Czy jestem zawiedziona wymianą?

Czy jestem zawiedziona wymianą?
Na lotnisku w Warszawie

Do Salt Lake City przyleciałam wieczorem, 19 sierpnia. Miasto to znajduje się w Stanie Utah i jest największą siedzibą mormonów. Brzmi jak początek ciekawej przygody? Cieszę się w takim razie, że zdobyłam Waszą uwagę. Wymiana moja trwa już ponad miesiąc i mogę stwierdzić z całą pewnością, że jest wyjątkową wymianą. Mieszkam w małej miejscowości Montpelier w Idaho, znajdującej się w promieniu 15 mil od Utah i Wyoming. Moja wielka amerykańska przygoda wcale nie daje mi się we znaki jako amerykańska. Miasteczko mieści może z 6 tysięcy mieszkańców (z czego jakieś 5 tysięcy osób wyznania mormońskiego); wszyscy się znają i nie ma tu żadnych tajemnic. Z rozrywkowych miejsc mam tutaj kino, z jednym filmem tygodniowo, kilka pizzerii, ze 3 kościoły i Subwaya!

Moja host rodzina wita mnie na lotnisku!

 

Czy jestem zawiedziona wymianą? Nie, oczywiście że nie. Po prostu jest inaczej niż sobie wyobrażałam. Inaczej, nie gorzej. Czytałam parę relacji z wymian i na jednej przeczytałam zdanie, mówiące o tym, aby pod żadnym pozorem się na nic nie nastawiać wyjeżdżając na wymianę. I wiem, że może łatwo jest mi o tym mówić, ale takie rozwiązanie jest najbezpieczniejsze.

Wiem, że moje relacje będą czytane w jakichś 70% przez osoby jadące na wymianę w przyszłości, dlatego postaram się zawierać w moich relacjach cenne informacje i dla nich.

A tutaj moje wszystkie, tj 3, host rodziny na jednym zdjęciu.

 

Może powiem co nieco, jak wygląda moja wymiana póki co.  Pierwsze dni spędziłam na adaptacji do środowiska, strefy czasowej i ludzi. Przyjechawszy do host rodziny koło północy, położyłam się spać i wstałam dopiero obudzona następnego dnia na kolację. Jetlag towarzyszył mi przez parę dobrych dni. Do szkoły poszłam kilka dni później, 24 sierpnia. Nie miałam za dużo elastyczności z wybieraniem planu lekcji, gdyż większość zajęć jest dla mnie obowiązkowa. A to z takiego względu, iż mam całkiem sporą szansę na uzyskanie dyplomy, a to się wiąże z takimi przedmiotami jak U.S. Government, U.S. History, English , Economics czy Computer Applications.

Rok szkolny podzielony jest na 3 trymestry; sierpień – listopad, listopad – luty, luty – maj. Podział na trymestry jest czymś nowym, dlatego cieszę się, że na niego trafiłam, gdyż szkoła wtedy szybciej mija. Do szkoły chodzę od poniedziałku do czwartku, każda lekcja trwa godzinę i pięć minut, przerwy są pięciominutowe a przerwa na lunch jedna; prawie godzinna. Szkoła wygląda jak typowy amerykański high school. Uczniowie traktowani są bardziej indywidualnie i nauczyciele są w stanie poświęcić im więcej czasu niż w polskich szkołach. Nie mam większego problemu z rozumieniem nauczycieli na lekcjach, chociaż przyznaję, czasami mózg się przegrzewa po całodziennym siedzeniu na lekcjach. Szkoła jest bardzo aktywna sportowo, ale to nic nadzwyczajnego. Większość dzieciaków chodzi na sportowe zajęcia pozalekcyjne, tj. siatkówka, koszykówka, football, cheerleading, cross country, wrestling. Do wyboru do koloru. Codzienne około 2 godzinne treningi nie kolidują jednak z typową amerykańską otyłością. Za świecą szukać dzieciaków bez fałd tłuszczu na brzuchu.

Jeżeli chodzi o Rotary to jestem bardzo zadowolona. Ludzie służą pomocą i radą. Poznałam na Orientation Meeting wiele dobrych ludzi z Rotary, którzy gotowi mi moją wymianę usypać płatkami róż. Klub jest drugą jednostką, zaraz po host rodzinie, na którą zawsze mogę liczyć i która pomaga mi z moimi trudnościami. Jestem strasznie wdzięczna, że mogłam pojechać na tę wymianę akurat przez Rotary, i że mam wokół tylu wspierających ludzi. Nie wiem co bym zrobiła bez tego klubu.

Orientation Meeting, na którym poznałam wymieńców z mojego dystryktu

 

Tyle jeżeli chodzi o szczegóły. Co mogę powiedzieć o wymianie po miesiącu pobytu? Jestem wdzięczna, że mogę tu być i widzę jak się zmieniam z dnia na dzień. Może to i banał, wiele razy powtarzany banał, ale: Wymiana to niesamowite przeżycie. Każdego dnia dajesz z siebie 150%, żeby móc potem dostrzegać, jak te procenty owocują. Nie wątpię, że będę innym człowiekiem, jak wrócę. Cieszę się, że podjęłam tą decyzję. Niezależnie od tego, jak ciężko bywa, i jak bardzo nieraz i nie dwa palę się, żeby wsiąść samolot i rzucić to wszystko w pierdu. Powoli, ale do przodu, z każdym dniem coraz lepiej.

Salt Lake City
Na meczu piłki nożnej, na który zabrała mnie host rodzina.

 

Cotygodniowe, bardziej szczegółowe relacje tutaj: https://americaexchange.wordpress.com/

Serdecznie zapraszam!

Więcej relacji tej osoby: