Jestem w Mexicali …

Jestem w Mexicali …

Mimo prawie dwudziestoczterogodzinnej podróży, wcale nie byłam zmęczona. Ekscytacja i odrobina lęku nie pozwoliła mi zasnąć ani w samolocie, ani później.

Największy stres wiązał się z poznaniem host rodziny, jednak nie było się czego bać – wszyscy okazali się bardzo mili i serdeczni. Nie mogłam lepiej trafić. Drugiego dnia po przyjeździe rodzina zawiozła mnie to mojej przyszłej szkoły. I to była kolejna rzecz, która mnie zachwyciła. Budynek jest naprawdę duży i ładny, a nauczyciele, których zdążyłam poznać, przesympatyczni.

Tutaj, w Mexicali, jest tak gorąco, że pewna nowo poznana osoba powiedziała mi „welcome to hell”. Jednak dla mnie bardziej to niebo niż piekło: jedzenie jest pyszne, ludzie fantastyczni no i nigdy nie pada tutaj śnieg.

Więcej relacji tej osoby: