Czas na krótkie podsumowanie.

Czas na krótkie podsumowanie.

Skoro mineły juz prawie dwa miesiące odkąd jestem tu, czas na krótkie podsumowanie. Przyleciałam do Chicago 5 sierpnia. Wyleciałam z Warszawy o godzinie 6. Pozegnanie z rodzicami i przyjaciółka bylo bardzo cieżkie. Najgorszy moment nastapił gdy stałam w kolejce do security check i juz nie było odwrotu. Chociaż był to pierwszy raz gdy leciałam samolotem obyło sie naszczęście bez wiekszych problemów. Po 2 godzinach wyladowalam w brukseli gdzie mialam przesiadke na samolot do chicago.  Poczatkowo do odlotu miałam dwie godziny i zastanawiałam sie co ja tam bede robic przez tak długi czas. Okazało sie ,że pomimo moj samolot z warszawy przyleciał poł godziny wczesniej niz planowo, nie miałam nawet chwili żeby pojść do łazienki. Przez 2.5 godziny przechodziłam z jednego termianlu na drugi. Naszczeście zdarzyłam na samolot. Dzięwięcio godzinny lot z Brukseli do Warszawy dłużył sie i dłużył. Naszczęscie siedziałam przy oknie i mialam okazje podziwiać piekne widoki.

 

Gdy wyładowałam byłam przerażona. Wszyscy straszyli mnie ,że celnik może mnie nie wpuścić do Stanów. Na moje nieszczęście pani w kolejce przede mna miala jakies problemy z paszportem wiec jeszcze bardziej sie zestresowałam. Wiec wyobraźcie sobie moje zdziwnie gdy nadeszła moja kolej a pani zza biurka odpowiedziała mi po polsku. Bardzo mi wtedy ulżylo. Czekałam ponad pol godziny na moj bagaż. Bałam sie ,że moja host rodzina nie bedzie już na mnie czekać wiec pierwsze o co mnie zapytali gdy mnie zobaczyli to dlaczego sie tak trzęse.

Moja rodzina jest bardzo miła. Mam dwie siostry, bardzo głośne siostry,  co jest dużą zmianą jako ,że jestem jedynaczką. Nie mam z nimy zbyt częstego konkatku jako ze jedna jest w collegu a druga codziennie ma treningi po szkole wiec widuje ją tylko z rana na sniadaniu lub na kolacji. Mieszkam w małym miasteczku ktore ma kolo 5 tyś mieszkańców wiec nie ma tu za bardzo co robić. Nie ma tez zadnych srodkow transportu publicznego co jest bardzo denerwujące bo jestem uzależniona od swojej host rodziny i tego czy mają czas gdzieś mnie zawieźć. Wielkim zakoszczeniem było dla mnie to ,że w tak małym miasteczku maja tu tyle restauracji. Można tu znaleźć między innymi pizze hut, Dary Queen, subwaya no i oczywiscie McDoanald’a.

Jeśli chodzi o szkołe to nie jest źle. Nie mam problemu ze zrozumieniem na lekcji. Ogólnie szkoła bardzo różni sie od tej w polsce. Przede wszystkim lekcje trwaja po 1.5 godziny a przerwy trwaja 5 minut. Nie ma czegoś takiego jak nieptrzygotowanie wiec jesli nie masz zadania domowego to bardzo szybko twoja średnio ocen może spada. Nauczyciele sa bardzo pomocni i wyrozumiali, przynajmniej byli na początku. Z każdym dniem mam coraz mniej taryfy ulgowej i zaczynają traktować mnie jak normalną uczennice.

Jesli chodzi o uczniów i szukanie znajomych jest to dość skomplikowane. Pierwsze dni są najgorsze. Odnalezienie sie w szkole było  chyba najtrudniejszym z moich dotychczasowych wyznań  Tak naprawde nie musiałam do nikogo zagadywać jako pierwsza. W większości wypadków nauczyciel witał mnie przy wszystkich w klasie więc wiedzieli ,że jestem uczniem na wymianie. Wiele osób podchodziło i pytało sie jak jest w Polsce itp. Najdziwniejszym pytaniem jakie usłyszałam bylo czy jak w radiu w Polsce słuchamy Taylor Swift to piosenka leci po polsku czy angielsku. Tak naprawde wystarczy odpowiadać i przede wszystkim być milym dla wszystkich. Na poczatku najgorsze byly lunche, poł godzinna przerwa w srodku lekcji gdzie nikt z tobą nie musi rozmawiać. To było okropne bo wszyscy tutaj znają sie od wielu lat i mają swoje 'grupki’. Ale jakoś dałam rade i jak narazie moge powiedzieć ,że nie jest źle. Mam killku  bliższych znajomych i z każdym dniem czuje sie tu coraz pewniej.

Poza szkoła miałam juz tez okazje być na kilku meczach footbalu amerykańskiego, raz byłam nawet na wielkim stadionie. Moja rodzina ostatnio zabrała mnie do Chicago na weekend. Zwiedzaliśmy college do którego planuje pójść moja siostra. Byliśmy też na zawodowym meczu basballu ponieważ moja host mama jest wielka fanka the Cubs.

Podsumowując poczatki były dość cieżkie i szczerze przyznam ,że zaczynałam wątpić w cel mojego przyjazdu do stanów. Nie było to spowodowane tym ,że źle mi tu bylo ani nawet tym ,że teskniłam za domem. Nie znam przyczyny ale wiem ,że teraz juz tego nie czuje. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Mam przed sobą 9 miesięcy i nie moge sie doczekać co bedzie dalej.

 

Więcej relacji tej osoby: