Brazylijczycy i bogaci, i biedni kochają drogie zegarki…

Brazylijczycy i bogaci, i biedni kochają drogie zegarki…

 

Przyleciałem do Kurytyby dokładnie trzy miesiące temu.

 

Na lotnisku przywitały mnie wszystkie trzy rodziny i w takim składzie pojechaliśmy razem do małej lokalnej restauracji. Tutaj pierwszy szok kulturowy: drzwi otworzył nam strażnik. Jak się później okazało to jest tutaj normalne. Ubrani w kamizelkę kuloodporną i z pistoletem przy pasie strażnicy pilnują między innymi: restauracji, wejść do galerii handlowych czy uczelni. Po zjedzeniu pysznego burgera i przesiedzeniu godziny rozumiejąc tylko pojedyncze słowa pojechaliśmy do domu, który wyglądał dokładnie tak jak ten, który już wcześniej znałem z google street view.

Następnego dnia musiałem pożegnać moją cudowną host siostrę, która wyjeżdżała do Stanów na wymianę. Na lotnisku moja cała zestresowana siostra została przytulona i pocieszona przez panią z obsługi lotniska. W Polsce raczej nie jest przyjęte, aby obca osoba przytulała kogoś w takim normalnym geście.

Jeszcze przed samym wylotem moja host-siostra ostrzegła mnie przed moim bratem co było dla mnie szokujące. Na początku nie rozumiałem ostrzeżenia mojej siostry, jednak po bliższym poznaniu brata zrozumiałem, co miała na myśli. Po pierwszym tygodniu przestał się do mnie odzywać, nawet na przywitania nie odpowiadał. Co więcej, zaczął zamykać się sam w pokoju.  Rada dla osób wyjeżdzających, nie nastawiajcie się na natychmiastową przyjaźń i bliską relację z host rodzeństwem.

Przez parę następnych dni jeździłem z moim host tatą do jego pracy, przy okazji spisując rzeczy, których nie doświadczył bym w Polsce. Te sytuacje pokazały różnice pomiędzy naszymi krajami.

 

Podróże po Kuritibie:

Bardzo popularne są tutaj czerwone sznurki przywiązywane do pojazdów wszelkiego rodzaju. Mają one chronić przed wypadkami i złymi duchami. Co ciekawe mają je nawet osoby katolickie tak jak moja rodzina.

 

 

Czekając na światłach, można zauważyć trzy typy osób zbierających pieniądze: bezdomni z dziećmi,  sprzedawcy różnych przedmiotów i ‘artystów’ to jest dzieci pomalowane srebrną farbą lub tancerze.

Bezdomni chodzący z małymi dziećmi na rękach lub same dzieciaki biegają pomiędzy samochodami z kubeczkiem na datki. Jechałem raz ze znajomymi samochodem i gdy podbiegł do nas mały chłopiec poprosili mnie, żebym wyciągnął z bagażnika zabawkę i mu ją podarował. Radość chłopca i moich znajomych niesłychana.

„Sprzedawca” zostawia na lusterkach cukierki lub gumy do żucia, jeżeli chcesz je kupić (kosztują po 1/0,5R$) bierzesz on podchodzi i płacisz, inaczej je zbiera. Ze względu na panujące upały sprzedają zimną wodę lub małe puszki Coca Coli. To w Polsce jest raczej niespotykane.

 

Bezpieczeństwo:

Dość wyraźnie widać, że Brazylia nie jest krajem bezpiecznym. Każdy dom ma nad ogrodzeniem drut kolczasty, potłuczone szkło, lub linki które po dotknięciu kopią prądem i włączają alarm. Kamery są tylko w bogatszych domach i nie na zewnątrz tylko w środku. W najbogatszych domach i strzeżonych osiedlach są budki strażnicze i nocne patrole. Jak by tego było mało każdy z domów ma psy czekające tylko na to żeby poszarpać się z twoją nogą.

 

 

Higiena:

Brazylijczycy myją się raz dwa razy dziennie niezależnie od temperatury. Zęby myją po dosłownie każdym posiłku czy przekąsce. W mojej rodzinie ręczniki piorą co jedno użycie. Większość mężczyzn chodzi do barbera (fryzjer) przynajmniej raz w miesiącu co jest bardzo kosztowne. Wydatek około 60 zł jest dla nich zauważalnym kosztem. Co ciekawe fryzjer myje głowę po strzyżeniu a nie przed jak w Polsce.

 

 

Curitiba jest inna…

Curitiba to stolica Parany i największe miasto w południowej części Brazylii. Położona jest ponad 800 m.n.p.m (czyli na wysokości Zakopanego) i tylko 100 km od Południowego Oceanu Atlantyckiego. Deszcze i grad to tutaj codzienność. Zimą temperatura waha się między 10 a 15 stopni. Bez ogrzewania i w domach ze ścianami grubości skuwki od długopisu można zamarznąć. W domach nie ma centralnego ogrzewania, wodę podgrzewają samą słuchawka prysznicową lub kranem.  Słuchawka ta jest zazwyczaj podłączona zwykłym kablem elektrycznym co wygląda dość ciekawie. Elektryczny prysznic na początku może być trochę szokujący, nie dosłownie ale przez pierwsze dwa razy trzeba się nastawić na kąpiel pod zimną wodą , szczególnie w zimowy poranek.

Co ciekawe w moim domu nie ma też systemu wentylacji powietrza myślałem, że przy tutejszym klimacie jest to niezbędne do przeżycia. Okazuje się, że zamiast tego po prostu przez cały czas pootwierane są okna i drzwi. Niezbędne są tutaj zupełnie niespotykane w Polsce – okna w kabinie prysznicowej, oczywiście nie do patrzenia co rodzina lub zwierzaki robią na zewnątrz lecz do wywietrzenia.

 

 

Inna rzecz, która byłaby zupełnie nie do pomyślenia w Europie to … parkowanie samochodu w domu. Nie w garażu, ale w salonie. W moim domu samochód podjeżdża praktycznie do samej kanapy. Być może związane jest to  z tym, że w zimie nigdy tu nie ma śniegu, a w lato i tak wszystkie okna i drzwi są pootwierane, więc nie trzeba się odgradzać od zapachu garażu.

 

 

Większość ludzi w Curitibie  (co jest nietypowe w Brazylii) mieszka w blokowiskach. Pichacao to lokalny sposób na wyrażania siebie i swoich emocji. Nie jest to w zasadzie graffiti – raczej dość chaotyczne wrzuty robione czarnym sprajem. Ludzie zbierają się nocami na ulicach rozmawiają o swoich przemyśleniach i technikach robienia go, i docierania w miejsca w których można to umieścić. W im bardziej niedostępnym miejscu „dzieło” zostało zrobione tym bardziej jest szanowane. Żeby zapobiec przed takimi aktami wandalizmu mieszkańcy … opłacają wykonywanie zwyczajnych graffiti po którym „artyści” już nie piszą.

 

 

Brazylijczycy i bogaci, i biedni kochają drogie zegarki, im większy i bardziej złoty tym szanowany, co czasami dochodzi do absurdalnych rozmiarów. Dużo z młodych osób nosi je na prawej ręce,  gdy zapytałem się czy są leworęczni czy dlaczego je tak noszą odpowiadali zwykle, że nie są i tak im jest wygodniej. Wszystkie spotkane mi dotychczas starsze osoby nosiły go na lewej.

 

Mój zwyczajny szkolny tydzień.

Poniedziałki i środy od razu po zakończeniu lekcji (12:35)  wskakuję w autobus i biegnę do domu na lunch, po lunchu już nieco wolniej biegnę z powrotem na przystanek, żeby zdążyć do szkoły językowej. Po zajęciach spotykamy się w parkach, gramy w piłkę lub przy gorszej pogodzie chodzimy po centrach handlowych.

Wtorki i Czwartki po szkole chodzę z tatą i bratem na siłownię. Lokalne siłownie to kolejny po fryzjerach popularne u mężczyzn miejsce spędzania czasu.

W piątki host tata zabiera mnie wcześniej ze szkoły na spotkanie i lunch w do klubu Rotary. Po spotkaniu jedziemy na obrzeża miasta skontrolować i skorygować pracę robotników na budowach prowadzonych przez firmę taty. Tata zwykle w ciągu tygodnia nie ma wiele czasu więc bardzo lubię spędzać z nim czas w samochodzie.

 

Więcej relacji tej osoby: