Australia na sportowo – rugby, krykiet i brazylijskie jiu-jitsu.

Australia na sportowo – rugby, krykiet i brazylijskie jiu-jitsu.

Dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz pisałem z Australii. Nastąpiło wiele zmian oraz miało miejsce dużo ciekawych rzeczy.

Pierwszą z nich była ponadtygodniowa wycieczka, a właściwie męski wyjazd z moim host ojcem Stevenem, do stanu Queensland ze stolicą w Brisbane we wrześniu. Głównym celem wyjazdu było obejrzenie dwóch meczów reprezentacji Australii w rugby. Po drodze zobaczyłem teleskop w Coonabarabran, australijskiej stolicy astronomicznej. Piątek oraz sobotę spędziliśmy na zwiedzaniu Brisbane. W sobotni wieczór udaliśmy się na Suncorp Stadium, od którego mieszkaliśmy dosłownie 200 metrów. Tu obejrzeliśmy niezwykle emocjonujący mecz pomiędzy Australią a RPA, wygrany przez drużynę Australii. Po meczu poszliśmy do sekcji, w której zawodnicy spotykali się z fanami, gdzie udało mi się przybić piątkę, zebrać podpisy na koszulce oraz zrobić zdjęcie z kilkoma zawodnikami.

Poza tym miałem możliwość porozmawiać z jednym z moich ulubionych zawodników – trzecioliniowcem Davidem Pocockiem. Cały wieczór był niesamowity i na pewno długo będę go wspominał. W poniedziałek pojechaliśmy dalej na północ do miasta Bundaberg, które słynie z produkcji najpopularniejszego australijskiego rumu. Zwiedziliśmy tamtejszą destylarnię. Tam też po raz pierwszy w Australii kąpałem się w Oceanie Spokojnym. Udaliśmy się również na rejs, aby obserwować wieloryby. Było to niesamowite przeżycie zobaczyć tak ogromne zwierzęta z tak bliska. Kolejne dni spędziliśmy na wybrzeżu wraz ze znajomymi Stevena, a w kolejną sobotę w Gold Coast obejrzeliśmy, niestety przegrany przez Australię, mecz z Argentyną.

 

Pod koniec września miałem okazję reprezentować swoją szkołę na turnieju rugby 7 w Newcastle, dwa mecze wygraliśmy i dwa przegraliśmy, ale był to bardzo przyjemny dzień. Po zakończeniu rozgrywek rugby z kolegami rozpocząłem treningi krykieta. To sport o skomplikowanych zasadach, ale dobrze mi idzie.

 

29-30 września mieliśmy spotkanie ze studentami wymiany, tym razem wspólnie z wyjeżdzającymi z Australii. Był to bardzo miły weekend, podczas którego poznałem Charlotte przyjeżdżającą do Polski. Był to także pierwszy weekend dwutygodniowych szkolnych wakacji. Pierwszy tydzień spędziłem na wybrzeżu z moja trzecią host rodziną. Był to niezwykle udany wyjazd pomimo kilku dni silnego deszczu. Po powrocie przeprowadziłem się do drugiej host rodziny, Davida i Prue, i mieszkam ok. 10 km poza miastem.

W październiku Dubbo odwiedziła para książęca z Wielkiej Brytanii – Harry i Meghan. Mój klub Rotary został zaproszony na powitanie pary na lotnisku i uścisnąłem dłoń księcia Sussex. Wszyscy bez wyjątku, wbrew etykiecie dyplomatycznej, przywitali ich bardzo australijskim „G’day mate”.

W weekend poprzedzający Halloween odwiedziło nas (mnie i Selmę, studentkę z Norwegii) dwoje studentów z innego rejonu Nowej Południowej Walli – Anita z Czech oraz Luca z Włoch. Razem pomagaliśmy mojemu klubowi Rotary w zbiórce pieniędzy na festiwalu. Następnie udaliśmy się na imprezę halloweenową zorganizowaną przez mojego kolegę ze szkoły. Wszyscy świetnie się bawiliśmy.

W tym okresie zacząłem trenować brazylijskie Jiu-Jitsu (sztuka walki), w którym można powiedzieć, że się zakochałem. Na treningi namówił mnie kolega ze szkoły. Podszedłem spróbować i już zostałem. W jiu-jitsu podoba mi się to, że wszyscy są bardzo pozytywnie i przyjaźnie nastawieni oraz to, że pomimo brutalności, jaką cechuje się ta dyscyplina, nikt nie robi sobie krzywdy. Jej celem jest zmuszenie przeciwnika do poddania się poprzez założenie dźwigni lub duszenie. W Dubbo trenuję pod okiem trenera mającego purpurowy. Każdy klub musi mieć mistrza (czarny pas) jako głównego trenera. Naszym jest pan Anthony Perosh, który prowadzi swoją akademię w Sydney i przyjeżdża do nas trzy razy w roku żeby poprowadzić egzamin oraz seminarium, w którym miałem okazję uczestniczyć.

Listopad zacząłem od obejrzenia Derby Day na torze Dubbo. To był mój pierwszy raz na wyścigach konnych i bardzo mi się podobało. Później tego samego dnia poszliśmy na spotkanie zorganizowane przez mój Klub Rotary, którego celem było zbliżenie ludzi z różnych środowisk. Wspólnie z moim kolejnym host bratem mieliśmy okazję wysłuchać historii ludzi, którzy spędzili całe życie na farmie.

W listopadzie miałem trening reprezentacji regionu drużyny rugby, czyli Central West Rugby, aby przygotować się do nowego sezonu. Zostałem zaproszony na spotkanie Rotary Club of Dubbo West, podczas którego Selma, studentka z Norwegii, miała  swoją prezentację. Zaproszono mnie w lutym, żebym opowiedział o Polsce.

Weekend 24-25 listopada był moją wielką podróżą do Sydney z moimi kolegami z Jiu-Jitsu. Wyjechaliśmy z Dubbo około 8 rano, co pozwoliło nam dojechać do Sydney w porze lunchu i zwiedzić miasto. Widzieliśmy most Harbour Bridge i słynną Operę. Jeden z chłopaków mieszkał w Sydney, więc zabrał nas do najlepszych miejsc na posiłki. Cieszyłem się, że nie musiałem zbijać wagi, ponieważ rywalizowałem w kategorii 86+. Byłem bardzo zdenerwowany przed moim pierwszym turniejem, ale zdobyłem medale i wiem, nad czym muszę popracować.

 

W kolejny weekend pojechałem do Tocal na spotkanie studentów, z którymi mam zawsze dużo do pogadania.

 

 

 

Nadszedł grudzień i tęsknota za bigosem i świeżym pieczywem.

Choć z drugiej strony czuję się w Australii wspaniale i najgorsze jest,  że czas tak szybko leci…

Więcej relacji tej osoby: