Kartka z kalendarza, czyli mój pierwszy miesiąc w USA.

Kartka z kalendarza, czyli mój pierwszy miesiąc w USA.

Pisząc tę relację nie mogę uwierzyć, że pierwszy miesiąc już za mną…

W dalszym ciągu pamiętam jak 11 sierpnia żegnałam się ze swoimi rodzicami na lotnisku. Wystraszona, ze łzami w oczach i tysiącem obaw w głowie. Wtedy to dotarło do mnie- że nie ma odwrotu (i to na 11 miesięcy)!

 

Na całe szczęście cały mój lot przebiegł bez żadnych problemów. Moment lądowania zapamiętam chyba do końca życia. Wspaniały widok wschodniego wybrzeża Miami. Cudna plaża z palmami, a zaraz obok nowoczesne drapacze chmur… coś niesamowitego przysięgam!

Po wylądowaniu musiałam „wyczekać swoje” w ponad godzinnej kolejce by nareszcie móc zobaczyć swoją host rodzinę i pojechać do nowego domu w Pompano Beach. Przywitali mnie bardzo ciepło i pisząc to nie mam na myśli tego że było 32*C. Przygotowali dla mnie tabliczkę „Welcome to Florida Sonia”, śliczny bukiet kwiatów oraz pyszne ciasto.

 

Zarówno pierwszego dnia, jak i teraz mogę śmiało powiedzieć, że lepszej host rodziny nie mogłam sobie wymarzyć. Wszyscy są dla mnie bardzo mili i otwarci. Nigdy mi niczego nie brakuję, a gdy mam jakiś problem zawsze mogę liczyć na pomoc swojej host mamy, która sprawia, że każdy dzień mojej wymiany płynie szybko i przyjemnie.

 

Kilka dni po tym jak przyleciałam, miała miejsce orientacja trzy dniowa wszystkich studentów RYE z Florydy nad Lake Yale.

 

Wspaniałe miejsce z jeszcze lepszymi ludźmi. Śmiało mogę powiedzieć, że nawiązałam sporo nowych znajomości z całego świata.

 

Tydzień później rozpoczęłam rok szkolny w Pompano Beach High School. Dla wszystkich przyszłych studentów wymiany mogę dać jedną radę: NIGDY NIE WYOBRAŻJCIE SOBIE JAK WASZA WYMIANA BĘDZIE WYGLĄDAĆ. Wszystko jest zupełnie inne niż byście przypuszczali. Dla mnie pierwsze dni w nowej szkole były trudne. Nie rozumiałam sytemu funkcjonowania szkoły, tego co nauczyciel mówi na lekcji, ani prac domowych, nad którymi spędzałam czasem i po kilkanaście godzin w weekend. Jednak warto było przeczekać te pierwsze tygodnie by teraz po miesiącu widzieć postęp. Wiem, że w dalszym ciągu muszę poświęcać więcej czasu niż inni uczniowie, bo nadal nie jest tak, że mam pojęcie w 100% co się dzieję, jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej i rozumiem więcej, a odrabianie prac domowych staje się krótsze.

 

Bardzo mnie cieszy fakt, że szkoła do której uczęszczam jest czynna od poniedziałku do czwartku co oznacza WOLNE PIĄTKI i więcej czasu na dodatkowe aktywności. Zatem wolny czas staram się zawsze wykorzystać. W takim miejscu jak Floryda to nietrudne. Tutaj pogoda zawsze pozwala na pójście na plażę, rejs łódką, czy paddle boarding, w którym się zakochałam od pierwszego wejrzenia… a w sumie to od pierwszego zamachnięcia się wiosłem, stojąc na specjalnej do tego sportu desce, na kanale prowadzącym do Oceanu Atlantyckiego.

 

Po pierwszym miesiącu wymiany nauczyłam, czy też przekonałam się jednaj ważnej rzeczy. Mianowicie, że „po każdej burzy wychodzi tęcza”. Nie będę nikogo, ani siebie oszukiwać. Bywa ciężko i czasem myślę sobie, że nie dam rady. Jednak nie ma problemów, czy też pracy domowej której nie da się rozwiązać. I tutaj moja druga rada: „WYSTARCZY CHCIEĆ I SIĘ NIE PODDAWAĆ”. Wtedy sukces jest gwarantowany.

 

Na koniec pragnę podziękować za wsparcie moim najbliższym, a zwłaszcza rodzicom, dzięki którym wiem, że kilometry nie istnieją.

 

 

 

Więcej relacji tej osoby: