Azja, Rotary i pierwsza relacja!

Azja, Rotary i pierwsza relacja!

 

Cześć, tu Basia (jak na razie nie umarłam i jestem cała i zdrowa).

 

Cztery dni temu przyjechałam na Tajwan, aby rozpocząć tu moją wymieńczą przygodę! Lot był bardzo długi i męczący, z przesiadką w Amsterdamie. W samolocie było bardzo dużo ludzi, również wymieńców z Francji. Po dotarciu na miejsce, i odebraniu bagaży spotkałam swoją host rodzinę. I ludzi z klubu. I dwie następne host rodziny. I ludzi z Dystryktu z innym wymieńcem z francji. Była MASA ludzi i nie dało się ich zapamiętać.

 

 

 Po przyjeździe do domu, rodzina pokazała mi mieszkanie. Mieszkam w apartamentowcu na 14 piętrze z którego mam przepiękny widok przez duże okna i balkon

.

 

Cały dom jest piękny i bardzo zadbany.

 

 

 Moja rodzina zabrała mnie do restauracji na obiad. Był całkiem smaczny, a host rodzina dała mi dużo uwagi i opieki. Rodzice i babcia nie mówią po angielsku (mama bardzo się stara, bo umie niektóre słowa) a moje rodzeństwo (młodszy brat i siostra) mówią co nieco,  ale chyba się wstydzą choć i tak dajemy sobie jakoś radę z komunikacją.

 Następnego dnia byłam z rodzeństwem na spacerze po okolicy, jedzenie już bardziej mi smakowało. W domu mamy ptaka (nie, to nie jest papuga), który lata czasem po mieszkaniu i siada na głowie i ramionach.

 

 

Mamy też psa Engu który wygląda jak biały lis i bardzo mnie polubił bo daje mu dużo uwagi i często go głaszcze, czasem nawet sam do mnie przychodzi po trochę atencji.

 

 

 Wieczorem pojechaliśmy do sklepu zoologicznego żeby kupić dla niego robaki co było trochę straszne, ale po drodze kupili dla mnie zhen zhu nai che (bubble milk tea) (która też nie bardzo mi smakowała, ale nie chciałam urazić ich gościnności więc powiedziałam, że jest bardzo dobra).

 

 

 Nie będę opowiadać o każdym dniu z kolei, ale byliśmy jeszcze w Ikei, kilka razy w markecie i w świątyni. Modliliśmy się do duchów bo było jakieś święto gdzie ludzie wystawiali jedzenie na zewnątrz i wbijali w nie kadzidła. Duchy ponoć jedzą ‘’zapach’’.

 Ludzie są bardzo mili, kiwają do mnie głowami i mówią (jak każdemu wymieńcowi), że jestem piękna. Pani w sklepie używa translatora żeby opowiadać mi o Tajwańskich owocach, co jest bardzo miłe.

 

Jak na razie wszystko jest dobrze!

 

Lan xiao bo (藍小波)

 

Jeśli ktoś jest zainteresowany to tu wrzucam mój e-mail, facebook, i snapchat;

 

M; basiamolicka@gmail.com

F; Basia Molicka

S; baszbara

Nie bójcie się napisać!

Więcej relacji tej osoby: