Minął już ponad miesiąc…

Minął już ponad miesiąc…

Minął już ponad miesiąc odkąd jestem w Meksyku, ale dzień, w którym po raz pierwszy postawiłam stopy na meksykańskiej ziemi pamiętam tak, jakby to było kilka dni temu. Aż trudno  uwierzyć w to, jak szybko mija mi tu czas i nie ukrywam, że bardzo mnie to przeraża, ponieważ tu jest naprawdę niesamowicie.

Wylądowałam na lotnisku w Cancún po godzinie 10 w nocy. Był to 17 sierpnia. Kiedy wyszłam z budynku terminalu pierwsze co poczułam to dobrze mi znana fala gorąca. A pierwsze co zobaczyłam, to oczywiście…biura podróży, czekające na swoich ‘gości’. Dopiero po dłuższym czasie znalazłam ukrytą po lewej stronie tabliczkę: ‘Familias y amigos’…ok dobra, wcale jej nie znalazłam…musiałam zapytać.

Bądź co bądź w końcu odnalazłam moją mamę, siostrę i kolegę z Brazylii. Mogliśmy już więc ruszyć w kierunku Puerto Morelos.

 

Zatrzymaliśmy się tam tylko na noc, aby następnego dnia promem udać się z wizytą do rodziny na ‘Wyspę Jaskółek’.

 

Cozumel to naprawdę śliczna wyspa. Jest idealna, żeby odpocząć, a plaże są tu nieziemskie. Dosłownie jak na zdjąciach: bielutki piasek, woda tak przejrzysta, że widzisz swoje stopy i palmy oczywiście. To właśnie tam po raz pierwszy miałam okazję spróbować snorkelingu i pływania z rybami [ale nie takimi małymi, szarymi wielkości palca, bo to żadna atrakcja, lecz z kolorowymi wielkości nawet takiej, jaka jest od palca do łokcia, a to już coś].Poznałam tam również nowych znajomych, z którymi się spotykam za każdym razem kiedy jestem na Cozumelu, ponieważ moim miastem jest MÉRIDA!

 

Po tygodniowej wizycie u rodziny na Cozumelu w końcu mogłam poznać moje nowe miasto, w którym spędzę prawie cały rok. I co się okazało? …że Mérida jest cudowna! Cieszę się, że to właśnie tutaj mieszkam. To duże miasto, więc nigdy się nie nudzę. Zawsze kiedy mam wolny dzień[co szczerze mówiąc zdarza się rzadko] idę do miasta na spacer albo do plazy ze znajomymi. Jest tu co robić. Mało tego! Jest tu nawet…lodowisko!

 

Moja szkoła nazywa się Centro de Estudios de las Americas, ale wszyscy mówią po prostu CELA. Szału nie robi. Jest bardzo mała. Mam jednak wielu znajomych i ciekawe zajęcia dodatkowe [hip-hop i siatkówka] co stosunkowo rekompensuje mi tę wadę. Cieszę się też, że mamy normalne mundurki tzn. Jeansy i białe polo. Inne szkoły czasami mają naprawdę śmieszne te mundurki, więc to jest kolejna mocna strona tej szkoły.

Wkrótce postaram się załączyć ciąg dalszy moich relacji, ponieważ to nie wszystko. To zaledwie wstęp, drobnostka. Jednak nie jestem w stanie opisać wszystkiego. Chociaż wydarzyło się jeszcze kilka dla mnie ważnych rzeczy, którymi nie długo mam nadzieję się z wami podzielić. :]

 

Więcej relacji tej osoby: