MARZENIA SIĘ SPEŁNIA(JĄ)!

MARZENIA SIĘ SPEŁNIA(JĄ)!

 

Witajcie wszyscy (szczególnie przyszli wymieńcy)!

 

 Nadszedł ten wielki dzień, kiedy zasiadłam do laptopa, spędziłam 15 minut przy zmianie klawiatury na polską i właśnie zaczynam pisać swoją pierwszą relację! Mam Wam tyyle do opowiedzenia i postaram się Was nie zanudzić:)

Tak więc (moja polonistka by mnie udusiła za zaczynanie zdania w ten sposób 😛 ) stało się! Od przeszło miesiąca mieszkam w przepięknej pod każdym względem Coronie w Kalifornii! Muszę przyznać, że naprawdę zakochałam się w tym miejscu! Ale od początku…

 

Najpierw chciałabym nawiązać do tytułu tej relacji – MARZENIA SIĘ SPEŁNIA(JĄ)! Szczerze mówiąc jeszcze rok temu w życiu bym nie pomyślała, że będzie mi dane spędzić ponad 10 miesięcy w USA. Naprawdę już nie wspominając o tym, że jakimś cudem trafiłam do stanu, który był moim wymarzonym – do Kalifornii. Kiedy dowiedziałam się o programie wymiany po prostu stwierdziłam, że warto spróbować („pewnie się nie uda, ale wysłać zgłoszenie nie zaszkodzi” – taka myśl świtała mi w głowie podczas wypełniania arkusza). Następnie umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną… i już parę miesięcy później dostałam odpowiedź, że miejscem mojej wymiany jest „południowa Kalifornia”. Doskonale pamiętam moment, kiedy się o tym dowiedziałam – całkowicie szczerze Wam powiem, że popłynęło parę łez niedowierzania i szczęścia. Naprawdę się cieszyłam! Ale kto by się nie cieszył? 😀

 

PIERWSZE WRAŻENIA

Przyznam, że ciężko było pożegnać się na rok z rodziną, którą naprawdę kocham… ale cóż przeszłam przez magiczne bramki i wtedy wiedziałam, że nie ma już odwrotu! Kontrolę bagażu “zaliczyłam” pomyślnie i nawet udało mi się trafić do dobrego samolotu 😀 Podróż była nieco męcząca – siedzenie 11 godzin na tyłku i rozmyślanie o tym, że przez 10 miesięcy nie zobaczę najbliższych, nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy… Haha, ale wbrew obawom przeżyłam lot!

Oto zdjęcie Los Angeles z lotu ptaka:

Schody zaczęły się dopiero na lotnisku w Los Angeles. Wiedziałam, no po prostu miałam pewność, że nie wszystko pójdzie jak powinno 😀 I miałam rację! Powiedzmy, że zgubiłam się na lotnisku i obsługa zabrała gdzieś mój bagaż… (cała historia na moim blogu na którego serdecznie zapraszam – link na końcu relacji!). Na szczęście jakimś cudem udało mi się odzyskać zgubę i odnaleźć moją host rodzinę:

 

 

Moja host rodzinka to: rodzice: Karen i Eric oraz host siostra – Cameron (jest rok starsza ode mnie). Mam również host brata – Johna, ale on studiuje w San Diego. No i nie mogło zabraknąć trzech psów, które często zachowują się jak małe dzieciaki! 😀 Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to fantastyczni ludzie i nie mogłam trafić lepiej!

Przybyłam tutaj podczas wielkich pożarów, które co roku są zmorą dla mieszkańców Kalifornii. Muszę przyznać, że brak słońca na niebie (oczywiście w tym sensie, że nie było go widać), wszechobecny dym i popiół zrobiły na mnie spore wrażenie.

Poniżej zdjęcie boiska szkolnego i dymu na niebie (wyglądało to przerażająco!):

 

 

MEETING W HOLLYWOOD:

Teraz słuchajcie uważnie! Byłam na spotkaniu z innymi exchange studentami w Hollywood! I tutaj ciekawostka: przez weekend mieszkaliśmy na campingu z którego widać było “Hollywood Sign” do łazienki trzeba było się przejść ładnych parę minut, no i nie było WiFi! Kto by pomyślał! 😀

W każdym razie ten weekend był jednym ze wspanialszych!! Spotkanie ludzi, którzy pochodzą z naprawdę całego świata i przyjechali w tym samym celu co Ty, jest uczuciem, którego nie da się wyrazić słowami. Wystarczyło parę chwil i poczuliśmy, że jesteśmy zgraną paczką, a po dwóch dniach wręcz nie mogliśmy się rozstać! To przepiękne, że w tak krótkim czasie ludzie z totalnie różnych krajów (mimo odmiennego języka i kultury!) mogą stworzyć coś tak niesamowitego! Nazywa się to WSPÓLNOTA!

 

Absolutnie uwielbiam tych niesamowitych ludzi!

A tu, jakby mi ktoś nie wierzył, jest łazienka 😀

Proszę Państwa, mam zaszczyt przedstawić standardy Los Angeles!

 

ŻYCIE PO MIESIĄCU 😀

Chodzę do High School i jestem w 11 (przedostatniej) klasie! Moje przedmioty to: English, Language Arts, US History, Spanish, Math oraz Chemistry. Szkoła w USA jest naprawdę dużo przyjemniejsza, łatwiejsza i przede wszystkim mniej stresująca:) Lekcje praktycznie codziennie trwają od 7.40 a.m. do 2.46 p.m. – wyjątkiem jest środa, bo wtedy zaczynamy o 9.00 rano (jeeeej można się wyspać!). Nadal mam trochę problemów z językiem, ale nauczyciele są dla mnie bardzo wyrozumiali i pomocni 😀 Byłam ostatnio na pierwszym szkolnym meczu footballu amerykańskiego i muszę się przyznać, że nie miałam pojęcia o co chodzi w tej grze… Chyba muszę wziąć lekcje teorii u mojego host taty! 😛 Mieliśmy także homecoming, który szczerze mówiąc  był nieco nudny ze względu na typową klubową muzykę (kurcze no ciężko było normalnie potańczyć) – ale fajnie się móc wystroić!

(Sukienka na Homecoming wypatrzona za 3$ w second handzie!)

 

 

No i nadal jestem zakochana po uszy w tym miasteczku! Mogłabym godzinami (ba! MIESIĄCAMI! – I to zamierzam robić :D) podziwiać kontury gór i palm na horyzoncie! No, ale co ja Wam będę opowiadać, jak mogę pokazać:

To tyle na moją pierwszą relację! Mam nadzieję, że Wam się podobało i jeśli chcielibyście przeczytać nieco więcej o amerykańskim życiu to zapraszam na bloga: http://kalifornijska-przygoda.blogspot.com/:)

 

PS Jeśli zastanawiasz się nad podjęciem decyzji o wymianie to jest ta chwila, kiedy masz wziąć sprawy w swoje ręce i powiedzieć TAK! Pamiętaj, że masz tylko jedno życie! Nikt go za Ciebie nie przeżyje 😀

DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY!

 

PS2 Jeśli ktoś ma jakieś pytania dotyczące wymiany – piszcie śmiało!

Ula – dziewczyna spełniająca swoje marzenia w Kalifornii:)

Więcej relacji tej osoby: