie nie jest jedyną zaletą 😉 Są to ludzie, którzy zrobią wszystko, żebym fajnie spędziła czas w Stanach. Zabierają mnie w różne ciekawe miejsca, więc o nudzie nie ma mowy. Są bardzo przyjaźni, a najlepsze jest to, że są szczerzy, nie boją się mówić co im nie pasuje, więc nasze relacje są bardzo zdrowe. W szkole jest dość trudno, ale nawet nie na przedmiotach, ale w nawiązywaniu głębszych relacji z ludźmi. Są tu wszyscy bardzo mili, ale to wszystko. Mając jedynie trzy minuty przerwy, które ledwo starczają na przejście z jednej klasy do drugiej, nie jest proste porozmawianie z kimś i po prostu zaprzyjaźnienie. Słyszałam, że dobrym pretekstem do nowych znajomości jest sport w szkole. I to prawda. Zapisałam się na cross country (bieganie) i faktycznie poznałam dwie dziewczyny, z którymi spędzam te niecałe pół godziny dziennie biegając i przy okazji rozmawiając.

 

Jest to świetna okazja do poznania świata takiej typowej amerykańskiej nastolatki, który jest BARDZO interesujący. Na cross country zapisałam się jeszcze z jednego powodu. Tutaj ludzie jeżdżą samochodem dosłownie wszędzie! Nie ma tu zresztą innej możliwości, bo wszystko jest od siebie w ogromnej odległości, dlatego bardzo brakuje mi ruchu.

 

W każdym razie, sprawozdanie sprawozdaniem, minusy minusami, ale trzeba przyznać, że jak na razie, grzechem byłoby stwierdzenie, że żałuję wymiany. Uczę się tu korzystać z życia, bo mam świadomość, że drugiej szansy, na tego typu przeżycie nie będę miała już prawdopodobnie nigdy więcej! Dlatego mimo kryzysów, staram się myśleć pozytywnie i iść do przodu, bo już teraz wiem, że warto.

Więcej relacji tej osoby: