Swoja przygodę z wymianą zacząłem dość nietypowo, gdyż najpierw poleciałem na zasłużone po ciężkim roku szkolnym (!) wakacje, do Kalifornii, a dopiero stamtąd miałem się udać do miejsca docelowego mojej wymiany, czyli Cancun w Meksyku.
Taka podróż była z jednej strony bardzo ekscytująca ale z drugiej dość kłopotliwa, począwszy od zakupu biletu, a to jeśli nie lecisz tam i z powrotem do tego samego miejsca jest naprawdę bardzo skomplikowane… poprzez bagaż, w którym musiałem uwzględnić cały nadchodzący rok szkolny a przecież limity bagażu… no i świadomość, że po wakacjach nie wrócę jak zwykle do domu ale polecę dalej w nieznane..
Tak więc pełen sprzecznych emocji (choć przeważające były jednak te pozytywne!) zacząłem swoja podróż 26 lipca. Udałem się najpierw z rodziną samochodem do Warszawy, a następnie do Paryża.. i tu zaczęły się pewne komplikacje, gdyż okazało się, że czas 2 godzin na przesiadkę na lotnisku CDG to nie jest absolutnie za dużo a wręcz… ledwo zdążyłem na następny lot. Przejście z terminalu 2 E do terminalu 2 F zajęło nam 1 h i 50 min! Do samolotu lecącego do Los Angeles wsiadłem na 5 minut przed planowanym odlotem!!! Sam lot, choć długi ( ale do tego jestem przyzwyczajony) był bardzo przyjemny, no może za wyjątkiem startu, bo start Airbusem a380, którym leciałem jest bardzo odczuwalny bo wszystko się trzęsie, telepie itp… Ale poza tym zero turbulencji przez całą drogę! Po 11 godzinach lotu byłem na lotnisku w Los Angeles, z którego to lotniska za 3 tygodnie miałem rozpocząć swoją wielką podróż do Cancun.
Trzy tygodnie minęły szybciej niż się spodziewałem, miałem mnóstwo wrażeń, zobaczyłem wspaniałe miejsca i kolejny raz zachwyciłem się cudowną przyrodą parków narodowych USA..
Ale w końcu nadszedł dzień 14 sierpnia, dzień, którego z jednej strony nie mogłem się doczekać, a z drugiej miałem nadzieję, że nadejdzie jak najpóźniej..
Lot miałem z rana, wstałem więc o 4.50, spakowałem ostatnie rzeczy i razem z rodziną udaliśmy się na lotnisko. Ponieważ obawialiśmy się korków, jako że po samym Los Angeles podróżuje się naprawdę długo, wyjechaliśmy wcześniej i okazało się, że …byłem pierwszym odprawianym pasażerem lotu Los Angeles – Cancun.
Pożegnałem się z moją rodziną, aż mnie się łezka zakręciła w oku.. w końcu nie zobaczę tak szybko moich najbliższych ! I udałem się na spotkanie mojej wielkiej przygody. Jeszcze na lotnisku spotkała mnie niespodzianka, bo okazało się, że mój bilet uprawnia mnie do niestania w żadnej kolejce ( bilet kupowałem w USA, wygląda to trochę inaczej niż u nas), a kolejka była naprawdę bardzo bardzo długa!
Lot do Cancun był bardzo przyjemny, siedziało mi się wygodnie, bo siedziałem w pierwszym rzędzie, gdzie miałem naprawdę dużo miejsca na nogi ( jest to dla mnie ważne, bo nie jestem niską osobą). Po pięciu godzinach lotu, dotarłem wreszcie na lotnisko docelowe, do Cancun. I tu czekała mnie niespodzianka.. niestety niezbyt miła – kolejka do urzędu celnego, w której czekałem 70 minut!!! Stanie dłużyło mi się strasznie, do tego wieki trwało złapanie sieci i wysłanie sms-a do rodziny, która wiedziałem, że w nerwach na to czeka..
Wreszcie dotarłem do kontroli, która trwała dosłownie chwilę i… oto byłem w Meksyku!
Wyszedłem z lotniska i już widziałem czekającą na mnie uśmiechniętą moją nową rodzinę i kolejną niespodziankę… drugiego Wymieńca! Był to Eryk z Tajwanu, który okazało się, że będzie mieszkał u tej samej rodziny co ja, ale w innym domu.
Nie byłem specjalnie zmęczony lotem, w końcu leciałem tylko 5 godzin, więc pojechaliśmy do restauracji coś zjeść. I tu po raz pierwszy przekonałem się, że Meksykanie jeżdżą naprawdę dość specyficznie i NAPRWDĘ trzeba uważać!
W restauracji było bardzo sympatycznie, zarówno moja nowa host rodzina jak i Eryk okazali się bardzo fajni, szybko złapaliśmy kontakt, więc moja wymiana zapowiadała się naprawdę fajnie. Muszę przyznać, że odetchnąłem wtedy z ulgą, bo jednak chyba każdy Wymieniec odczuwa niepokój na myśl o tym gdzie trafi, jaka będzie ta pierwsza rodzina, czy będą sympatyczni, czy się polubimy itp.
Po smacznym obiedzie, pojechaliśmy do mojego nowego domu i tu czekała na mnie wiadomość, która zmroziła mi krew w żyłach : „ Jutro zaczyna się szkoła!”
Swoje dalsze wrażenia opiszę w kolejnej relacji
Jak ktoś ma jakieś pytania:
Mail: kabanos119888@gmail.com