Dubbo, Nowa Południowa Walia w Australii

Dubbo, Nowa Południowa Walia w Australii

Z Warszawy do Dubbo w Australii wyruszyłem we czwartek 12 lipca. Na lotnisku pożegnali mnie moi rodzice i przyjaciele.

 

 

Mój samolot do Dohy, stolicy Kataru, wyleciał o 21.00, a na lotnisku w Dosze wylądowałem o 4 w nocy i pomimo tego po wyjściu z samolotu uderzyła mnie w twarz temperatura 35 stopni. Na szczęście dosyć szybko ruszyliśmy do hali lotniska. Tam czekałem około 4 h na mój samolot do Sydney. Lot trwał 14 godzin, ale minął mi dosyć szybko i przyjemnie na oglądaniu filmów. Nie był to jednak koniec podróży, bowiem w Sydney musiałem czekać około 7 h na samolot do Dubbo, mojego miasta, w którym aktualnie mieszkam. Lot był błyskawiczny, po 45 minutach byłem na miejscu. Cała podróż zajęła mi 2 dni.

 

Na lotnisku w Dubbo przywitała mnie moja pierwsza host family: tata Steven, mama Vanessa, siostra Grace, (brat Zac nie mógł przyjechać ze względu na pracę) oraz moja counselor Helena z mężem Nino.

 

 

Inaczej niż w Polsce, nie pojechałem od razu do mojej rodziny, ale Helen, gdzie mieszkałem przez pierwsze 4 dni mojego pobytu w Australii. Do załatwienia było bardzo dużo spraw, takich jak konto w banku czy telefon.

W poniedziałek po przyjeździe miałem już pierwszy trening rugby w klubie, do którego zapisał mnie Steven. Dubbo Roos U17 to drużyna, w której aktualnie gram, ale w przyszłym roku będę grał w Colts, czyli kategorii wiekowej U20.

 

Spotkania mojego klubu Rotary Dubbo South, odbywają się we wtorki o godzinie 18:30 i chodzę na nie z moim host tatą Stevenem co tydzień. W sumie będę mieszkał u 4 rodzin, a znam już trzy z nich.

 

Od 24 lipca uczęszczam do katolickiej szkoły St. John’s College Dubbo. Jestem uczniem Year 11, czyli przedostatniego.

 

 

 

Moje przedmioty to: biologia, sport, angielski, matematyka, PDHPE, czyli nauka o ciele człowieka bardziej w sensie praktycznym np. w sporcie, religia oraz Hospitality, czyli gotowanie i przyjmowanie gości. Zajęcia zaczynają się o godzinie 9 rano, a kończą o 15:15. Rano mamy trzy lekcje pod rząd, z nieoficjalną przerwą na pójście do szafki czy toalety. Po nich jest 20-minutowa przerwa śniadaniowa, a następnie dwie lekcje i 40-minutowa przerwa obiadowa, a po niej dwie ostatnie lekcje i do domu. W szkole już od pierwszego dnia czułem się dobrze. Wszyscy byli bardzo przyjaźni i otwarci. Jedyną nowością w szkole są dla mnie mundurki, których noszenie jest restrykcyjnie przestrzegane w szczególności przez uczniów seniorów, czyli roku 11 i 12.

 

Pomimo, że jestem tutaj dopiero niecałe dwa miesiące już udało mi się bardzo dużo zobaczyć oraz poznać wiele ciekawych osób. Na przykład byłem ze swoją drużyną rugby już w dwóch sąsiednich miastach – Orange i Forbes – gdzie graliśmy mecze.

 

Wkrótce po moim przyjeździe moja host rodzina gościła Chiharu z Japonii, która przyjechała na tydzień do Dubbo na wymianę na zasadzie miast partnerskich. Moja host siostra Grace jedzie do Japonii na tydzień we wrześniu. Wraz z tą grupą zwiedzałem ZOO w Dubbo oraz brałem udział w innych aktywnościach.

 

Miałem ogromną przyjemność wziąć udział w akcji organizowanej przez mój klub Rotary co dwa lata: Destination Outback. Przez tydzień około 50 samochodów terenowych (130 osób) jeździ po Outbacku, czyli prawie niezamieszkanej części Australii, z miasteczka do miasteczka (niektóre miały po 20 mieszkańców) i zbiera pieniądze na Royal Flying Doctors Service (RFDS), czyli organizację zajmującą się pomocą medyczną dla osób mieszkających w Outbacku. Australia to ogromny kraj i dlatego nie do każdego miejsca da się dotrzeć karetką, ale potrzeba samolotem.

A wracając do samej akcji: było to coś niezwykłego. Poznałem tyle osób, że ciężko by mi było teraz wszystkich wymienić. Codzienne podróże po 300–500 kilometrów. Kangury i emu biegające przy drodze (niektóre też niestety na drodze) oraz spanie pod gołym niebem, wschody i zachody słońca, gwiazdy i Droga Mleczna nocą, ale przede wszystkim atmosfera, którą ci wszyscy ludzie tworzyli, to było coś niesamowitego.

Niestety musiałem opuścić grupę 2 dni przed zakończeniem, aby dotrzeć na weekend ze wszystkimi studentami wymiany w moim dystrykcie, który odbył się w Newcastle. Z małego miasteczka Roma poleciałem do Brisbane, gdzie przesiadłem się w samolot do Newcastle, a tam na lotnisku czekała na mnie Alison z tamtejszego klubu Rotary. Jako że spotkanie zaczynało się w piątek o 18, a ja przyjechałem w czwartek, noc spędziłem w domu Alison i jej męża Stevena. Następnego dnia Alison zabrała mnie do Newcastle żeby pokazać mi ocean oraz plaże.

 

 

Po południu pojechaliśmy do Glenrock, czyli obozu skautów, w którym odbywało się spotkanie. Tam poznałem resztę studentów w moim dystrykcie. W sumie jest nas 17: jednej osoby nie było, 2 osoby z Brazylii, 2 z Finlandii, 2 z Norwegii i po jednej z Danii, Włoch, Holandii, Belgii, Francji, Stanów, Niemiec, Tajwanu, Hiszpanii, Czech. W piątek mieliśmy trochę czasu żeby się poznać i porozmawiać, natomiast w sobotę rano pojechaliśmy do parku linowego, gdzie spędziliśmy prawie 3h. Następnie przez 2h mieliśmy do dyspozycji park trampolin. Po powrocie do ośrodka mieliśmy spotkanie z zoologiem. Mogliśmy zobaczyć oraz dotknąć wiele zwierząt typowych dla Australii, czyli węży, jaszczurek, pająków.

 

 

W mojej rodzinie, szkole i klubie czuję się świetnie.

Atmosfera jest wspaniała, a ludzie przemili. Ciężko jest mi uwierzyć, że minęły już prawie dwa miesiące.

Więcej relacji tej osoby: