Wszystko zapowiada się na dobry i niezapomniany rok…

Wszystko zapowiada się na dobry i niezapomniany rok…

Pierwszego sierpnia przyleciałem do Nowego Orleanu, gdzie przyjęła mnie moja pierwsza rodzina. 23-godzinny lot zniosłem bardzo dobrze, jak na moje pierwsze loty samolotem, jednak nic ekscytującego jeszcze się nie działo. Może to, że miałem bardzo ciekawą dyskusje z jednym z Amerykanów, w której musiałem wytłumaczyć, że Europa to nie jest jeden kraj tylko kontynent. Po wylądowaniu w Nowym Orleanie zobaczyłem wielki transparent i parę śmiejących się osób.

 

Kiedy  otworzyły się drzwi od lotniska, prawie nie zacząłem się dusić, było tak gorąco, że po 10 minutach mój conselour był cały spocony(35 stopni Celsjusza i taka jest tutaj średnia temp.) i to było około godziny 22. Już wiedziałem ,że  zapowiada się nieźle. Po przyjeździe do nowego domu byłem bardzo śpiący, ale nie mogłem od razu pójść spać, bo mam w domu sześć jamników. Tak sześć  – jeśli myślisz, że się przejęzyczyłem. Tak szczekały, że bębenki mi prawie pękły. Myślę że mnie jeszcze nie polubiły, ale to najmniejszy problem.

Po trzech dniach zacząłem szkołę, ludzie są bardzo otwarci na mnie i szybko zdobyłem nowych znajomych.

 

Prowadzę sportowy tryb – chodzę  na poranne zajęcia o profilu wojskowym, które zaczynają się o 6:30. Zapisałem się także do drużyny piłki nożnej i oczywiście biegi przełajowe. Mój najlepszy czas na 5 kilometrów to na razie 22;07,  gdzie zdobyłem 2 miejsce w przedziale  wiekowym 15-21 lat. Bardzo się cieszę z tego sukcesu i otrzymałem wiele gratulacji.

 

Przez upały są tutaj często bardzo duże burze. Na początku września miałem jechać do Texasu na spotkanie z innymi studentami z południa, ale powódź zalała drogi więc zostałem z 3 innymi studentkami.

Całą sobotę pomagaliśmy ludziom, którym woda zajęła domy.  Trochę nie rozumiałem zachowania tych osób. Woda zabrała im nieraz prawie cały dobytek lub wszystko zalała. Nasza  pomoc polegała na posprzątaniu wszystkiego z domu / razem z ściankami i izolacją/.  Myślałem,  że będzie trzeba ich pocieszać, a oni z uśmiechem na ustach i spokojem jakby nic się nie stało  – pracowali razem z nami.

Moja rodzina jest bardzo miła, stara się mnie zabierać na wszystkie ciekawe rzeczy, które się dzieją w pobliżu. Byłem już na meczu footballu amerykańskiego, w ZOO i zwiedziłem Nowy  Orlean. Na razie wszystko się zapowiada dobrze, co sobotę mam biegi a w listopadzie zaczynam ligę piłki nożnej, bo dopiero wtedy jest trochę zimniej.

Ludzie na południu stanów są  inni od pozostałej części kraju, czym się szczycą na każdym kroku. Może nie ma tu zbyt wiele dużych miast, ale specyfika ludzi bardzo przyciąga. Są bardzo ufni, otwarci i zawsze widzą tylko pozytywy, przez co jest dużo śmiechu. Jedzenie, jak sami mówią jest tutaj najlepsze. Jadłem już bardzo dużo tradycyjnych potraw  – wszystkie zazwyczaj są ostre. Najbardziej smakowała mi „jambalaya”,  z mięsem z krokodyla. Jedyne co jest minusem to bardzo dużo owadów, które zazwyczaj mają truciznę i spotkałem już kilkanaście węży.

Wszystko zapowiada się na dobry i niezapomniany rok,  z czego bardzo się cieszę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Więcej relacji tej osoby: