Dzień Dobry, Cześć, 大家好,

Dzień Dobry, Cześć, 大家好,

 

                    Nazywam się Janek Filipp, mam 18 lat, a jako swój cel wymiany wybrałem Tajwan z czego generalnie się cieszę, bo to przyjemne miejsce do spędzania czasu. Postaram się przedstawić w punktach (gdyż pisarz ze mnie kiepski) pozytywy i negatywy kilku aspektów wymiany na Tajwan, które widzę po dopiero jednym miesiącu pobytu na tej wyspie, a konkretniej w Kaohsiung.

                    Zacznę od najważniejszego – mojej host rodziny. Bardzo fajni i sympatyczni ludzie. Wszystko w moim domu jest samoobsługowe; chcesz mieć uprane rzeczy – sam zadbaj o pralkę, chcesz gdzieś wyjść sam – zapłać za siebie, bo to twoja własna aktywność. Nie powiem, że to zawsze dla mnie łatwe, bo z natury jestem maminsynkiem, ale przynajmniej są konkretni we wszystkim. Moi dwaj host bracia już byli na wymianie, tata jest prezydentem mojego host klubu, a moja host siostra aktualnie jest na wymianie w Moskwie, mama z kolei nie mówi po angielsku, ale czasami się z nią dogaduje po chińsku z domieszką gry w kalambury. Jest mi z nimi dobrze, mimo, że nasze zwyczaje różnią się w znacznym stopniu.

 

                    Drugim aspektem jaki chciałbym tu poruszyć jest tutejsza kultura – jak można się domyślać „troszeczkę” różni się od tej kultury, z którą większość Polaków obcuje na co dzień. Przede wszystkim to, co odczuwam najbardziej, to ogromna fascynacja obcokrajowcami – zdjęcia, oczy gapiące się na ciebie, ludzie w każdym wieku mówiący mi, że jestem przystojny – to tylko podstawowe jej objawy. W każdym razie jak ktoś się kiedyś zastanawiał jak to jest być gwiazdą, to zapraszam na Tajwan, żeby przekonać się na własnej skórze. Poczucie się wyjątkowo, jest rzeczą którą mogę zagwarantować, co też wspomaga tutejsze Rotary.

                    Następnym punktem jest wyżej wspomniane Rotary International na Tajwanie. Bardzo, bardzo troszczą się o wymieńców, co poczułem już w pierwszej chwili, gdy tu przyleciałem, bo na lotnisku przywitał mnie cały komitet wymiany oraz moje 3 host rodziny. Tak, troska to dobre słowo, bo cały czas też mamy wiele naprawdę fajnych aktywności, które organizuje nam komitet RYE i nasze host kluby.

Za to stroną, która mnie boli są tutejsze zasady i ogólne podejście Tajwańczyków do zasad – tutaj widać naprawdę duży kontrast – ponieważ, gdy istnieje jakaś zasada to przeważnie jest respektowana, tak więc to co mnie zabolało najbardziej, że tutaj na lotnisku dostałem do podpisania bardzo długi regulamin, który różnił się od tego w Polsce, czego przykładem jest zasada, że nie możemy sami chodzić do klubu, a nawet na karaoke, ponieważ ludzie idą tam, żeby się napić, toteż to jest zakazane – tutaj konserwatyzm objawia się w innych rzeczach niż w Polsce. Najgorsze jest jednak to, że nikt nie urządza domówek, ponieważ tajwańska gościnność nie pozwala na poproszenie gości o pomoc w organizacji lub sprzątaniu, a więc z racji, że nikomu nie chce się tego wszystkiego organizować takich imprez po prostu nie ma.

Podsumowując lubię tutejsze Rotary, ale jeśli ktoś ma zamiar poimprezować lub jest racjonalistą i szuka logicznego sensu w zasadach panujących w społeczeństwie, to radziłbym się zastanowić przed wyborem Tajwanu.

                     Z pewnością interesującym tematem dla każdego wymieńca jest kieszonkowe; tak, to temat, który poruszyć trzeba. Miesięczne kieszonkowe tutaj to 2.500 NT (dolar tajwański; 1NT=0.12PLN), czyli około 280zł. Więc do rzeczy – za każde wejście do autobusu płacę 12 NT, a za każde wejście do metra minimum 20 NT (zależy od liczby stacji, max. 40 NT). Nie kasuje się biletu, po prostu wchodzisz i płacisz na wyjściu (można kupić kartę, na której gromadzi się pieniądze). Mieszkam dość daleko od centrum i przez ostatni miesiąc wydałem około 1000 NT na samą komunikację miejską. Ale to też oczywiście zależy od rodziny, ponieważ niektóre rodziny płacą za wszystko, a niektóre tylko za rzeczy niezbędne. Obiad na mieście kosztuje od 70 NT tak, żeby się najeść, co naprawdę jest bardzo tanio i jeszcze lepsze jest to, że tutaj w każdym miejscu można znaleźć tani street food. Podsumowując – 2500 NT to dużo jak na kieszonkowego, ale w dalszym ciągu, jeśli nie dostaje się ekstra pieniędzy od host rodziny, to trzeba dostawać zasiłek z Polski, jeśli chce się w ogóle wychodzić z domu.

 

Kolejną rzeczą, o której chciałbym wspomnieć jest jedzenie, które jest naprawdę bardzo inne.

Pierwszy punkt to wszędzie są miejsca, gdzie można kupić tanie jedzenie uliczne, które jest serio pyszne. Codziennie rano zjadam dużego, gorącego i pysznego chińskiego naleśnika z jajecznicą i serem lub bazylią, co kosztuje mnie całe (w przeliczeniu) 4 zł i najadam się tym, a nie należę do tych, którzy jedzą mało. Także potrawy obiadowe takie jak makaron z wołowiną lub ryż curry lub smażony kurczak, lub mistrzowskie pierożki chińskie są bardzo dobre i tanie, a jeśli ktoś gustuje w owocach morza to też nie będzie zawiedziony, bo tutaj je się ich naprawdę dużo.

Ale to co muszę powiedzieć to tęsknię za chlebem, bo tutaj można spotkać jedynie pieczywo na parze, które wcale nie jest złe, ale mimo wszystko nie potrafię nazwać tego chlebem. Tak samo tęsknie za zwykłym słonym jedzeniem, ponieważ tutaj namiętnie miesza się słony, słodki i kwaśny, co bywa frustrujące, ponieważ często nawet jak jestem najedzony po obiedzie to nie czuje się jakbym zjadł obiad przez ten słodki smak. Też nie najłatwiej tu o świeże warzywa – paprykę, sałatę, ogórka, pomidora, kapustę, marchewkę – wszystko ugotowane i wymieszane. Także po prostu trzeba znaleźć to co, co leży w guście. Jak ze wszystkim.

 

Myślę, że tematem, który jest szczególnie interesujący jest język chiński, którego nauka była głównym powodem mojej decyzji przyjazdu na Tajwan. Jest naprawdę bardzo niezwykły i dziwny, bo o ile w rozmowie wcale nie jest trudny to znaczki są czymś, czego trzeba się uczyć od dziecka. Z kolei tym języku gramatyka jest naprawdę prościutka, na przykład pytanie: „czy chcesz iść ze mną jutro do kina?” w chińskiej gramatyce brzmiałoby: „ty jutro chcieć z ja iść kino?”, co bardzo pozwala mi się otworzyć, ponieważ wystarczy, że znam słowa i nie muszę wiedzieć nic więcej – żadnych struktur czasowych, żadnych odmian przez osoby i przypadki. Osobiście bardzo cieszę się, że już przed wymianą uczyłem się 6 miesięcy chińskiego, bo najtrudniejszy jest początek. Jak najbardziej proponuję poznać podstawy języka przed przyjazdem, jeśli ktoś planuje się wybrać. W nauce języka pomaga mi też szkoła.

 

Ostatnią rzeczą, którą chciałbym omówić jest właśnie szkoła.

Największy szok przeżywam właśnie tutaj; klasy 40-60 osób, apel szkolny co tydzień, przerwa na spanie to tylko kilka rzeczy do wymienienia. Chodzę do technikum, w którym są klasy takie jak: mechanik, fryzjer, informatyk, kucharz. Jestem zapisany do 1 klasy informatycznej, mam 56 osób w klasie, w tym 2 dziewczyny z Brazylii i jedną Tajwankę, która w zeszłym roku była na wymianie w Niemczech, więc nie czuję się samotnie. Lekcje zaczynam codziennie o 07:30, a kończę o 16:30 i w tym czasie nie mogę wyjść ze szkoły.

W każdej szkole obowiązują mundurki – tak, nie jest to super, ale idzie się przyzwyczaić. Pierwsze dwa tygodnie ludzie, którzy mnie widzieli tylko pokazywali na mnie palcem, mówili cześć po czym zaczynali się śmiać (z nieśmiałości), gadali szeptem przechodząc obok mnie. W czasie tego miesiąca miałem dużo różnych wrażeń, ale ludzie z mojej klasy już przestają mnie traktować jak celebrytę i się już tak nie wstydzą, więc mogę sobie z nimi na spokojnie gadać – spokojnie, tak długo jak pomaga nam angielski. Angielski na Tajwanie leży totalnie – na lekcjach kują na blachę słówka i zdania, których nawet nauczyciel nie jest w stanie prawidłowo wypowiedzieć; gdy trafiam na osobę, która mówi ładnym angielskim, to czuję taką płynność w komunikacji, że aż niekontrolowanie zaczynam mówić po polsku, co bywa czasem śmieszne.

Podsumowując – bardzo polecam Tajwan, szczególnie dla osób, które lubią wyzwania.

Mimo, że wiele rzeczy tu jest dziwnych i całkiem odstających do norm, do których przyzwyczaiłem się w Polsce, to jest tu całkiem fajnie.

Serdecznie Pozdrawiam

Więcej relacji tej osoby: