Wylądowałam na Koreańskiej ziemi…

Wylądowałam na Koreańskiej ziemi…

Po wielu miesiącach oczekiwania, wreszcie 26 sierpnia wylądowałam na Koreańskiej ziemi.

Nigdy nie przypuszczałam, że moje największe marzenie spełni się tak szybko! Leciałam do Korei Południowej z przesiadką w Paryżu, gdzie dołączyli do mnie inni studenci wymiany. W większości Francuzi, Belg i Brazylijka. Razem było nas 7 osób. Po ponad 11 godzin byliśmy wszyscy na lotnisku, zmęczeni ale szczęśliwi.  Razem z Elsą( studentką wymiany z Francji) mieszkamy razem w jednej rodzinie i na lotnisku powitali nas nasi rodzice.

 

 

To było bardzo ciepłe i pełne radości spotkanie. Oprócz rodzin goszczących powitali nas także przedstawiciele dystryktu Rotary 3750.

 

 

Dojazd z Incheon do mojego miasta zajął nam ponad godzinę. Host mama poczęstowała nas kimbap, czyli tym, co obcokrajowcy nazywają koreańskim sushi. Kiedy dojechaliśmy do domu, rozpakowaliśmy się, mama przygotowała typowy koreański posiłek. Zupa o bardzo intensywnym zapachu, oczywiście ryż i różne przystawki.

Następnego dnia, gdy już się wyspałyśmy, host rodzice zabrali nas nad morze! Byłyśmy takie szczęśliwe. Koreańskie wybrzeże bardzo różni się od polskiego, jest bardziej błotniste, ale wciąż piękne. Z Elsą pierwszy raz zjadłyśmy coś co często uważane jest za wyzwanie dla obcokrajowców…czyli żywą ośmiornicę i krewetki gotowane na naszych oczach. Koreańczycy jedzą naprawdę dużo, a w ogóle nie tyją. Potem spacerowaliśmy wzdłuż plaży, zbierając małże.

Moja koreańska szkoła jest naprawdę gigantyczna! Ponad 1200 uczniów i 4 budynki, wielkie boisko. Gdyby nie pomoc moich mentorów( uczniów, którzy mi pomagają), na pewno bym się zgubiła. Dzięki nim, czuję się w szkole bardzo swobodnie. W Taekwang High School jest aż 7 studentów wymiany, same dziewczyny. Wszyscy mają mundurki i zawsze zmieniamy buty na klapki.  Jedzenie w szkole, jest bardzo często smaczne.

Moja klasa powitała mnie naprawdę ciepło. Przygotowali transparent z wielkim napisem. Od wychowawcy dostałam kwiaty i zawsze, kiedy mnie widzi pyta się jak się czuję i testuje mój koreański. Na przerwach jest bardzo zabawnie i zawsze dużo rozmawiam ze znajomymi, po koreańsku i angielsku, choć w większości po koreańsku, bo nie mówią dobrze po angielsku. Byłam już z moją klasą na wycieczce w Koreańskim Disney Land- Lotte World!

 

 

Za mną też już pierwsze spotkanie w Klubie Rotary. To było bardzo ekscytujące.  Mogłam poznać pozostałych studentów, założyć żakiet i wypełnić go przypinkami. Przez cały tydzień razem z siódemką studentów uczęszczamy na dodatkowe zajęcia zorganizowane przez Rotary. Uczymy się  3 razy w tygodniu koreańskiego i raz w tygodniu chodzimy na nantę, czyli koreańskie bębny. Na zajęciach z koreańskiego odstaję od grupy. W ciągu 3 dni zrobiłam całą książkę kursu podstawowego  i od przyszłego tygodnia rozpoczynam kolejny poziom.

 

 

Jestem w Korei już miesiąc i korzystam z każdej chwili. W tak krótkim czasie udało mi się nawet zobaczyć Seul!

 

Nie mogę się doczekać na to, co jeszcze mnie czeka.

Więcej relacji tej osoby: