Takie różne sprawy…

Takie różne sprawy…

Luty to oczywiście miesiąc Walentynek. Zastanawia mnie tylko, gdzie Amerykanie przechowują te gigantyczne pluszaki, które są nieodłącznym prezentem walentynkowym? Czekoladki można zjeść, kwiaty więdną, kartki nie zajmują aż tak wiele miejsca, a metrowe pluszowe misie pozostają. W każdym razie populacja szkoły  czternastego lutego podwoiła się. Ja zadowoliłam się gorącą czekoladą ze Starbucksa 50% taniej.

 

Odbył się także Zimowy Bal Girl Scouts w konwencji Nibylandia. Przygotowania zaczęły się już we wrześniu, mimo to trzeba było włożyć dużo pracy w dekorowanie sali i ustawianiu wszystkiego tego samego dnia co bal.

 

Luty to także czas dystrybucji Girl Scouts Cookies. Wbrew stereotypowi ciasteczka nie są w obiegu przez cały rok. Są (o zgrozo!) dostępne tylko na przełomie lutego i marca, co czyni je towarem pożądanym. Po spróbowaniu wszystkich (bo jest aż 8 różnych ciasteczek) stwierdzam, że najbardziej niedocenionym, ale także najlepszym ciastkiem jest Samoa- jedyne w swoim rodzaju połączenie kruchego ciasteczka, karmelu, czekolady i kokosa. Niestety ani jedno pudełko nie dotrze do Polski, ponieważ żadne się nie ostało. Ale zdecydowanie były to najlepiej zainwestowane 4$ miesiąca. Klasyczny Thin Mint (czekoladowy herbatnik z nutką mięty w czekoladzie) stawia jednak pod znakiem zapytania kierunek rozwoju zmysłu smaku amerykańskiego społeczeństwa.  Każda z nas za zadanie ma sprzedaż przynajmniej 185 pudełek ciasteczek. Odbywają się także kiermasze pod supermarketami. Podczas jednego z nich udało mi się sprzedać łącznie 111 pudełek, co ustanowiło nowy rekord tego roku, a także drużyny. To zapewne dzięki mojemu wrodzonemu urokowi osobistemu. Pieniądze zebrane podczas sprzedaży (a zarabiamy całe 60 centów od pudełka na rzecz drużyny) przeznaczone są na końcowo roczny camping. W tym roku odbędzie się on w kwietniu w Kennedy Space Center.

 

W szkole zakończył się pierwszy semestr, naturalną koleją rzeczy rozpoczął się więc następny. W drugim semestrze mój rozkład zajęć wygląda prawie tak samo, z wyjątkiem zmian zajęć z Psychologii na Socjologię. Poza tym na Anatomii zaczynamy omawiać co raz dziwniejsze rzeczy, włączając w to sekcję oka owcy.

 

Poza tym przegrałyśmy nasz pierwszy mecz lacrosse. A potem wygrałyśmy 2 kolejne. Jeśli jednak ktoś chciałby sprawdzić bilans- przegrałyśmy więcej niż wygrałyśmy. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Przy okazji sezonu mam szansę podziwiać Florydę zza okna samochodu, ponieważ większość naszych meczy jest w Jacksonville, czyli 2 godziny w jedną stronę.

 

Przy okazji Tłustego Czwartku okazało się, że nikt nie obchodzi tu Tłustego Czwartku tylko Tłusty Wtorek. Dlatego zadanie zdobycia pączków w czwartek było więcej niż skomplikowane. Nie byłam jednak wystarczająco zdesperowana żeby przejechać 10km na rowerze do najlepszej pączkarni w Gainesville, dlatego zadowolił mnie półgodzinny spacer po szkole do najbliższego pączkowego fast foodu.
Pod koniec miesiąca zaczęłam także przygotowania do mojej pierwszej wycieczki poza Florydę- na Hawaje. Razem z innymi wymieńcami (gotowymi opłacić dodatkową wycieczkę) spędzimy tydzień na Oahu. Nie muszę chyba mówić, że na tak długo wyczekiwaną wycieczkę spakowałam się już tydzień wcześniej?

 

Do usłyszenia!

 

Więcej relacji tej osoby: