137 dni!

137 dni!

Po czterech miesiącach pobytu w USA postanowiłam napisać drugą relację. Czas jeszcze nigdy nie leciał mi tak szybko, już 1/3 wymiany za mną. Przez ostatnie miesiące działo się bardzo dużo. Nie jestem w stanie opisać wszystkiego, ale postaram się wspomnieć o najważniejszych momentach.
Najgorszy okres mam już za sobą, teraz jak to mówią, będzie z górki.

 

29.12 zmieniłam host rodzinę.

Wiadomo, pierwsza rodzina miała wady jak i zalety. Praca pochłonęła ich na tyle, że nie mogli znaleźć czasu na rozrywkę. Myślę, że przez to nie zdążyliśmy się dobrze poznać i spędzić wspólnie wielu chwil. Doskonale zdawali sobie sprawę z braku swojego czasu, więc zawsze gdy tylko chciałam mogłam spotkać się ze znajomymi. Kolega nawet zabrał mnie na pierwszy w tym sezonie mecz hokeja i na szkolny mecz footballu, a z przyjaciółką widywałam się praktycznie codziennie.
Moja pierwsza host rodzina to naprawde wspaniali ludzie, z którymi mam nadzieję nadrobię jeszcze znajomość.
Aktualnie po 6 latach, można powiedzieć, że znowu jestem jedynaczką. Owszem, moja druga host rodzina ma dzieci, ale są już dorosłe i rozjechały się po stanach. Moi nowi rodzice bardzo się starają aby było mi tu dobrze. Są bardzo opiekuńczy, widać że im zależy. Mieszkam z nimi dopiero 4 dni, a naprawdę zdążyłam ich polubić! No ale nie mogę za dużo po tak krókim czasie napisać, więc przejdźmy do innych rzeczy.
Nigdy nie sądziłam że to powiem, ale uwielbiam moją szkołę! Nauczyciele są wspaniali! Traktują uczniów jak przyjaciół. Z każdym nauczycielem jestem na zwykłe cześć, a z niektórymi nawet na polskie „cześć”! Wszyscy bardzo chętnie uczą się mojego ojczystego języka. Na biologii cała klasa wita się ze mną po polsku, a na koniec lekcji mówią „do-wi-dze-nia”. Ludzie są naprawdę fantastyczni!
Wciąż zdarzają się osoby, które podchodzą i pytają „Hi, can I be your friend?”.
Mimo ogromnej szkoły, bardzo dużo osób mnie „zna”.
W szkole praktycznie nie mam ulg. Muszę pisać każdy sprawdzian, każdą kartkówkę, odbrabiać prace domowe. Jedynie na lekcji historii nie muszę pisać testów. Najważniejsze, żebym była na lekcjach i uważała.
Niemiecki, mimo iż mam A, to najtrudniejsza klasa! Na jednej lekcji uczę się dwóch języków, co wcale nie jest takie łatwe (a myślałam, że to będzie najłatwiejszy przedmiot).
Niedługo drugi semestr, zamierzam zmienić przedmioty, spróbować czegoś nowego, myślę o takich, których nie mam w swojej szkole w Polsce- hiszpańskim, klasie gotowania i fotografowania. Wszystko zależy od wolnych miejsc w klasach.
Niestety nie mam możliwości rozwijać tu mojego hobby- siatkówki.
Myślałam więc o spróbowaniu czegoś zupełnie innego, o czym jeszcze nikt nie wie i na razie niech to pozostanie tajemnicą 😀

 

28.10.16r. całą rodziną wybraliśmy się do Minneapolis w stanie Minnesota, na mecz mojego brata.
Poznałam najbliższą rodzinę mojej host mamy i całkiem miło spędziliśmy tam 2 dni.
W Minneapolis znajduje się jedna z największych galerii handlowych świata, w której miałam zaszczyt być! (niestety nie mam z niej zdjęć, bo zepsuł mi się stary telefon).


31.10.16r. świętowałam swoje pierwsze, prawdziwe Halloween!
Wraz z siostrą i jej koleżanką chodziłyśmy po sąsiednich domach przebrane w kostiumy i mówiłyśmy „Trick or treat”. Nie każdy dawał słodycze, niektórzy dawali zabawki, a inni nawet pieniądze! Gdy się ściemniło całą rodziną wybraliśmy się do miasta na najsłynniejszą halloweenową ulicę.


Ludzie wyglądali fantastycznie, a domy były przepięknie ozdobione! Wspaniałe przeżycie.

 

Moja trzecia konferencja odbyła się 18-21.11 w Sioux Falls (tylko mój dystrykt).
Świetnie spędziliśmy ze sobą cały weekend. Zrobiliśmy wiele pożytecznych rzeczy, między innymi pomogliśmy w czyszczeniu łóżek dla bezdomnych, a wieczorem mieliśmy pierwsze, wspólne, „małe” (na ponad 20 osób!), trochę wcześniejsze, Thanksgiving! Jedzenie było przepyszne!

Po ogromnym obiedzie mieliśmy czas na relaks w hot tubie!

 

Konferencję uważam za jak najbardziej udaną.
Tu zdjęcie z moją najlepszą koleżanką z dystryktu, Marią z Boliwii.


W końcu nadeszły święta. Nie był to łatwy okres, jednak mimo iż byłam prawie 8000km z dala od domu i bliskich, starałam się spędzić ten czas najlepiej jak potrafię i cieszyć się każdą chwilą. Zawsze to coś nowego, prawda?
Z rodziną z Polski również „spędziłam” święta, co prawda przez skypa, ale zawsze to coś!

 

26.11 ubraliśmy choinkę i ozdobiliśmy dom. Chyba jeszcze nigdy tak wcześnie nie ubierałam choinki!


Kilka dni przed świętami wraz z moją oficerką, Cindy zrobiłyśmy pierogi! I to wcale nie mało, bo 128! Niestety, zostały bardzo szybko zjedzone i nie doczekały świąt.

 

Święta w USA są inne niż w Polsce. Nie ma tu 12 dań, a prezenty rozpakowywuje się dzień po wigilii. Nie zgadniecie co miałam na kolacje wigilijną!
Owoce morza i spaghetti! Powiem tak, w te święta się nie najadłam! 😀


Nie spodziewałam się aż tylu prezentów, byłam bardzo mile zaskoczona! Najbardziej zdziwiło mnie, gdy dowiedziałam się, że również mój host club ma coś dla mnie! Wzbogacili moją szafę i co najważniejsze dla studenta wymiany- wzbogacili portfel na bus trip!
Super niespodzianka.

 

Na Sylwestra dostałam zaproszenie od przyjaciółki na imprezę. Wszystko było fajnie, dopóki nie dowiedziałam się, że ta impreza ma być w…KOŚCIELE! Nie wiedziałam co mam myśleć, na czym ten Sylwester będzie polegał. Przecież każdy kto jedzie do USA marzy, aby spędzić Sylwestra w kościele, prawda?! Ale…zostałam bardzo mile zaskoczona. Było mnóstwo ludzi, spotkałam kilka osób ze szkoły. Mimo iż większośći nie znałam, to oni „znali” mnie. Wszyscy wiedzieli, że jestem z Polski i cały czas się na mnie patrzyli. Czułam się jak reprezentantka Polski w tańcu! (Nie wiem czy to dobrze :D)
Była to naprawdę super impreza, czułam się jak w filmie! Bardzo dużo grupowych tańców (typu belgijka) i bardzo dużo tańców wolnych. Oczywiście nie mogło zabraknąć nauki języka polskiego! Każdy chciał posłuchać jak brzmi mój język, więc mój wspaniały kolega z południa Polski, aktualnie przebywający na wymianie w Meksyku, pomógł mi w polskiej konwersacji i wspólnie ze mną uczył amerykanów języka polskiego! Czas naprawdę miło płynął, aż w końcu zaczęło się odliczanie, a z siatki powieszonej na suficie poleciały balony. Tak o to nastał Nowy Rok w bardzo miłym towarzystwie! Było naprawdę fantastycznie!



Po 4 miesiącach śmiało mogę powiedzieć, że widzę pewne zmiany. Mam zdecydowanie lepszą cierpliwość (ale proszę nie sprawdzajcie tego). Zdobyłam wiele nowych doświadczeń ,zawarłam mnóstwo znajomości, a przede wszystkim stałam się odważniejsza i zaczęłam inaczej patrzeć na świat.
Mój angielski jest duuuużo lepszy, rozumiem praktycznie wszystko. Na szóstke to on może nie jest, ale mam przed sobą jeszcze 7 miesięcy i mam nadzieję, że wyjdę na bardzo dobry poziom. Co do bycia „hamburgerkiem” muszę zasmucić moich znajomych, którzy chcieli zrobić wielkie kółko, po moim powrocie, aby mnie przytulić. Nie wyglądam jak hamurgerek, kilogramów mi nie przybywa, a wręcz ubywa! (mam nadzieje ze to sie nie zmieni).
Jak na razie odliczam dni do 13.06- bus trip! Nie wiem w jaki sposób podziękuję rodzicom za tak wspaniałą możliwość poznania świata. Rok 2016 był najlepszym rokiem w moim życiu.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję! ♥​

 

Więcej relacji tej osoby: