Egzaminy, ceremonia i huragan…

Egzaminy, ceremonia i huragan…

Maj był miesiącem skoncentrowanym głównie na szkole, ponieważ był to jej ostatni miesiąc. Prawdziwe życie zatrzymało się i ustąpiło ostatnim projektom, testom i lekturom.

 

 

Wszystko to w oczekiwaniu na egzaminy końcowe, które odbyły się podczas 3 ostatnich dni szkoły. Swoje miejsce miała też ceremonia wręczenia medali dla najlepszych uczniów w danych przedmiotach. Kandydaci nominowani są przez nauczycieli, a następnie ich wybór potwierdzany jest przez dyrekcję po przejrzeniu obecności i innych papierów związanych z zachowaniem.

Odbywa się „ceremonia” na którą pisemne zaproszenie otrzymują nominowani ze swoimi rodzinami. Każdy jest wyczytywany z imienia i nazwiska (co w moim przypadku nie brzmiało nawet podobnie to Alicja Niepokój), wywołany na scenę, dostaje medal i pamiątkowe zdjęcie z dyrektorem. Mnie udało się odstać 3- z Anatomii, Psychologii z socjologią i Historii Stanów.  Ceremonia skończyła się szybciej niż się spodziewałam. A, no i dostaliśmy ciastka!

 

 

Egzaminy końcowe nie były aż tak trudne i 2 czerwca zaczęłam wakacje. Rok w amerykańskim liceum ukończyłam z samymi „A”, ale bardziej cieszy mnie to, że jedynie z Historii moja średnia roczna wynosiła mniej niż 100%- 96% też może przecież być. Jak zatem widać high school jest do przebrnięcia! Gdyby nie szkoła moje życie tutaj byłoby zupełnie inne- nie spotkałabym moich nowych przyjaciół, nie zaangażowałabym się w lacrosse i nie poznałabym prawdziwego codziennego życia tutejszych nastolatków. I chociaż Buchholz w żadnym wypadku nie przypomina High School Musical, jedyne co mogę na koniec napisać to: Go Bobcats!

 

 

I chociaż ta relacja dotyczy głównie końców, są tu jeszcze jakieś początki. W końcu zaczęły się wakacje! Chciałabym powiedzieć, że zamierzam robić słodkie NIC, ale nic nie leży w mojej naturze. Niestety nic nie leży także w naturze natury i zaczął się ponownie sezon huraganowy. Huraganu nie było, ale począwszy na pierwszym dniu wakacji pada codziennie.

 

 

Czas jednak rozpocząć przygotowania na największą przygodę największej przygody mojego życia- wyprawę na Zachodnie Wybrzeże! Arizona, Nevada i California w 2 tygodnie z innymi wymieńcami brzmi wspaniale.

 

Trochę gorzej, że w 5 dni potem wracam do domu. Adieu.

Więcej relacji tej osoby: