Jestem już tutaj ponad miesiąc…

Jestem już tutaj ponad miesiąc…

 

 

Hey hey hola hola bonjour

Takie powitania codziennie powtarzam bo takimi językami się posługuję dosłownie codziennie o różnych porach i stało się to już normą.

Piszę do was w momencie w którym przywykłem już do termometrów codziennie patrzących na mnie z góry gdyż temperatura nie schodzi niżej niż 30°C nawet kiedy słońce to robi i idę spać, moje kupki smakowe podnoszą sombrera przy każdym jedzeniu krzycząc „México!” gdyż nawet słodycze palą gardło i mogę z przekonaniem ogłosić, że  w moich żyłach płynie prawdziwa meksykańska krew, o czym świadczą moje pogryzione przez komary nogi (nie wiem jak znoszą temperaturę, ale trzeba wierzyć że tam gdzie są jest niższa… no i bardzo wilgotne powietrze też je pociąga).

Jestem już tutaj ponad miesiąc i aż trudno mi w to uwierzyć, ale z drugiej strony wydarzyło się tyle rzeczy, że nie byłym w stanie stwierdzić ile tu jestem nie pamiętając dat, więc muszę w to wierzyć.

Wyleciałem z Polski 19 sierpnia 2018.
Cała podróż, podsumowując, trwała 27 godzin, zanim dotarłem do Culiacán i mojego nowego domu o 2 nad ranem. Muszę sprecyzować że w długość podróży wliczam też 6 godzin czekania na przesiadce w Amsterdamie i potem czekania na samolot linii Aero Mexico który spóźnił się 4 godziny, co jak mi wytłumaczyli na lotnisku, po usłyszeniu na jaką linię lotniczą czekam, jest normalne i rzeczywiście ludzie wstali i zaczęli klaskać gdy  otworzyli drzwi do samolotu po 3 godzinach. Nie czułem żadnej frustracji, ludzie byli pełni dobrej energii. Moje pierwsze wrażenia o dziwo bardzo dobrze pamiętam. O dziwo, ponieważ byłem mega zmęczony. W ostatnim samolocie zasypiałem i budziłem się w kółko, ponieważ lecieliśmy przez wielką chmurę burzową, ale byłem zbyt padnięty żeby przejmować się swoim życiem. Na lotnisku w Culiacán, czekając na bagaż, zorientowałem się że leciałem z bardzo oczekiwaną drużyną tańca folklorowego która wracała z mistrzostw świata w Europie. Czekała na nich wielka orkiestra grając typową muzykę z mojego nowego miasta. Ludzie śpiewali, tańczyli, grali.
Moja pierwsza reakcja: chyba nie zrobili tego wszystkiego tylko dla mnie, Nie ? Wow.

Moja pierwsza inteligenta reakcja: O tam jest moja rodzinka, kupiła mi biało czerwone balony, orkiestra chyba ż innej okazji…
W każdym razie o tej 2 nad ranem po całuskach i przytulaskach ż nową rodzinką która przyjęła mnie bardzo ciepło i wesoło i tak też mnie wita aż do dzisiaj każdego dnia, ruszyliśmy na Moje pierwsze tacos żebym im nie umarł z głodu.

 

 

To było za razem niebo jak i piekło w jamie ustnej. Nie zapomnę tej nocy. Następnego dnia zobaczyłem jeszcze raz moja host babcię i host kuzyna którzy też mnie przyjęli na lotnisku. Do dzisiaj zakochuje się w każdym jedzeniu które tu jem, nie wiem kiedy mi się to znudzi. Zakochałem się tutaj w dosłownie wszystkim o co byście spytali. Od przewspaniałych, ciepłych, kochających i otwartych ludzi po oczywiście przewspaniałe, ciepłe i które kocham całym sercem jedzenie, powietrze i kolory.

Mają na mnie świetny patent żeby rozweselić każdy dzień nawet w najbiedniejszych uliczkach które nie mają asfaltu i u nas wyglądają smutno. Każdy dom jest pomalowany na swój własny, piękny, jasny, wesoły, kolorowy kolor. Całe miasto wygląda dla mnie jak tęcza. Poznałem do tej pory tylko jedno miejsce gdzie domy są białe, na oddalonym wzgórzu gdzie odwiedziliśmy piękny biały kościół, który trudno nawet rozpoznać jako kościół dla Europejczyków. Stamtąd mieliśmy piękny widok na całe miasto nocą, zrobiliśmy też super zdjęcia. Oprócz tego odwiedziliśmy też miasto 2 godziny od nas na południe, Mazatlán, z piękną plażą i widokami. Co prawda woda jest dla mnie aż za gorącą, ale spędziliśmy wspaniały dzień całą rodziną I mam nadzieję że tam wrócę. Co do czynności Rotary, na razie mój klub zaprosił mnie na jedną akcję, która organizowała dzień dziadka i babci, który tutaj jest wcześniej, w Casa de los abuelitos, co dosłownie znaczy dom staruszków. Kto mógł ten tańczył, kto chciał ten śpiewał i wszyscy razem zjedliśmy. Pierwszy raz byłem w takim miejscu. Było to dla mnie ważne doświadczenie ale szczerze nie mógłbym tam pracować.

Trochę ponad tydzień temu mieliśmy w mieście prawdziwą powódź. Pływały samochody dużo osób zostało bez domów, było dużo strat, mniej ale w ludziach też… Całe szczęście mi nic się nie stało ani nikomu kogo znam, ale wyglądało groźnie. Następnego dnia pomagałem z całą rodziną w wznoszeniu mokrych lub zniszczonych mebli i rzeczy ż domu mojej host babci. Culiacán nigdy nie zaznało takiej powodzi, ale co trzeba przyznać system kanazizacyjny jest tutaj beznadziejny i widać to za każdym razem gdy pada deszcz. Ludzie są tego świadomi, ale jest problem z rządem. W każdym razie już dłuższy czas jest bezpiecznie i są organizacje pomagające poszkodowanym rodzinom, w tym Rotary.

 

Przechodząc do mojej nauki…
Znalazłem się w uniwersytecie w którym studiuję graphic design. Co prawda mówią, że jesteśmy tu po to żeby uczyć się kultury i języka, a szkoła jest drugorzędna, ale jednak słabo się czuję z tym że nie czerpię żadnych korzyści ze szkoły. Tym bardziej że zaczęliśmy już lekcje hiszpańskiego poza szkołą, gdzie poznałem wszystkie osoby ż wymiany w moim mieście. 2 osoby z Francji, z którymi mam okazję porozmawiać w moim ojczystym języku którym nie jest tylko polski, 2 osoby z Brazylii, jedna z Japonii, jedna z Finlandii, no i 1 Polak, ja. Muszę przyznać że miałem już hiszpański przez 3 lata w dwujęzycznej klasie w gimnazjum. I dzisiaj rozmawiam z każdym bez problemu. Inni mają jeszcze problemy, ale na prawdę szybko wchodzi do głowy ten język jeśli chodzi o samą komunikację.

 

 

Z osobami z wymiany jesteśmy wszyscy bardzo blisko i często ze sobą wychodzimy do kina, na kręgle, do parku trampolin i też z przyjaciółmi i znajomymi stąd, których mam już na prawdę wiele! Poza tym z osobami z wymiany byliśmy też razem na dzień niepodległości Meksyku. Sami zrobiliśmy sobie tacos, ubraliśmy się w kolory Meksyku, przylepiliśmy sztuczne wąsy i założyliśmy kapelusze i wyszliśmy na największy plac w mieście na tak zwany grito de independencia, gdzie był wielki telewizor i widzieliśmy prezydenta Meksyku która ogłaszał tradycyjną mowę ku chwalę Meksyku. Były fajerwerki i mnóstwo ludzi. Razem też pojechaliśmy 2 tygodnie temu na obóz integracyjny wszystkich osób z wymiany w naszym dystrykcie 4140(było nas 86) , do miasta które jest 12 godzin od nas, Mazamitla, co wcale nie jest aż tak daleko jak na wielkość kraju którym jest Meksyk.

 

 

Przez 3 dni poznałem mnóstwo osób i już mi ich brakuje. Mieliśmy różne integracyjne zabawy, zwiedziliśmy miasteczko i wymieniliśmy się pinsami po odsłuchania wszystkich zasad wymiany. Chociaż wróciliśmy od tamtego czasu do lekkiej rutyny to wcale mnie ona nie nudzi, a za 3 tygodnie znowu się widzimy w mieście Puerto Vallarta, które jest nad oceanem.

 

Dalszy ciąg przygód trwa i nadciąga!!!

 

 

Hey hey hola hola bonjour

Repito estos saludos todos los días porque uso estos idiomas literalmente todos los días en diferentes momentos y esto ya se ha convertido en la norma.
Les escribo en el momento en que estoy acostumbrado a los termómetros que me miran de arriva todos los días porque la temperatura no baja de 30 ° C, incluso cuando el sol lo hace y se duerme, mis papilas gustativas elevan la sombrera en cada comida y gritan „¡México!” porque incluso los dulces queman la garganta y puedo anunciar con confianza que en mis venas fluye sangre mexicana, como lo demuestran mis patas mordidas por mosquitos (no sé cómo toleraran la temperatura, pero hay que creer que donde están el aire húmedo los atrae).
He estado aquí por más de un mes y me cuesta creerlo, pero, por otro lado, ha habido tantas cosas que no he podido decir cuánto estoy aquí sin recordar las fechas, así que tengo que creerlo.

Salí de Polonia el 19 de agosto de 2018.

Todo el viaje, en resumen, duró 27 horas antes de llegar a Culiacán y mi nuevo hogar a las 2 de la mañana. Tengo que especificar que la duración del viaje también incluye 6 horas de espera para un cambio en Ámsterdam y luego la espera del avión Aero México que tardó 4 horas, lo que me explicaron en el aeropuerto, después de escuchar qué aerolínea estoy esperando, es normal y la gente realmente se levantó y comenzaron a aplaudir cuando abrieron la puerta del avión después de 3 horas. No sentí ninguna frustración, la gente estaba llena de buena energía. Recuerdo muy bien mis primeras impresiones. Curiosamente, porque estaba muy cansado. En el último avión, me dormí y me desperté una y otra vez porque estábamos volando a través de una gran tormenta, pero estaba demasiado muerto/cansado para preocuparme por mi vida. En el aeropuerto de Culiacán, esperando el equipaje, me di cuenta de que estaba volando con el tan esperado equipo de baile folclórico que regresaba del campeonato mundial en Europa. Una gran orquesta los estaba esperando tocando música típica de mi nueva ciudad. La gente cantaba, bailaba, jugaba, tocaba instrumentos.
Mi primera reacción: supongo que no lo hicieron todo solo por mí, ¿no? Wow.

Mi primera reacción inteligente: mi familia está ahí, me compró globos blancos y rojos, la orquesta finalmente creo que está para una otra ocasión …
En cualquier caso, a las 2 de la madrugada, después de besarme y abrazar con toda mi nueva familia que me recibió con mucho cariño y alegría, y así me saluda hasta el día de hoy, todos mis días acudimos a mis primeros tacos para que no moriría de hambre. Tenía  cielo e infierno en la boca. No olvidaré esa noche. Al día siguiente, vi a mi abuela y mi primo que también me recibió en el aeropuerto. Hasta el día de hoy se enamore de todos los alimentos que comí aquí, no sé cuándo me aburro. Me enamore de todo lo que podrían pedir. Desde personas, cálidas, cariñosas y abiertas a lo asombroso, cálido y que amo con todo mi corazón comida, aire y colores. Tienen una gran patente en mí para animarme todos los días, incluso en las calles más pobres que no tienen asfalto y se ven tristes en Polonia. Cada casa está pintada en su propio color, hermoso, brillante, alegre y colorido. Toda la ciudad me parece un arco iris. Solo he conocido un lugar donde las casas son blancas, en una colina remota donde visitamos una hermosa iglesia blanca Colima, que apenas es reconocible como una iglesia para los europeos. Desde allí tuvimos una hermosa vista de toda la ciudad por la noche, también tomamos excelentes fotografías. Además, también visitamos la ciudad a 2 horas más en el sur, Mazatlán, con una hermosa playa y vistas. Es cierto que la agua está demasiado caliente para mí, pero pasamos un gran día con toda la familia y espero volver. En cuanto a Rotary, por ahora mi club me invitó a una acción, que organizó el día de los abuelitos, que está aquí antes, en Casa de los abuelitos. Quién podría bailar, bailó, quién quería cantar, cantó y todos comimos juntos. Estaba en un lugar así por primera vez. Fue una experiencia importante para mí, pero honestamente no pude trabajar allí.

Hace poco más de una semana tuvimos una verdadera inundación en la ciudad. Había mucha gente que salía de las casas, había muchas pérdidas… Afortunadamente, no me pasó nada ni a nadie que conozca, pero parecía peligroso. Al día siguiente, ayudé con mi familia a sacar la agua y los muebles y cosas mojadas o dañadas en la casa de mi abuela. Culiacán nunca ha experimentado tal inundación. En cualquier caso, es seguro que ya hace un rato que todo es mejor y hay organizaciones que ayudan a las familias lesionadas, incluido Rotary.

Yendo a mi ciencia ...
Me encontré en una universidad donde estudio diseño gráfico. Es cierto que estamos aquí para aprender cultura e idioma, y ​​la escuela es secundaria, pero no me siento lo suficientemente bien como para no recibir ningún beneficio de la escuela. Especialmente que ya hemos comenzado las clases de español fuera de la escuela, donde conocí a todas las personas de intercambio en mi ciudad. 2 personas de Francia, con las que tengo la oportunidad de hablar en mi idioma nativo, que no solo es polaco, 2 personas de Brasil, una de Japón, una de Finlandia y 1 polaco, yo mismo. Debo admitir que ya tuve español durante tres años en una clase bilingüe en la escuela secundaria. Y hoy les hablo a todos sin ningún problema. Otros aún tienen problemas, pero realmente vienen a la mente rápidamente cuando se trata de la comunicación en sí. Todos estamos muy cercanos en el intercambio y, a menudo, salimos al cine, a los bolos, a los trampolines y también con amigos de aquí, ¡De los que ya tengo muchos! Además, también estuvimos juntos con personas del intercambio en el día de la independencia de México. Nos hicimos tacos, nos vestimos de colores mexicanos, nos pusimos un bigote artificial y nos pusimos sombreros, y fuimos a la plaza más grande de la ciudad para el Grito de Independencia, donde había una gran televisión y vimos al Presidente de México que anunció un discurso tradicional para el elogio de México. Hubo fuegos artificiales y mucha gente. Juntos, fuimos hace dos semanas al campamento de integración de todas las personas del intercambio en nuestro distrito 4140 (éramos 86), a la ciudad que está a 12 horas de nosotros, Mazamitla, que no es tan lejos para el tamaño del país que es México. Durante 3 días conocí a mucha gente y los extraño demasiado… Tuvimos varios juegos de integración, visitamos la ciudad e intercambiamos alfileres para escuchar todas las reglas de intercambio. Aunque hemos vuelto a una rutina ligera desde un poco tiempo, no me aburre en absoluto, y en tres semanas volvemos a ver en la ciudad de Puerto Vallarta, que está junto al océano.

La continuación de las aventuras continúa y viene !!! Que Chilo!!!

 

 

Więcej relacji tej osoby: